Rozdział 24

148 21 3
                                    

Luke siedział samotnie przy stoliku Gryfonów. Pierwszy tydzień minął, a on nie wykonał za wiele ruchów w stronę szlamy i reszty tej zgrai. Po prostu nie potrafił podejść. Czuł się nie na miejscu, a lata bycia praktycznie odciętym od innych ludzi, sprawiały, że ciężej niż komukolwiek innemu było dla niego zbliżenie się do Thomas'a.

Westchnął zmęczony i wstał ze swojego miejsca zatracając się w myślach. Planując i zastanawiając się jak zmusić tamtych by jako pierwsi podeszli do niego. Szedł powoli przez korytarz gdy nagle uderzył w niego...pewien pomysł.

Musiał tylko...odrobinę zamieszać.

Szedł powoli przez Hogwart szukając odpowiednich osób do planu, gdy nagle stanął przed zaskakującym obrazkiem. Draco patrzył ze wstrętem na jednego ze starszych Ślizgonów, a ten wyraźnie nie miał dobrych chęci wymierzonych w jego stronę. Dłoń nieznanego mu chłopaka uniosła się wraz z różdżką, która wypadła z rąk nieznajomego, a zaraz za nią na ziemię padł i właściciel.

Evans...nie miał pojęcia czemu nagle zareagował w taki sposób. Jednak nawet nie pomyślał....nie przemyślał swojego ruchu, czy skutków, a przeciwnik już leżał zdjęty paraliżem na podłodze, a blond włosy chłopak patrzył na niego podejrzliwie.

Luke złapał jego wzrok i po chwili zniknął w sąsiednim korytarzu bez słowa.

Przeklął się w duchu. Miał zamiar napędzić Thomas'owi kłopotów i "uratować" go z nich...ale teraz najwyraźniej nie mógł...byłoby to zbyt podejrzane.

Zacisnął zęby wkurzony na siebie. Powinien myśleć nad swoimi ruchami...dlaczego obronił tego blondyna? Bo pewnie uważa go za dobrego sługę dla swojego Pana, tak jak starszy Malfoy...tak...tak, to pewnie przez to...prawda?

Westchnął przeciągle niepewny co do swojego wytłumaczenia i poszedł dalej. Musiał pomyśleć...co robić dalej. Jak dalej rozwinąć swoją sytuację.

Dni mijały, a chłopak odrobinę zaczął wątpić, że mu się uda cokolwiek osiągnąć. Wrzesień usunął się z kalendarza i nim się obejrzał mijał drugi tydzień października, a on był tam gdzie zaczynał....tym razem jednak to on otrzymał miano kujona w swoim roczniku, a Thomas i jego gromadka przestała zwracać na niego uwagę....co gorsza...Adams zmienił swoją rutynę i Luke nie miał pojęcia jak teraz złapać czarnookiego w sidła swojego Pana.

Może powinien zgłosić się do Hermiony po "pomoc", ale to byłoby przecież zbyt dziwne, chyba wie już jaką jest osobą. Nie poprosiłby o pomoc nigdy...nikogo...

Może wykorzystałby to, że uratował raz Malfoy'a? Pewnie od razu doniósł by reszcie, gdyby Luke zaczął go szantażować lub prosić o przysługę.

A może powinien zaszantażować Weasley'a? Przecież wie jak sprawić by ta jego siostrzyczka się obudziła...nie...to był zwykły półgłówek, który rozpowiedziałby to wszystkim i tylko pogorszył sprawę.

Ku swojemu zdenerwowaniu nie miał nic na Thomas'a....nie wiedział co lubił, jaki był dokładnie...nie znał go...i dopiero teraz sobie to uświadomił. Mimo to nienawidzi go nawet teraz.

Idąc tak bez celu korytarzem łupnął głową o coś twardego i zaskoczony podniósł wzrok by zobaczyć...jakiegoś osiłka?

Chłopak, najpewniej piątoklasista złapał go za koszulkę i podniósł do góry zaciskając palce na niej, mocno irytując Luke'a. 

-Patrz jak leziesz, kujonie!-warknął mu prosto w twarz spluwając na nią.

Evans niezauważenie złapał za swoją różdżkę, jednak nagle zaskoczony zobaczył jak napastnik przeleciał przez korytarz, a brązowooki poczuł jak ktoś łapie go w pasie by nie padł na ziemię. Spojrzał na "wybawiciela" i pobladł widząc czarne włosy i czarne oczy.

