#25

14.1K 1K 72
                                    

Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak wściekły jak w tej chwili. Każdy skrawek mojego ciała palił żywym ogniem, którego nie mogłem ugasić. Byłem zły na samego siebie. Gdyby nie Caroline, wszystko wróciłoby normy, której tak bardzo potrzebowałem. Musiałem wiedzieć, że każda rzecz jest pod kontrolą. Nie potrafię myśleć, jeżeli mój założony plan zaczyna się psuć, ponieważ wtedy wariuję. Nie lubię być takim człowiekiem. Potrzebuję władzy w każdej dziedzinie mojego życia.

Spojrzałem w stronę lustra, które powoli zaczynało mnie drażnić swoim ustawieniem względem pomieszczenia. Podszedłem pod szafkę i gwałtownym ruchem wycelowałem w najbliższy obiekt swoją pięścią. Nie obchodził mnie ból fizyczny. Ból wewnętrzny załatwiał całą robotę.

- Przepraszam, to damska szatnia - wystraszony, damski głos rozległ się po całym pomieszczeniu, zwracając moją uwagę. Spojrzałem na lustro, zostawiając wzrok na dopiero co przybyłej kobiecie.

Prychnęłam w jej stronę, ponieważ jej słowa nie robiły na mnie wrażenia.

- Jestem to, bo mogę - odpowiedziałem jej opryskliwie, ponieważ nie miałem dobrego humoru, a ta dziewczyna powoli zaczynała działać mi na nerwy swoją obecnością.

- W takim razie, gdzie mam się przebrać? - odwróciłem się do niej i od razu złapałem z nią kontakt wzrokowy.

Wiedziałem, jakie są konsekwencje bycia niemiłym dla klientów, ale teraz gówna mnie to obchodziło.

- Spokojnie, i tak bym nie patrzył - usiadłem na najbliższym krześle, kładąc ręce na kolanach, by w wolnej chwili zacząć ją masować. Ból dopiero teraz zaczął napływać do moich żył, ale ja i tak czułem się już jak wyrzuty.

- Skąd Pan się wziął? - Kobieta stanęła przede mną z rękami założonymi na piersi. - Jeszcze nigdy nie poznałam tak aroganckiego i chamskiego mężczyznę.

Jej słowa niewiele mnie obchodziły. Ona mnie nie znała. Nie mogła mnie oceniać po kilku zdaniach, które pomiędzy sobą wymieniliśmy.

- Masz coś jeszcze do powiedzenia? - wstałem z miejsca, przez co dziewczyna szybko cofnęła się o kilka kroków w tył.

Widziałem w jej oczach strach, przez co zrobiło mi się trochę żal. Fala ciepła rozeszła się po mojej skórze, kiedy przypomniałem sobie twarz mojej ukochanej.

- Oby twoja żona przejrzała na oczy i zobaczyła jakim jesteś człowiekiem - spojrzała na moje dłonie.

Zacisnąłem zęby ze zdenerwowania. Wiedziałem, że noszenie obrączki na palcu, to był zły pomysł. Przez mój charakter dużo osób zaczyna mi grozić utratą dobrego małżeństwa, ale ja wiem, że wszyscy są w błędzie. Zawsze byli.

Bez słowa opuściłem moje towarzystwo, wchodząc na wielką halę, przepełnioną po brzegi ludźmi. Nie byłem pewny, czy w ten sposób znajdę Holly, ale zawsze mogłem próbować.

- Hej, szefie - usłyszałem dobrze znany mi głos.

Leò

- Cześć - usiadłem na stołku barowym, kładąc ręce na blacie mahoniowego stołu.

Uśmiechnąłem się do mężczyzny sztucznie, jednak on tego nie zauważył.

Leò był wysokim, postawy blondynem. Był wysportowany, przez co dziewczyny szybciej się do niego kleiły.

- Jak tam dzisiejszy ruch? - zagadałem.

Leò postawił szklankę wody przede mną, ponieważ zawsze zamawiałem tylko to, gdy odwiedzałem siłownię. Wszyscy znali juz moją rutynę, dlatego cieszyłem się, kiedy dostałem upragniony przedmiot. Byłem strasznie spragniony i zdenerwowany.

- Jak narazie idzie świetnie - wyszczerzył się w moją stronę, a ja już wiedziałem, że chodzi tu o jedną z naszych klientek.

Wszyscy trenerzy mogli flirtować z kobietami, które tu przychodziły, trenerki tak samo, jeżeli chodziło o mężczyzn. Wtedy ruch był większy, a ja cieszyłem się z nowo przypływających klientów.

- Kogo dzisiaj masz pod swoimi skrzydłami? - wymusiłem kolejny sztuczny uśmiech, jednak nadal cząstka wściekłego i zranionego mnie tkwiła w moim wnętrzu.

- Słodka blondynka i zabójczo seksowna szatynka - rozmarzył się, a ja zaśmiałem się z jego określenia co do kobiet.

- To muszą być jakieś niezłe sztuki - blondyn ochoczo pokiwał głową, zgadzając się z moimi słowami.

Wskazał mi ruchem szczęki, że dziewczyny chyba się zbliżają, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej. Obróciłem się na stołku i po chwili pożałowałem swojego czynu.

- Cześć, Leò - Holly stanęła koło mnie przy barze, chytrze się uśmiechając. Nie było po niej widać, jakby przed chwilą płakała. Wyglądała bosko w swoim stroju do ćwiczeń, przez co zalała mnie krew, kiedy zdałem sobie sprawę, że to o niej wspominał mój przyjaciel.

- Hej, mała - zacisnąłem mocno pięści pod stołem, żeby nie wybuchnąć w miejscu publicznym. - To jest mój przyjaciel, Harry.

Przedstawił mnie, a ja zaśmiałem się w duchu przez jego ruch. Holly odwróciła się w moją stronę, a ja od razu zmierzyłem ją wzrokiem. Nigdy wcześniej nie widziałem jej w takim stroju, przez co byłem zasmucony jak i zazdrosny. Wyglądała za dobrze w takich obcisłych ciuchach.

- My się już znamy - uśmiechnęła się do mnie, a ja wiedziałem, że to nie jest uśmiech, który jest zarezerwowany tylko dla mnie.

- Tak się składa, że jesteśmy...

- Dobrymi przyjaciółmi - dokończyła za mnie szatynka, przez co wzdrygnąłem się.

Westchnąłem przeciągle i spojrzałem w stronę Leò. Oczy mu się świeciły, co było równoznaczne z tym, że podoba mu się moja żona, a ja nie mogę nic z tym zrobić.

Jak wytresować faceta? [WERSJA WATTPAD]Where stories live. Discover now