Rozdział 25

121 20 1
                                    

Luke wysłał wściekłe spojrzenie dyrektorowi, aż wrząc w środku, jednak nawet nie warknął w jego stronę. Atmosfera która się wytworzyła wokół niego dosadnie mówiła o tym, jak bardzo nie podoba mu się ten pomysł.

Dyrektor zignorował groźne łypanie chłopaka i klasnął w dłonie.

-Jeśli to wszystko, to możecie już iść-powiedział wyganiając ich z gabinetu. Przez tak nagłe pozostawienie ich na korytarzu nawet Evans poczuł brzemię zrezygnowania i niepewności, jakie wydobywało się ze stojących dzieciaków przed nimi. Zagryzł więc zęby i bez słowa odwrócił się do nich plecami chcąc odejść jak najdalej.

-Zaczekaj...-zaczęła Hermiona, a on westchnął.

-Nie ma mowy byście mnie pilnowali....trzymajcie się swoich tyłków-warknął i odszedł w swoim kierunku.

Jednak ku jego zaskoczeniu grupa pobiegła za nim.

-Nie mamy nic przeciwko pilnowaniu i twojej...-zaczął Thomas jednak się powstrzymał.- Nie...to źle brzmi.

Luke stanął i spojrzał na nich. Thomas oraz Hermiona wydawali się zainteresowani nim i po prostu przyjaźnie nastawieni, chociaż mogły być to tylko pozory, Malfoy był...obojętny, a Weasley wręcz kipiał z nienawiści.

-Podziękuję. Dobrze radziłem sobie sam przez całe życie-burknął chłopak i odwrócił się do nich plecami. Wolał zawalić misję, niż w taki sposób się do nich zbliżyć.

-Skoro nie chce to...-zaczął rudzielec, jednak wzrok jego przyjaciół go uciszył.

-Chcesz czy nie-zaczął Draco.- Dyrektor kazał....

-Więc go olejcie, tak jak ja to robię właśnie z wami-prychnął chłopak i odszedł zostawiając grupkę.

***

Luke siedział w bibliotece opierając twarz na ręce wyraźnie znudzony. Mimo jego usilnych starań ta zgraja była jak muchy, które nie dało się odgonić od...cóż...trafne porównanie przyszło mu do głowy, jednak zignorował swoje myśli i znów spojrzał na mugolkę, która czytała książkę z zainteresowaniem.

Evans spojrzał na swój egzemplarz i niemrawo przeleciał wzrokiem kilka kolejnych linijek.

-Dlaczego cię to nie interesuje?-zapytała nagle dziewczyna przerywając wszystkim naukę.

Każdy z grona znalazł sobie coś do czytania od zadań domowych, po naukę do pytania, aż do czytania jakiś innych wypocin...z czego on raczej po prostu siedział i mącił wzrokiem po pokoju.

-Bo już to czytałem...-mruknął z westchnieniem.

-Przecież...-zaczęła dziewczyna, a Luke tylko przewrócił oczami, zamknął egzemplarz od Dumbledore'a i odwrócił ją do dziewczyny.

- Poranna pora jest najlepsza na czytanie-odpowiedział jej. Rzeczywiście przeczytał tomik jednym tchem wstając z samego rana, nie było tam żadnych pociągających historii, więc teraz jedyne co mu pozostało to czekanie jak ci nieudacznicy skończą swoje zadania, a on będzie mógł zająć się sobą...chociaż, nie do końca miał co robić.-Masz-mruknął, a książka przesunęła się w stronę dziewczyny.- Tak na prawdę czytałem te brednie, które Dumbledore kazał mi studiować...to, że nie chciałem odpowiadać na jego pytania to inna sprawa.

Mruknął i ukradkiem spojrzał na zadanie Thomas'a.

-Masz błąd w drugim zadaniu, trzecim przykładzie-powiedział nawet za bardzo się nie skupiając.

Weasley wstał wściekły i łypnął groźnie na Luke'a.

-Skąd tyle wiesz i potrafisz co? Założę się, że nigdy nie miałeś przyjaciół i tylko książki chciały przebywać z tobą w jednym pokoju-powiedział uśmiechając się jakby właśnie wygrał kłótnie. Reszta towarzyszy już chciała stanąć w obronie chłopaka, jednak Evans zupełnie nie zauważając tego wtrącił się im tuż przed pierwszymi literami.

-Mówisz to tak jakbyś odkrył coś nowego-spojrzał zupełnie niewzruszony na Ron'a, a reszta uciszyła się, myśląc, że fala wrogiej aury znów spadnie na ich barki, jednak o dziwo...Luke wydawał się nie przejmować słowami Weasley'a.- Książki są mniej nieobliczalne niż ludzie, a "przyjaciele" nie są potrzebni mi do życia, co Dumbleodre najwyraźniej nie potrafi zrozumieć, dlatego was przydzielił do pilnowania mnie. 

Powiedział wprawiając w poczucie winy Weasley'a, jednak Thomas słysząc to od razu podchwycił temat nie będąc przekonanym czy to do końca prawda.

-Nigdy nie miałeś przyjaciół? Znajomych?-zapytał starając się ukryć radość z tych słów. Z jednej strony czuł się okropnie, że tak entuzjastycznie podchodził do tego, że ktoś inny cierpiał przez całe życie, ale nie mógł się mniej cieszyć na wieść o tym, że nie był jedyną osobą na tym świecie z takim startem.

-Miałem brata-mruknął po lekkim zastanowieniu, jednocześnie ton jego głosy stanowczo uciął rozmowę na ten temat.-....Malfoy masz błąd w trzecim zadaniu-powiedział praktycznie od razu i spojrzał w oczy Ron'a.- Od zadania drugiego w dół masz wszystko źle.

Ten znów poczerwieniał ze złości na twarzy, a Luke wyciągnął jedną  książek na półkach i zaczął czytać nie odzywając się do reszty.

To było trudniejsze niż myślał...rozmawianie z innymi osobami, które nie zapomną o nim....a tym bardziej, te które nie znają jego przeszłości...i to, że jest tylko pionkiem.


*****************************************************

Bardzo przepraszam za duże przerwy pomiędzy rozdziałami, ale dzisiaj dla was mały prezent, za ich brak :">

Spadkobierca Czarnego Pana |Harry Potter|Where stories live. Discover now