Rozdział 38

892 49 23
                                    

James tak cieszył z nowej miotły, że zaczął robić jeszcze więcej treningów. Syriusz i Marlena byli wykończeni. Syriusz zdawał sobie sprawę z tego, że za parę dni mają mecz z ślizgonamu, ale uważał, że James bardzo przesadzał. Wieczory spędzał z Konnie w pokoju, który jej pokazał. Często pomagała mu z zadaniami, na które nie miał już prawie czasu. Nauczyciele zaczęli bardzo gonić z materiałem i zadawali mnóstwo prac domowych.

- Jestem juz taki zmęczony - powiedział jednego wieczotu kładąc się na kanapie i zamykając oczy - Nawet nie wiesz, jak chciałabym poświęcać ci więcej czasu, ale James każe nam tyle trenować.

- Nie przejmuj się, Syriusz, nic nie szkodzi - powiedziała.

- Mówiłem ci już, że jesteś cudowna? - uśmiechnął się szeroko i pocałował w policzek - Będę musiał ci się jakoś odwdzięczyć.

- A przestań - machnęła ręką.
***

Syriusz wszedł do pokoju wspólnego mokry i zmarznięty. Było już późno i marzył o tym by położyć w lożku. Wysuszył się za pomocą zaklęcia i razem z Jamesem poszedł do dormitorium.

- Ciężki trening? - zapytał Remus, kiedy Syriusz położył się na łóżku.

- James chce nas zabić - powiedział i głośno ziewnął.

- Mamy mecz w weekend. W WEEKEND! - widać było, że James był zdenerwowany i zestresowany.

- Wygramy ten mecz - powiedział Syriusz.

- Nie jestem tego taki pewny - mruknął - Mało ćwiczymy.

- Mało ćwiczymy? Przecież codziennie mamy treningi, Rogacz. Czego chcesz więcej? Żebyśmy cały dzień spędzali na zakichanym boisku? - Syriusz wyrzucił ręce w powietrze.

- Nieważne ile będziemy ćwiczyć i tak się cały czas obijasz - powiedział ze złością James. - Kiedyś byłeś lepszy i bardziej się starałeś. A teraz? - prychnął.

- Przestańcie oboje - powiedział Remus, stając między nimi - To nie czas na kłótnie. Syriusz się stara jak może, a James się po prostu denerwuje, Syriuszu.

- Nie widziałeś go na boisku, na treningach, Lupin - powiedział James.

- Zachowujecie się jak dzieci! - krzyknął Remus.

- Oh nie wtrącaj się, Lupin! - warknął Syriusz.

- Próbuje wam pomóc, jakbyś nie zauważył, Syriusz! - powiedział Remus, zakładając ręce na piersi.

- Potrafimy to załatwić między sobą - powiedział James.

- A właśnie, że nie! Za każdym pieprzonym razem gdy się pokłócicie żaden was nie wyciągnie pierwszy ręki! - przypomniał im Remus.

- Nie musisz za każdym razem wrącać - powiedział Syriusz.

- No przepraszam, że próbuje wam pomóc, bo sami sobie nie potraficie - Remus wyrzucił ręce w powietrze.

Syriusz, James i Remus zaczęli się ze sobą coraz głośniej kłócić. Krzyczeli, wypominając sobie nawzajem błędy. Remus miał rację, mówiąc, że James i Syriusz nigdy pierwsi się wyciągnął ręki. Zawsze Remus albo Peter musieli ich do tego popchnąć.

- Dosyć! - krzyknął Peter, a cala trójka od razu ucichła i spojrzała na Glizdogona - Ja też tu jestem i nie zamierzam wysłuchiwać waszych kłótni. Przyjaźnicie się, do cholery, a wypominacie sobie wszystkie błędy. Nie chcę słuchać jak moi przyjaciele krzyczą po sobie nawzajem.

Na twarzach Syriusz, Jamesa i Remusa malowało się zdziwienie. Zazwyczaj Peter nie podnosił głosu. Chłopcy spojrzeli po sobie. Syriusz cicho westchnął.

- Przepraszam - powiedział.

- Ja też - powiedział James, przeczesując pałacami włosy.

- Ja też przepraszam - powiedział Remus.

- Będę się bardziej starać, James - powiedział Syriusz.

- Powiedziałem głupoty, Syriusz - James machnął ręką - Jesteś dobrym graczem.

- A ty dobrym kapitanem - powiedział, a James się uśmiechnął.
***

Drużyna gryffindoru weszła do szatni, żeby przygotować się do meczu. Syriusz odczuwał lekki stres, ale starał się tego nie pokazać.

- Syriusz, Konnie na ciebie czeka - powiedziała Marlena, a Syriusz szybko wyszedł z szatni.

- Chciałam ci tylko życzyć powodzenia - powiedziała uśmiechając się.

- Nie dziękuję - odwzajemnił uśmiech i złączył ich usta w pocałunku.

- Uważaj na siebie, Syriusz - powiedziała przytulając go mocno - Jestem pewna, że będziesz świetny. Muszę już iść.

Konnie poszła na trybuny. Stanęła obok Lily i Dorcas. Remus rozmawiał z Peterem. Członkowie drużyny gryffindoru zaczęli wychodzić, a Frank wykrzykiwał ich imiona. Mecz się zaczął.

- 10 punktów dla gryfonów! - krzyknął Frank - Syriusz Black odbija tłuczka. James przejmuje kafla!

- Dawaj James! - krzyknęła Lily.

- 10 punktów dla gryfonów! - Frank znowu krzyknął - z Jamesa to jest gracz!

Na trybunach znowu zaczęli krzyczeć, klaskać i piszczeć.

- Mają znicz! Gryfoni mają znicz! GRYFFINDOR ZWYCIĘŻA! - krzyknął Frank.

Syriusz wylądował na ziemi, a James Potter od razu rzucił się na niego z uściskiem.

- Wygraliśmy, stary! - krzyknął James.

- Grałeś świetnie. - powiedział Syriusz do Jamesa.

- Ty też - powiedział James - Przepraszam, że ostatnio byłem taki niemiły.

- Było, minęło, James - Syriusz machnął ręką.

- Jestem z ciebie dumna - usłyszał za sobą głos Konnie.

Przytulił ją i podniósł. Gdy postawił ją na ziemi złączył icg usta w długim pocałunku.

- Panie Potter - usłyszeli głos profesor McGonagall.

- Pani profesor - powiedział James.

- Gratuluję, panie Potter - poklepała go po ramieniu - Jest pan świetnym kapitanem.

Syriusz usiadł na kanapie w pokoju wspólnym obok Konnie i Remusa. Peter podał im piwo kremowe. Świętowali zwycięstwo gryffindoru do późna, bawiąc się, po prostu, świetnie.

Kwiat Konwalii | Syriusz BlackWhere stories live. Discover now