Rozdział 35

212 19 6
                                    

Remus podszedł do chłopaka i przyjrzał się jego twarzy.

-...Dumbledore kazał mi pilnować chłopaka...bo niestety najwyraźniej ktoś bardzo chce mu uprzykrzyć życie-mruknął i spojrzał na śpiącego chłopaka, który był pod wpływem eliksiru Słodkiego Snu.- Można powiedzieć, że ostatnie dwa ataki były dość brutalne...-mruknął i dojrzał cień na twarzy Luke'a.- To twoja wina...-westchnął.-...Nie wykręcaj się...-powiedział od razu nie czekając na sprzeciw od chłopaka.- Nie mam dowodów i nie będę starać się ich znaleźć, bo wiem że dyrektor się tobą zajmie...lub raczej już zaczął-mruknął.

Luke warknął coś pod nosem i odwrócił się by odejść w swoją stronę. Remus jednak czuł że nie powinien chłopaka teraz puszczać....był czegoś blisko...przełamania go? Nie wiedział jednak chciał potwierdzić swoje przypuszczenia co do jednej sprawy.

-Jesteś synem Avery'ego Evans'a, prawda?-zapytałam, a zielonooki zatrzymał się w pół kroku.-...Nie musisz iść za nim...

-Chciałbym-mruknął Luke przerywając mu. Chłopak aż drżał w środku ze wściekłości, nienawidził tej osoby, a nazywanie go synem tej parszywej kreatury było jak szczucie wściekłego psa.- Nie nazywaj mnie jego synem-warknął pod nosem.

-....Ta....nikt nie zasługuje na to miano-mruknął Lupin.-Nie wierzę, że ktoś mógł pokochać takiego potwora-warknął pod nosem nieświadomy. Dlatego nikt nie zauważył tego...nikomu przez myśl nie mogłoby przejść, że ten potwór mógłby mieć dziecko...

-Bo tak jest-mruknął Luke i złapał spojrzenie nauczyciela. Cała nienawiść aż buzowała w nim. Palce zacisnęły się w pięść, a Luke nie mógł powstrzymać słów płynących z jego ust. Od tak dawna chciał to powiedzieć, ale nie mógł...bo jego ojciec był poważanym wzorem dla chorych Śmierciożerców.- Nie mam jego krwi w sobie. Przynajmniej z tego jednego mogę być dumny.

Chłopak wyszedł ze skrzydła szpitalnego zostawiając profesora w sali. Ten lekko się uśmiechnął. Nie wiedzieć czemu...polubił chłopaka. Nie był idiotą kroczącym za Avery'm. Nie był złą osobą, która myśli, że robi dobrze...on po prostu...nie ma wyjścia? 

Remus podrapał się po szyi. Obawiał się co może wygrzebać spod tej bariery, którą miał na sobie Luke...jednak ciekawość i chęć pomocy była większa niż obawy...Może nie mógł tak jak Syriusz rzucić się w pościg za Harry'm...ale mógł pomóc tym, którzy tego najbardziej potrzebują...a najwyraźniej Evans, potrzebował go...bardzo.

Westchnął i zakrył czarnowłosego kocem. Syriusz musiał przesiedzieć w Hogwarcie jeszcze kilka miesięcy...wtedy będzie mógł uciec...jak najdalej stąd....lub raczej....za śladem Harry'ego.

***

Mijały dni, aż przyszła ponura wiosna, a Luke czuł się coraz gorzej. Kilka razy czuł jak jego Pan się denerwuje, a on odczuwał tego skutki. Nie tylko to jednak go ubodło. Mimowolnie zaczął porównywać się z innymi i dostrzegł...jak wiele rzeczy brakuje mu...nie miał wyrobionego charakteru...wydawał się bardzo prosty....bardzo....mdły...im dłużej patrzył na grupkę Thomas'a, z którymi zaczął spędzać więcej czasu....tym bardziej czuł tą różnicę. 

W mowie....w ruchach...widać to było na odległość.

Westchnął zmęczony. Chciał mieć charakter...ale nie mógł go posiadać by być dobrym pionkiem.

