Rozdział 7

1.5K 72 60
                                    

Syriusz wszedł do pokoju, a James od razu wstał z krzesła i stanął przed Syriuszem.

- Przepraszam - powiedzieli w tym samym czasie i uśmiechnęli się.

- Zrobiłem ci kłótnie o głupotę - powiedział James, drapiąc się po karku.

- To nie twoja wina, James - powiedział Syriusz podchodząc bliżej.

- Ja się po prostu martwię o ciebie, Syriusz. Już nie mogę znieść tej twojej smutnej miny - James cicho westchnął.

- Wiem, James, wiem - powiedział Syriusz - Jest już lepiej niż było.
***

Konnie siedziała w kuchni popijając herbatę i rysowała. Tym razem padło na portret jej babci, z którą była bardzo związana.

- Cześć - usłyszał głos i od razu podniosła głowę znad szkicownika.

- Znowu się spotykamy - uśmiechnęła się.

- Kogo rysujesz - zapytał nachylając się nad nią.

- Moją babcie - powiedziała i napisała się herbaty z miodem.

Syriusz usiadł obok niej.

- Pogodziłeś się już z Jamesem? - zapytała odkładając ołówek.

- Pogodziliśmy się - uśmiechnął się lekko.

- Przepraszam, że spytam, ale wydajesz się jakiś smutny, zawsze cię widziałam jako zawsze roześmianego chłopaka. Coś się stało? - zapytała.

- Nie lubie o tym rozmawiać - powiedział.

- Przepraszam, że spytałam - Syriusz machnął ręką.

- Jest w porządku - powiedział.
***
Spotkania Syriusza i Kornwalii zrobiły się coraz częstsze. Bardzo polubiły swoje towarzystwo. Widywali się prawie co noc co bardzo dziwiło przyjaciół Syriusza. Za każdym razem gdy pytali po co on tak właściwie wychodzi do kuchni to zmieniał temat.

Syriusz wyszedł w dormitorium, gdy myślał, że jego przyjaciele już spali. Szedł do kuchni ukryty pod peleryną niewidką. Wszedł do kuchni, a Konwalia już była w środku. Leżała na stoliku, a obok niej leżał szkicownik.

- Hej - Syriusz nią potrząsnął delikatnie.

- Hm - mruknęła otwierając oczy - Hej Syriusz.

- W porządku? - zapytał siadając obok niej.

- Tak, tak tylko jestem zmęczona - potarła oczy.

- Nie musiałaś dzisiaj na mnie czekać, jak jesteś zmęczona - powiedział.

- Lubię spotkania z tobą - uśmiechnęła się delikatnie.

Syriusz wrócił późno do dormitorium. Wszedł i od razu zobaczył spojrzenie swoich przyjaciół na niego.

- Byłeś w kuchni - zapytał James wstając. Uśmiechał się jakoś dziwnie.

- Przerażała mnie ten uśmieszek, Roguś - powiedział Syriusz - O co ci chodzi?

- Może powiesz mi kto to jest Kornwalia Douglas? - zapytał James, a Syriusz przewrócił oczami.

- To jest moja koleżanka, James - powiedział Syriusz i usiadł na swoim łóżku.

- Tylko koleżanka? - zapytał James siadając na łóżku Syriusza.

- Tak, tylko koleżanka - powiedział Syriusz.

- James daj mu spokój, jak nie chce powiedzieć to i tak go nie zmusisz - powiedział Lupin.

- I ty przeciwko mnie, Remusie? - Syriusz pokiwał głową zawiedziony, a Lupin się zaśmiał.

- Dobrze wiemy, Łapo, że lubisz tamtą dziewczynę, bo gdyby tak nie było to bys tam nie chodził prawie co noc - powiedział kładąc się w łóżku - A teraz dobranoc idę spać.

- Znamy się krótko, to po pierwsze, a po drugie, ja nie wchodzę w stałe związki - powiedział Syriusz - Złaź z kołdry, James - Syriusz lekko pchnął Jamesa nogą.

- Ostatnią dziewczynę jaka miałeś, to pod koniec tamtego roku. Pamiętam jaką ci kłótnie na korytarzu zrobiła - powiedział James wstając.

- O tak też pamiętam - powiedział krzywiąc się na to wspomnienie.

- Jak ona się nazywała? - zapytał James.

- Cholera, zamknijcie się już, jest trzecia nad ranem - Lupin przykrył sobie głowę poduszką.

- Patrz, Peter zaśnie wszędzie - powiedział Syriusz wskazując na łóżko śpiącego Petera.

- Ale to Peter - powiedział Lupin.

Syriusz przykrył się kołdrą aż po głowę, bo w pokoju panował chłód.

Rano cała czwórka miała problem ze wstaniem. Na lekcjach przysypiali, a po lekcjach Jamesa i Syriusza czekał jeszcze trening.

- James odwołajmy trening - powiedziała Marlena - Ty i Syriusz jesteście ledwo żywi, a na dworze cały dzień leje.

- Damy radę Marlena. Musimy ćwiczyć. Za niedługo będzie pierwszy mecz. Musimy robić treningi - powiedział James, a Marlena westchnęła.

Syriusz razem z Marleną i Jamesem poszedł na boisko. Na dworze było zimno i wiało. Zdążyli już zmoknąć zanim doszli do szatni. James po raz setny powtarzał im taktykę.

Po treningu wrócili do zamku. Zziębnięci i przemoczeni. Gdy weszli do pokoju wspólnego, Remus osuszył ich jednym zaklęciem i usiedli przy kominku by się ogrzać.

- Cześć Evans - James uśmiechnął się do Lily.

- Cześć - mruknęła pod nosem.

- Jak się masz? - Lily podniosła głowę znad pergaminu.

- W porządku - powiedziała i złożyła kartkę na pół po czym schowała ją do koperty - Idę do sowiarni - wstała z kanapy, ale James ją zatrzymał.

- Lepiej nie idź, na dworze jest zimno i leje, przeziębisz się - powiedział James, a Lily za marszczyła brwi.

- No dobrze - powiedziała i usiadła na kanapie.

Syriusz i Remus posłali sobie znaczące spojrzenie i uśmiechnęli lekko.

Wrócili do dormitorium i od razu położyli się w łóżkach. Syriusz nie pamiętam kiedy tak dobrze spał.

Kwiat Konwalii | Syriusz BlackWhere stories live. Discover now