#40

8.4K 650 44
                                    

H O L L Y

Pukam do drzwi, gdy w ciągu 5 minut nie potrafię znaleźć kluczy od domu. Czuję się trochę zestresowana, gdy słyszę, jak w środku słychać niezbadane dźwięki. Zawijam końcówki włosów na swój palec i w niepewności czekam na otwarcie się drzwi wejściowych. Kilkanaście sekund później słychać przekręcający się w zamku kluczyk.

Na moment serce stanęło mi do gardła, jednak widok Emmy na chwilę uśmierza ból, który powoli zalewał moją klatkę piersiową.

- Pani Styles, witamy w domu - uradowała się szatynka opierająca się o framugę drzwi.
Szybko odbiera ode mnie bagaże i wnosi je do środka.

Przez moment panuje niezręczna cisza pomiędzy naszą dwójką, kiedy obie przekraczamy próg budynku. Od samego wejścia czuję, że atmosfera w domu wydaje się napięta. Powietrze jest ciężkie, a cała otoczka cichego domu daje poczucie, jakby zaraz miało wydarzyć się coś bardzo złego.

- Emma! - każdy fragment mojego ciała na nowo zaczyna się trzęść, gdy do uszu dochodzi srogie warknięcie mojego męża.

- Dobrze, że Pani wróciła - przenoszę wzrok na schody, gdy łagodny głos Emmy na chwile otula mój delikatny aparat słuchowy.
Staję naprzeciwko wejścia na schody, kiedy Harry wychodzi z za rogu jednej ze ścian. Przez chwilę oboje mierzymy się wzrokiem, jakby nasza niema rozmowa miała odpowiedzieć na wszystkie nurtujące nas pytania. Cały strach przed zobaczeniem męża wyparowuje w jednej sekundzie. Troska i miłość szybko odnajdują miejsce w moim sercu, zastępując tym niepewność i zmęczenie psychiczne.

- Holly - tym razem głos Harry'ego nieco zelżał na sile. Próbuję na pamięć odtworzyć sobie nasze wcześniejsze powitania, jednak żadne z nich nie jest nawet trochę podobne do tego.

Każde z nas nie czuje się dobrze w swoim ciele, w tym miejscu, w którym się znajdujemy.

Słyszę cichy dźwięk pstrykania palców Harry'ego. Wiem, że jest wkurzony i myśl odkrycia celu mojej podróży zaczyna wiercić mi w kręgosłupie porządną dziurę. Czuję, że w jakiś magiczny sposób Harry wie o wszystkich rzeczach, które zdarzyły się w zachodniej części kraju.

- Jak tam zdrowie twojej mamy? Wszystko z nią w porządku? - Spoglądam w oczy męża i widzę, że to kwestia czasu, aż jedno z nas nie wytrzyma i wybuchnie kłótnia.

- Już wszystko okay. Pisałam ci, ze to tylko niegroźne przeziębienie - stoję jak na baczność, gdy Harry powoli zaczyna schodzić z każdego schodka, prawą ręką ciągle trzymając się ściany.

- Myślałem, że to coś poważniejszego. Szkoda - widzę szyredczy uśmiech malujacy się na twarzy szatyna.

W tym samym momencie zaczynam wchodzić po schodach. W połowie drogi spotykam się z Harry'm i mocno przytykam palec do jego klatki piersiowej.

- Co to miało znaczyć? - podnoszę głowę do góry, próbując przez cały czas utrzymywać kontakt wzrokowy z mężem.

W tle słyszę ciche zamykanie się drzwi od piwnicy. Przełykam ślinę, gdy przypominam sobie, że Emma cały czas była świadkiem naszej dziwnej wymiany zdań.

- Mogłaś zostać przy niej kilka dni dłużej i powtykać jej zasraną łyżkę z zupą prosto do gardła - warczy w moją stronę, kompletnie wytrącając mnie z równowagi. Czuję, że wszystkie karty zostały wyrzucone na stół, tylko ja nie zauważyłam, że przegrałam tę rozgrywkę.

- O czym ty mówisz? - resztkami sił próbuję obronić chociaż cząstkę swojej godności, jednak w głębi duszy czuję, że mój opór jest jedynie oliwą dolaną do ognia.

- Może od razu powinienem przejść z ona na on i zacząć od pytania "dlaczego? ".

Wpatruję się w jego oczy, nie rozumiejąc połowy zdania.

- Harry, o co ci chodzi?

- Przyznaj się, że przez ten cały czas miałaś kochanka, a sprawa pójdzie dość gładko, zakładając brak twojego oporu - słyszę jego rzeczowy głos, który zawsze jest używany tylko do jego ważnych spotkań biznesowych.

Przełykam głośno ślinę i przez chwilę zastanawiam się nad odpowiedzią. Biorę kilka głębokich oddechów i uspokajam na chwilę bicie swojego serca, które teraz kołacze niemiłosiernie szybko.

- Skąd wiesz? - łamie mi się głos, gdy kończę pytanie. Czuję, że w tym momencie nie miałam wyjścia z tej sytuacji. Musiałam mówić prawdę.

Roztrzęsiona siadam na jednym ze stopni, wpatrując się w porozwalane buty leżące na korytarzu. Kilka kropli spływa po moim policzku, gdy próbuję zmrużyć oczy.

- Jason i jego firma wylecą na zbity pysk z rynku, a twoje marzenia rozkruszą się w kilka chwil. Dostaniesz to, na co zasługujesz.

Czuję, że obraz zaczyna mglić się przed moimi oczami.

Nic się do siebie nie klei. Próbuję powiedzieć jakiekolwiek słowo, jednak język zaczyna przeszkadzać w normalnym oddychaniu, a powieki ledwo co pokazują zamazany obraz.

Koszmar na jawie czy jawa w koszmarze.

Jak wytresować faceta? [WERSJA WATTPAD]Where stories live. Discover now