Rozdział 22

139 20 2
                                    

Zielonooki stał na uboczu czytając pierwszy temat z książki. Dość znudzonym wzrokiem przelatywał po literach nie zwracając uwagi na osoby przyglądające mu się z każdego zakątka korytarzu. Dla nich był nowy...mimo, że chodził z nimi do klasy od dwóch lat. Nikt nie znał jego imienia, nazwiska lub charakteru...ale przez to, że już dawno potworzyły się grupki przyjaciół on siedział teraz sam i ze względu na jego pogardliwy wyraz twarzy nikt nie chciał do niego podejść. Oprócz...

Książka została wyrwana z rąk i opadła na ziemię z cichym stukotem. Jednak ten mały hałas wystarczył by zwrócić uwagę wszystkich dookoła.

Luke spojrzał na idiotę, który śmiał mu przerwać i lekko się zdziwił widząc jakąś przypadkową osobę z wyższej klasy. Jednak szybko zrozumiał, że pewnie jest to jeden z gangu...chociaż zaskakujące było to, że chłopak najwyraźniej był z jego własnego domu. Evans kucnął podnosząc podręcznik, i czując ruch powietrza przekręcił głowę, by pięść napastnika minęła się z nim. Wściekły osiłek ponowił atak, a Luke prostując plecy znów ominął jego pięść. Spojrzał w oczy bezmózga i wyminął go bez słowa. 

Wszyscy ucichli nie wiedząc, czy wybuchnąć śmiechem, czy bać nowego dzieciaka, jednak większość wybrała pozostanie w milczeniu...napastnik i tak już został wystarczająco upokorzony...poza tym...nikt nie chciał być jego następną ofiarą.

Upokorzony starszy Gryfon chciał się wycofać, jednak ręka pewnego mężczyzny opadła na jego ramie. Snape przyglądał się z uwagą jak ten zaczepia jednego z uczniów czekającego na jego zajęcia....ku uciesze był to Gryfon, który teraz otrzyma surową karę. Ominięcie dwóch uderzeń przez brązowowłosego puścił mimo oczu i tak sprawdzi dzieciaka na lekcji...nowi uczniowie do gnębienia...i to jeszcze z czerwonego domu, są zawsze mile widziani.

Prowodyr został zabrany do dyrektora, co nie bardzo obchodziło Luke'a. Pierwszy dzień, a tyle zamieszania wokół niego...szczęście mu dopisuje...szkoda tylko, że nie widział tego Thomas. Jego rocznik ma bardzo specyficzny rozkład zajęć i niestety....zaledwie kilka razy przetną się ich szlaki. Jednak nie mógł być zbyt natarczywy...

-Wszystko w porządku?-dziewczęcy głos wyrwał go z zamyślenia, przez co spojrzał na intruza, który przełamał ponownie barierę ciszy w jego zasięgu. Granger trzymała w swoich rękach opasły tom jakiejś encyklopedii i lekko przerażona patrzyła na chłopka. Najpewniej bała się jago przeszywającego i nieuprzejmego spojrzenia, jednak chęć pomocy była o wiele silniejsza niż zwykły strach.

Przez umysł Luke'a w ledwie ułamek sekundy pojawił się kolejny plan. Zamiast ich wszystkich rozdzielać powoli, wbije się w ich grupkę dzięki...właśnie tej dziewczynie...a potem rozbije ich od środka.

-Oczywiście-powiedział spokojnie, chociaż nie potrafił odezwać się mniej oschle do tej szlamy.- Uniknąłem wszystkich uderzeń, więc nie ucierpiałem-powiedział lekko przeklinając wyższość w swoim głosie.

-Oh...okej...-powiedziała niepewnie dziewczyna, kiwnęła na niego głową i odeszła bez słowa zbijając z piedestału chłopaka.

"To....będzie trudniejsze niż myślałem." Mruknął w głowie.

 W końcu cała klasa została wprowadzona do sali Profesora Snape'a, a Evans spojrzał na tablicę i dostrzegając temat dzisiejszych zajęć "korzonki stokrotki", zachciało mu się wyć z nudów. Chłopak usiadł w jednej z przednich ławek widząc, że nie ma już miejsca nigdzie indziej. Nie obawiał się pytań, więc nie przeszkadzało mu to....tylko towarzysz w ławce był dość niedobrany.