-Widzę, że księżni...-zaczął chłopak, jednak nie dokończył, bo pięść Luke'a przerwała mu, a chrupnięcie w nosie Adams'a było słyszane w całym korytarzu. Evans zawahał się i zamrugał patrząc na Thomas'a i zauważając, że obok niego stoją jego przyjaciele.

Draco uniósł brew spojrzał wprost w oczy wyrwanego ze swojego świata Luke'a i wzruszył ramionami.

-Po pierwsze należało mu się, po drugie zdziwiłbyś się, gdybyś wiedział jak często to się zdarza-mruknął, a Granger westchnęła jakby była przyzwyczajona do widoku krwi czarnowłosego, tylko Weasley wysyłał mu nienawistne spojrzenie.

-Co to ma znaczyć?-nagły zimny głos wbił się w ich głowy, a Snape wyraźnie był zdezorientowany oraz wściekły widząc Ślizgona pośród Gryfonów i tego całego zamieszania.

***

Luke siedział z resztą zamieszanych w gabinecie dyrektora, który słysząc o bójce z udziałem Evans'a od razu z zainteresowaniem zechciał wysłuchać ich wszystkich. Po kilku chwilach westchnął i odesłał piątoklasistę do McGonagall, która miała nałożyć na osiłka stosowną karę, jednak poprosił by trzecioroczni i, już opatrzony, Thomas zostali. Uśmiechnął się od ucha do ucha patrząc na nich, a zielonooki już żałował swojego istnienia.

Ku zaskoczeniu jednak Luke'a, nie zwrócił się najpierw do niego, a do Adams'a.

-Thomas...cieszę się pomogłeś przyjacielowi w potrzebie, ale proszę cię....nie molestuj moich studentów-powiedział powstrzymując głupkowaty uśmiech.

Adams pobladł spuszczając głowę, a Hermiona westchnęła ostentacyjnie.

-Wybacz dyrektorze...on ma specyficzny rodzaj humoru-powiedziała chcąc bronić przyjaciela.

-Tak, tak wiem...ale Luke nie wiedział i dlatego zareagował w taki brutalny sposób...a przechodząc do tego...-zaczął i uchwycił spojrzenie zielonookiego.- Masz coś do powiedzenia Luke.

"A żebyś się zdziwił stary durniu" warknął chłopak w głowie jednak zdusił swoją dumę. Musiał się zbliżyć...a to była idealna chwila. Wstał i obrócił się przodem do czarnookiego po czym lekko skłonił głowę.

-Przepraszam, że złamałem ci nos zaraz po tym jak uratowałeś mi skórę-mruknął, o dziwo...nie było to aż tak trudne jak się spodziewał.- Jednak jeśli jeszcze raz coś takiego zrobisz nie tylko on ucierpi-powiedział wbijając morderczy wzrok w chłopaka. 

Nagle temperatura w gabinecie opadła, a dzieciaki przerażone spojrzały na zielonookiego z przejęciem i czystych strachem, jednak wszystko zniknęło jak przy dotknięciu magicznej różdżki, lub raczej dłoni Dumbledore'a, która spoczęła na brązowej czuprynie chłopaka i zmierzwiła mu włosy.

-Nie strasz innych uczniów-upomniał go dość łagodnie starszy mężczyzna i uśmiechnął się do dzieciaków.- Luke nie potrafi zawiązywać znajomości....za bardzo się boi-powiedział klepiąc go po głowie.

Chłopak warknął patrząc ostro na dyrektora.

-A kto nie potrafił przez dwa lata podejść do kogokolwiek by poprosić o pomoc?-zapytał się czarodziej.-...i kto nadal tego nie potrafi?

Luke już chciał mu odpowiedzieć złośliwie, jednak lecąca w jego stronę książka przeszkodziła mu.

-Żebyś się nie nudził...-powiedział dyrektor z uśmiechem.- Masz przeczytać tą książkę do następnego tygodnia, a ja cię z niej przepytam-powiedział i spojrzał na grupkę przyjaciół, która przyglądała się ich relacji z mieszanymi uczuciami.- Dla was też mam zadanie...z tego powodu, że Luke przez ostatnie dwa lata ignorował moje zadania oraz polecenia, chcę byście mu pomogli je dopiąć-oznajmił z miłym uśmiechem, a wszyscy  nagle stracili kolory na twarzach.

Spadkobierca Czarnego Pana |Harry Potter|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz