33.

1.5K 102 17
                                    

Ciągle chodziłem po pokoju, patrząc przez okno czy czasem nie wraca. Próbowałem się także do niego dodzwonić ale bezskutecznie. Pisałem, dzwoniłem jednak on nadal się nie odzywał przez co strasznie się martwiłem. 

Była 1:00 w nocy, a go nadal nie było. Siedziałem na łóżku, a łzy lały mi się z oczu. Czułem cholerne poczucie miny przez to co powiedziałem chociaż wcale nie chciałem. Nie wiem dlaczego tak wyszło, ale strasznie żałowałem... Nagle mój telefon zaczął wibrować więc od razu wziąłem go do ręki. Dzwonił Kacchan. Od razu odebrałem przykładając telefon do ucha.

- Co ty tak do mnie wydzwaniasz? - spytał a po jego głosie słychać było że się uśmiecha.

- Proszę, wracaj chce ci to wytłumaczyć

- Ale czy to było przypadkowo, czy po prostu wykrztusiłeś z siebie to co myślisz na prawdę?

- Kacchan...

- Odpowiedz Deku

- ... Nie wiem dlaczego ja to powiedziałem... Ale nie myślę tak...

- Ty na prawdę nie widzisz jak staram się aby to tobie było dobrze? Stawiam twoje życie ponad swoje. Twoje bezpieczeństwo, komfort, szczęście. Jeszcze na nikim mi tak nie zależało jak na tobie w tej chwili. A ty nie potrafisz tego zauważyć

- J-ja to dostrzegam... I cholernie ci za to dziękuję...

- Mhm. Wrócę w nocy. Ale obiecaj mi coś - wyczekiwałem dalszej kontynuacji.

- Nie będziesz czekać. Jasne? - nie odzywałem się chwilę. Chciałem poczekać na niego.

- Jasne? - powtórzył czerwono oki. Przewróciłem oczami.

- Tak. Jasne...

- Okej. Dobranoc... Izuku - dreszcz przeszedł mi po plecach. Nazwał mnie tak drugi raz...

- Dobranoc - mruknąłem i się rozłączyłem

Wzdychnąłem przeczesując włosy do tyłu, i odłożyłem telefon. A konkretniej rzuciłem go na łóżko. W momencie w którym uświadomiłem sobie, że kolejny raz zjebałem coś we mnie pękło. I przestałem nad sobą panować.

Wazon rozbił się na ziemi

Książki także zostały zrzucone

A już po chwili cały pokój został zdemolowany. Usiadłem na łóżku i z oczu zaczęły mi się lać łzy. To moja wina? A może jednak Kacchana? Może to on za bardzo przeżywa? Albo ja jestem po prostu chujowym chłopakiem.

Zanim się obejrzałem, wrócił Kacchan. Wszedł do pokoju, a ja dalej byłem  ,,w panice". Spojrzałem na niego załzawionymi oczami, jednak się nie odezwałem. On patrzał na mnie tylko zdezorientowany po czym rozejrzał się po pokoju i do mnie podszedł. Usiadł obok mnie i mnie przytulił a ja natychmiast się w niego wtuliłem.

- Shhh, już spokojnie, jestem tu.. - szepnął głaszcząc mnie po plecach.

- J-ja...

- Wiem Deku, nie chciałeś - przez dłuższy czas siedzieliśmy tak w ciszy wtuleni w siebie na łóżku. W pewnym momencie podniosłem głowę patrząc na blondyna. On się tylko delikatnie uśmiechnął i kciukami wytarł moje łzy.

- Już lepiej?

- Tak... Prze-

- Nie przepraszaj. Ja powinienem przeprosić bo przeze mnie miałeś poczucie winy, a ja po prostu za bardzo wziąłem to do siebie...

- Nic się nie stało - uśmiechnąłem się całując go delikatnie w usta. Kacchan także się uśmiechnął.

***

tough love ~ Bakudeku [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now