#49

6.5K 554 25
                                    

3 dni później...

H A R R Y

Siedziałem w bez ruchu już dobre parę godzin. Mięśnie karku bolały mnie niemiłosiernie, a ręka już dawno zdrętwiała pod naciskiem opierającej się na niej głowy. Błagałem w myślach, aby sterta papierów na moim biurku zaczynała się zmniejszać, jednak co zdążyłem uzupełnić braki, Caroline przychodziła z kolejną porcją zaległych raportów i rachunków do podpisania i zatwierdzenia. Oczy miałem ledwo otwarte, a powieki pragnęły użyć siły grawitacji i w końcu odpocząć. Nie tylko one z resztą. Kątem oka spojrzałem na nierozpakowaną kopertę od mojego ojca, przez co mój zapał nieco się rozpalił, pozwalając mi oczyścić na chwilę umysł.

Pokażę mu, że to miejsce potrafi działać tylko ze mną.

***

- Idź do domu Harry, ja to załatwię - słyszę nad sobą głos, jednak nie potrafię przypasować do niego żadnej twarzy.

Gdy podnoszę wzrok napotykam współczującą minę Lizzy, mojej głównej sekretarki, przez co nieco się rozbudzam. Odklejam od swojej twarzy kawałek papieru, który przyczepił się do mojej twarzy w trakcie mojej chwilowej drzemki i z powrotem zagłębiam się w interesujący raport dotyczący wykazu podatków gruntowych na przyszły rok.

- Dam sobie radę, tylko przynieś mi jakąś mocną kawę - podnoszę swój kubek do ust, czując na wargach zimny napar, po czym wzdrygam się, czując gorzki smak niezmielonych ziarenek kawy.

- Harry, mówię poważnie. Wyglądasz okropnie. Poza tym Holly wydzwaniała do ciebie z milion razy. Pytała się, kiedy wrócisz - przeczesuję ręką, wpadające do moich oczu, włosy, dając sobie chwilę na przypomnienie sobie jaki jest dzień i która godzina.

Spoglądam szybko na zegarek, po czym przeklinam siebie w myślach, szybko ustalając plan B.

Dochodzi 22, a ja nadal siedzę w moim gabinecie po uszy zawalony robotą papierkową.

- Kurwa - wymyka mi się podczas zbierania wszystkich moich rzeczy rozwalonych na desce przede mną. Lizzy zdziwiona spogląda na mnie, jednak nie odzywa się ani jednym słowem, czekając na moje ostateczne słowa.

Dzisiaj mieliśmy zjeść z Holly romantyczną kolację. Obiecałem jej to kilka dni temu.

Kurwa.

- Zrób mi wykaz firm, które mogłyby zająć się kateringiem na bankiet Franklinów, po czym możesz iść do domu. Dzięki - wybiegam z pomieszczenia, później z budynku, szybko znajdując się w samochodzie.

Droga do domu nie zajmuje mi więcej niż 10 minut, przy lekkim nagięciu prawa drogowego na niektórych fragmentach drogi pośpiesznie parkuję przed domem, nie zawracając sobie głowy czekaniem, aż garaż by się otworzył. Już i tak byłem mocno spóźniony.

Zdyszany wbiegam na schody wejściowe, przyciskając palec do dzwonka domowego.

Chwilę później drzwi otwierają się, a przede mną staje uśmiechnięta Holly. Lekko marszczę brwi, ponieważ oczekiwałem innej palety uczuć na jej twarzy.

- Hej, przepraszam za spóźnienie - bąkam, przyciągając ją do siebie. Mocno całuję jej usta, nadal nie ufając jej humorowi. Może akurat ma okres. Lepiej nie ryzykować.

- Nic się nie stało. Miałam towarzystwo - marszczę brwi, jednak w głębi duszy dziękuję tej osobie za uniknięcia kolejnej kłótni z moją żoną.

Całuję Holly jeszcze raz, po czym wypuszczam ją z objęć, aby zdjąć z siebie wierzchnie okrycie.

- Kto cię dziś odwiedził? - mówię dość niewyraźnie, usiłując się z wieszakiem w szafce. Głupi płaszcz nie chciał się zmieścić. Muszę pomyśleć o jakimś pomieszczeniu, gdzie Holly będzie mogła zanieść wszystkie kurtki, których aktualnie nie używa, ponieważ to jej rzeczy powodują taki upych w szafie.

- Cześć, synu - słyszę za swoimi plecami, przez co niezauważalnie się wzdrygam.

- Hej - odwracam się, napotykając nieszczery uśmiech mojego ojca. Przełykam ślinę, poprawiając kołnierzyk mojej koszuli.


Dobra... Jeszcze 3 rozdziały i koniec.. Albo 2... Zależy od tego jak mnie zmotywujecie. Albo od tego, czy będzie mi się tyle chciało :P

Do następnego, moi kochani! :D






Jak wytresować faceta? [WERSJA WATTPAD]Where stories live. Discover now