#45

7.9K 626 30
                                    

Poranki często były czasem, kiedy czułam się najbardziej opuszczona. Odczuwałam wtedy pustkę, której nawet najlepszy wypieki Emily nie dał rady wypełnić.
Świadomość codziennego budzenia się samotnie w łóżku sprawiała, że bardzo szybko chciałam wstawać z tego miejsca, aby emocje, które mną targały, szybko uleciały.

Tak było i tego ranka. Nieświadomie zaczęłam unosić kołdrę, próbując przesunąć się na kraniec łóżka.
- Zostań - usłyszałam za sobą mocno zachrypiały głos, przez co w pierwszej chwili przestraszyłam się, a moje serce o mało co nie przebiło żeber podczas mocnych uderzeń w klatkę piersiową.
Opuściłam poły pościeli i zostałam w tym samym miejscu, w którym byłam jeszcze przed chwilą. Po chwili poczułam na swoich biodrach ciepłe, silne ręce, które mocno przycisnęły mnie do ciała Harry'ego. Zamknęłam oczy z rozkoszy, próbując zapamiętać tę chwilę na dłużej.
- Wystraszyłaś się - stwierdził, przenosząc jedną rękę tuż na granicy moich piersi. - Przepraszam.
- To ja przepraszam, nie chciałam cię budzić - wyznaję, próbując przekręcić się w stronę ukochanego, jednak zbyt silny uchwyt zatrzymuje mnie w miejscu.
Mówią, że seks niczego nie naprawia, jednak ja nie mogę zgodzić się z tą tezą. Przez nasze zbliżenie poczułam, że jeszcze nie wszystko jest skończone, a my nadal oddziałujemy na siebie tak jak za dawnych lat. W końcu poczułam się szczęśliwa w jego towarzystwie.
- Uwielbiam to uczucie - mówi po dłuższej chwili, podczas której zatopił swoją twarz w moich włosach.
Moje serce znowu zaczęło wybijać nierówny rytm. Wiedziałam, że Harry to poczuł, ponieważ mocniej się we mnie wtulił.
- Jakie?
- Że mam cię całą dla siebie. Tylko dla siebie - złożył kilka pocałunków na moim karku, przez co przez moje ciało przeszła fala przyjemnych dreszczy. - Czuję, że w końcu wszystko jest na swoim miejscu.
- Ja też - zgadzam się, lekko przymrużając oczy.

Nasze pieszczoty nie potrwały zbyt długo, ponieważ kilkanaście minut później Emily zawołała nas na śniadanie. Podczas zakładania świeżych i czystych rzeczy nie obyło się bez kilku skradzionych całusów, a uśmiechy nie potrafiły schodzić nam z twarzy. Może wczorajszy dzień był najbardziej stresującym w życiu, jednak dzisiejszy prawdopodobnie przejdzie do jednego z moich ulubionych.
- Pomożesz mi? - usłyszałam za sobą głos Harry'ego.
Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok na świecie. Przynajmniej w moim przypadku. Szatyn stał oparty biodrem o framugę w drzwiach, trzymając w dwóch dłoniach krawat.
Uśmiechnęłam się i podeszłam, biorąc od niego materiał. Wykonałam kilka wykutych na pamięć ruchów, patrząc w jego klatkę piersiową. Sam fakt, że zgłosił się do mnie z prośbą, chociaż sam dobrze potrafił to zrobić, trochę mnie rozczulił.
- Gotowe.

Dzisiejsze śniadanie wyglądało, jakby ktoś ukradł je z jakiejś bajki disneyowskiej, albo z filmu o burżuazji. Stół wypchany był po brzegi różnego rodzaju smakołykami. Gofry najbardziej rzuciły mi się w oczy, dlatego zgarnęłam jednego z nich, zaczynając obskubywać go po kawałku.
- My tego nie zjemy - stwierdzam oczywistość, siadając na krześle z podkuloną pod sobie nogą.
Harry wygląda na mnie z nad swojego talerza napakowanego po brzegi jedzeniem.
- Co ty nie powiesz - drażni się, uśmiechając się w moja stronę.
- Głupek - odrywam kawałek ciasta i rzucam w stronę męża.
Gdy jego brwi podnoszą się, z drwiną, w górę, parskam śmiechem, wracając do konsumowania swojego gofra.

W pewnym momencie telefon Harry'ego zaczyna dzwonić, przerywając nam rozmowę. Jego wzrok zjeżdża na podświetlany ekran komórki. Szybko bierze go do ręki i odrzuca przychodzące połączenie.
- Może to coś ważnego - mówię, nakładając na widelec ostatni kawałek mozarelli.
- Raczej nie - odpowiada zimno, spoglądając jeszcze raz na swój telefon, na który tym razem przyszło powiadomienie o przychodzącym sms'ie. - Wracając do naszej rozmowy, kiedy wychodzi twoja książka?
- Za dwa tygodnie - odpowiadam już mniej radosna.
Cała poranna atmosfera powoli rozpływała się w powietrzu.
- To super.
Wstaje od stołu, podchodząc do mojego krzesła. Kuca przede mną, łapiąc mój podbródek w swoją dłoń.
- Dzwoniła Caroline, wróciła z urlopu. Mówiłem Ci, że to nic ważnego - całuje moje usta dość delikatnie, prawdopodobnie nie chcąc przełamać pewnej bariery.
- Okej - odpowiadam, zatrzymując jego twarz na poziomie mojej. - Obiecasz mi coś?
- Tak, będę się od niej trzymał z daleka - śmieje się, a ja prycham pod nosem ze swojej przewidywalności.
- Chodziło mi raczej o to, że masz o mnie myśleć cały dzień - robię uroczą minę, jeszcze raz całując spierzchnięte usta męża.
- Kocham cię - wyznaje, wstając normalnie na nogi. Całuje mnie ostatni raz na pożegnanie i szybko opuszcza dom.
Po raz ostatni spoglądam przez okno jak jego postawa zmienia się na bardziej zdystansowaną podczas wkładania wszystkich swoich rzeczy do bagażnika samochodu.
- Ja ciebie też - szepczę, gdy czarny samochód zawraca na podjeździe, kierując się w stronę wyjazdu na ulicę.

Może taki ckliwy ten rozdział, ale po tak pięknej nocy raczej żadna para nie urządza sobie od razu wojny światowej xd

Jeżeli wam się spodobało dajcie ☆ albo zostawcie po sobie komentarz!

Do następnego,

Shalona xo

Jak wytresować faceta? [WERSJA WATTPAD]Where stories live. Discover now