Rozdział 29

132 21 2
                                    

Luke westchnął głośniej nadal czując otumanienie, jednak ból oraz zmęczenie w końcu go zostawiły. W końcu mógł się skupić na czymś więcej niż oddychaniu i hamowaniu jęków. Czemu tym razem było aż tak źle? Dlaczego cierpienie trzymało go tak długo? Czy to z powodu tego że Voldemort teraz był wściekły...czy...czy to z powodu jego nowej runy? 

Przetarł oczy i wsłuchał się w wykład, który rozbrzmiewał w sali za nim. Lekko zmarszczył brwi słysząc słowa nauczyciela.

"Materiał czwartej klasy..."pomyślał. Spojrzał na zegar, który rozwiał jego wątpliwości. Za kilka minut kończy się lekcja OPCM Thomas'a, a zaczyna jego rocznika. Westchnął pod nosem. Czuł się na tyle dobrze, że będzie mógł wrócić na dwie ostatnie lekcje.

W tym czasie Remus kończył już swoje zajęcia, które spędził na ukradkowym obserwowaniu czarnookiego Adams'a. Kończąc zajęcia zatrzymał go w przejściu i poprosił by zaczekał i wpuścił trójkę swoich przyjaciół. Sam skierował się do swojego gabinetu.

Adams wydawał się mocno zmartwiony i nie mógł tego ignorować, chyba spojrzenie na śpiącego w spokoju Luke'a nie będzie aż tak wielkim wykroczeniem. 

Nie lubił gdy jego uczniowie zamartwiali się bez potrzeby. Wszedł więc do gabinetu zostawiając lekko uchylone drzwi. Ku jego zaskoczeniu Luke siedział wyprostowany i spojrzał na niego lekko nieobecnym wzrokiem.

-Czujesz się lepiej?-zapytał i tak jak się spodziewał...nic nie zostało ruszone oraz nie dojrzał żadnej łuny jakiegoś zaklęcia. Czyli rzeczywiście...Luke nie udawał i był jedynie chory. Ku swojemu zaskoczeniu dojrzał również brak czarnej magii pętającej jego szyję.

-T-tak...-mruknął chłopak niepewnie.- Jeśli profesor pozwoli chciałbym wrócić na lekcję-mruknął.

-Dyrektor zapewnił ci usprawiedliwioną obecność do końca dnia...

-Jednak nadal wolałbym uczestniczyć w zajęciach-przerwał chłopak.- Wolałbym nie mieć wielu zaległości.

Lupin uniósł brew niedowierzając. Gdy dzieciak był chory...wydawał się bardziej ludzki...nie był maszyną.

-Nie miałbyś żadnych-powiedział mężczyzna.-Przecież twoja wiedza wykracza poza materiał. Jeden dzień przerwy cię nie pogrzebie.

-N-nadal się upieram...to nie jest nic poważnego, więc wolałbym wrócić na zajęcia-powiedział.

Nauczyciel chciał się dalej spierać z nim, jednak jedynie westchnął, czując upór chłopaka. Przypominał mu...Lily...jego przyjaciółkę Lily. Teraz gdy tak na niego patrzył, oczy chłopaka były również wręcz wyjęte z jej obrazka, a twarz miała coś w sobie z James'a. Szybko jednak zatrzymał te myśli. 

Wczorajsza ucieczka Syriusza za bardzo na niego wpłynęła. Widział coś czego nie ma.

-Niech ci będzie-mruknął.- Jednak wolałbym byś następnym razem został jednak w skrzydle medycznym, nie przeszkadza mi przyjmowanie cię do mojego gabinetu, ale nie jestem profesjonalną pielęgniarką by się opiekować dziećmi w takim opłakanym stanie-powiedział mężczyzna.

-Obiecuję, że nie zobaczy mnie już profesor w takim stanie-zapewnił chłopak, a Lupin aż zadrżał ze złości.

-Nie zobaczę, bo postarasz się lepiej ukrywać, czy już nie będzie po prostu drugiej takiej sytuacji?-zapytał wbijając wzrok w chłopaka, a nie słysząc odpowiedzi aż ugryzł się w język by nie wybuchnąć.-Idź już-mruknął i spojrzał na stolik, przypominając sobie coś.-Nie jadłeś nic prawda?-zapytał jednak nie oczekiwał odpowiedzi. Chłopak nie był wczoraj na kolacji, ani dzisiaj na śniadaniu, więc musi umierać z głodu.- Żebyś nie zemdlał możesz zjeść czekoladę-powiedział i wyciągnął ją z szuflady by podać chłopakowi. Patrząc mu w twarz nie mógł powstrzymać zdziwienia, gdy zobaczył lekko zamglone i nieobecne spojrzenie chłopaka, oraz strach zmieszany z czymś...czego nie mógł określić.

-N-nie....nie lubię czekolady-mruknął chłopak nieobecnie i wycofał się chcąc wyjść z pomieszczenia. Otworzył nagle drzwi i ku jego zaskoczeniu otworzył drzwi na oścież, a zaraz za nimi stała gromadka Thomas'a, która przyłapana na podsłuchiwaniu patrzyła przerażona na niego.

Evans westchnął cicho.

-Wiedziałem, że tu stoicie od samego początku-mruknął bez cienia zaskoczenia.- Jak chcecie kogokolwiek śledzić to najpierw zakryjcie swój ślad magii oraz...oddychajcie ciszej-prychnął pod nosem i ominął ich.

Thomas i reszta zamrugali zaskoczeni. Luke...prychnął? Wyglądał na odrobinę wykończonego i chorego...ale aż tak by się w pewnym sensie "zaśmiał"? Nigdy nie widzieli by wysłał im nawet pół uśmiechu, a teraz...tak po prostu wyśmiał ich.

W głowie Adams'a dodatkowo lekko zapaliła mu się dość dziwna i nieznana do tej pory lampka...do tej poru czuł współczucie do chłopaka, ciągnęła go do niego zagadka...te oczy...wiedza...lubił chłopaka za to, chociaż jego głos był zimny, a charakter nie przyjemny jednak w tym momencie ten śmiech....to zaledwie prychnięcie, sprawiło, że aż poczuł jak zabiło mu serce. Luke w tej jednej sekundzie wydawał się cieplejszy, bardziej skryty i...skrzywdzony,  nie oschły, nie cyniczny...

Zamrugał lekko i odrobinę opuścił głowę. Gdyby nie ostrzeżenie dyrektora chłopak nie miałby skrupułów i spojrzał we wspomnienia Luke'a. Chciał wiedzieć co przeżył, co czuł, co myślał, jakby w jednej chwili stało się więcej niż tylko zalążek wesołości.

-Hej, w porządku?-zapytała Hermiona widząc jak w jej przyjacielu, aż buzują myśli.

Thomas wyrwany z myśli spojrzał na nią zaskoczony.

-T-tak...tylko Luke zaskoczył mnie...tym...-mruknął.

-Nie tylko ciebie-powiedział Lupin i podszedł do dzieciaków.- A teraz chyba muszę wam zrobić wykład o podsłuchiwaniu nauczycieli-powiedział groźnie.

********************************************

Dotrzymałam słowa <3 
:">

Spadkobierca Czarnego Pana |Harry Potter|Where stories live. Discover now