-Wzdychanie dobrze ci wychodzi-prychnął Adams siadając obok niego.

-Dzięki, ale na pewno nie wychodzi mi to tak dobrze jak tobie-prychnął. 

-Skąd to możesz wiedzieć?-zapytał się czarnowłosy.

-Jestem przekonany, ale jak chcesz mogę sprawdzić dzisiaj w nocy-odgryzł się chłopak. Nie wiedział czemu, ale takie odzywki zawsze wyłączały Thomas'a z gry na kilka minut. Przynajmniej teraz da mu spokój i będzie mógł spokojnie zjeść.

Luke powoli jadł śniadanie, gdy brązowooki przetwarzał słowa, a reszta zgrai przysiadła się do nich. Od jakiegoś czasu zaczął siadać przy ich fragmencie stolika powoli czując że znalazł miejsce w tej grupce...przynajmniej Weasley nie pałał do niego tak czystą nienawiścią...przynajmniej nie w obecności przyjaciół.

Hermiona przysiadła się z drugiej strony Luke'a, a pozostała dwójka usiadła naprzeciw. Rzucili przelotne spojrzenie na Adams'a, który wydawał sie odrobinę czerwony na twarzy, a zaraz po tym na spokojnego Luke'a.

-Nie wiem jak to robisz, ale znów się zawiesił-mruknął Draco.

-Sam nie wiem o co mu chodzi-powiedział wzruszając ramionami.

Westchnął ponownie, a Thomas aż drgnął.

-Chyba coś ciekawego nas ominęło-mruknął Malfoy po czym spojrzał na jedyną dziewczynę w towarzystwie, by zmienić temat.-Hagrid nas wołał prawda?-zapytał spokojnie.

-Mhm...chciał byśmy spotkali się przed południem.

Evans zamyślił się odrobinę. Nigdy nie wszedł do domku Hagrida, ich nauczyciela Opieki nad magicznymi stworzeniami. Pół olbrzym wydawał się miłą osobą....przyjazną i nikt oprócz nielicznych wypowiadał się o nim w nieuprzejmy sposób. Mimo to Luke nie miał jakoś chęci by się zbliżyć do mężczyzny....nie wiedział czy to "zasługa" jego przyszłości, czy po prostu rasizm odzywa się w jego wnętrzu jednak wolał pozostać neutralny...z dala od tego....profesora.

Hermiona wbijała wzrok w Evans'a który znów stracił kontakt z rzeczywistością, o dziwo wiele razy mu się to zdarzało...niestety. Co nie bardzo podobało się im, jednak nie wiele mogli zrobić. Thomas wiele razy zastanawiał się jak obejść zakaz dyrektora i dowiedzieć sie chociaż odrobinę o zielonookim. Coś mu nie grało....to ciągłe zawieszenie i brak zdecydowanych działań, jakby był wycofany i nie wiedział jak się czasami zachować...lub wiedział, ale nie miał na to pozwolenia.

-Idziemy?-zapytał się Ron wstając z miejsca i wręcz ciągnąc pozostałą grupkę wzrokiem.

-A ty księżniczko idziesz, czy Hagrid musi wysłać ci specjalne zaproszenie?-zapytał lekko drwiącym tonem Thomas, co Luke zignorował.

-Zaprosił was, nie mnie...-zaczął Evans, na co przerwał mu Draco.

-Nie dał listy gości, a im więcej tym raźniej-powiedział, a Evans coraz bardziej wątpił, że Malfoy wylądował w Slytherinie.

-Za dużo spędzasz czasu z Thomas'em Ślizgonie-mruknął Luke, ale nie wiele więcej miał do gadania, bo zaraz po tym został poderwany...lub raczej brutalnie odciągnięty od stołu.

-Idziemy!-krzyknął radośnie Thomas.

"Na Merlina!" Warknął w głowie zielonooki. " On na prawdę jest synem mojego Pa....Voldemorta...?!" 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 16, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Spadkobierca Czarnego Pana |Harry Potter|Where stories live. Discover now