Draco Malfoy przyglądał mu się z rezerwą, jednak tylko wprawny obserwator mógł to dostrzec. Evans jednak sprawnie ignorował świdrujące go spojrzenie, jedynie raz gdy był pewny, że Snape, który również przyglądał mu się szukając czegokolwiek w jego zachowaniu, za co mógłby pójść do kozy, nie przygląda się im, wysłał jedno, bardzo krótkie i nienawistne spojrzenie, co uciszyło platynowowłosego. Luke lekko przeklął swoją sadystyczną część. Kochał oglądać jak ludzie się go boją....ale teraz musiał się uniżyć, bo zaprzepaści swoją misję.

Lekcja lub raczej wykład na temat tej jednej idiotycznej rośliny skończył się, a jego klasa kierowała się do następnej sali. Transmutacja.

Tym razem Evans jednak uznał, że musi się postarać...i musiał ściągnąć na siebie uwagę, i zdobyć uznanie Granger i Malfoy'a...Weasley i tak jest nic nie warty. Mało przemówi mu do rozumu, więc nie ma sensu bawić się w przyjaciela rudzielca.

Wchodząc więc do sali wybrał jedną z środkowych ławek. Jakiś ślizgon usiadł obok niego, ale zielonooki miał głęboko w poważaniu jego obecność. Widząc McGonagall już wiedział co zrobić.

-W tym roku będziemy korzystać z podręcznika "Natychmiastowa transmutacja". Będziecie używać tej książki, aż do piątek klasy. W tym roku nauczycie się...-mówiła, przejeżdżając wzrokiem po klasie, aż w końcu Luke dojrzał szansę i gdy tylko jej wzrok powoli toczył się w jego stronę ten przewrócił ostentacyjnie oczami, by Profesor zauważyła to bez problemu. Kobieta zatrzymała się i szybko przejechała listę uczniów w głowie szukając tego jednego, aż w końcu zrozumiała kim jest chłopiec.- Panie Evans...-zaczęła, a widząc, że chłopak zwrócił na nią uwagę ciągnęła.- Czyżby uważał Pan, że moje lekcje są za łatwe?-zapytała wyraźnie zdenerwowana.

Evans tylko na to czekał. Jednak nie miał zamiaru jej zgnieść i pokazać jak bardzo jej nie szanuje...nie...to nie zwróci uwagi Granger, a tym bardziej Adams'a, musiał być "potulnym" i wyjątkowo dobrym uczniem. Z lekkim wstrętem w środku wstał i lekko się pokłonił kobiecie udając szacunek.

-Przepraszam, że tak odebrała Pani Profesor moje zachowanie...jednak dla mnie transmutacja na tym poziomie jest dość prosta i podstawowa, stąd moje znudzenie-powiedział, wręcz ociekając respektem, a wszyscy w klasie aż drgnęli na jego zimny i oschły głos, jednak...może po prostu to była jego barwa głosu i nic nie mógł z tym zrobić.

-Aż tak cenisz swoje możliwości, Panie Evans? Więc może przedstawisz je na środku klasy-powiedziała kobieta.

Chłopak powstrzymał się od komentarza i wyszedł przed klasę, lekko dezorientując nauczycielkę, jednak szybko opanowała swój wyraz twarzy.

Kobieta postawiła na stoliku przed chłopcem zwykły nudny drewniany klocek, który następnie zamieniła w czajnik.

-Zamień go w żółwia-powiedziała kobieta, a Luke spojrzał na nią i machnął różdżką perfekcyjnie wykonując zaklęcie. Widząc lekkie zaskoczenie na jej twarzy i czując wbite spojrzenia w swoje plecy machnął ponownie różdżką i zmienił żółwia w sowę, a zaraz po tym w lornetkę, po czym zniknął przedmiot.

-Z całym szacunkiem...przeczytałem ten podręcznik w wieku siedmiu lat-powiedział.- Znam kluczowe zaklęcia i potrafię je wykonać-powiedział dumnie.- Nadal przepraszam za przerwę w lekcji-powiedział lekko schylając głowę i siadając na swoim miejscu pozostawiając klasę oszołomioną.

Kątem oka dostrzegł iskierki w oczach szlamy i uśmiechnął się w duchu do siebie.

"Idzie mi coraz lepiej..." Pomyślał.

Spadkobierca Czarnego Pana |Harry Potter|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz