Rozdział 58

547 44 19
                                    

Nowy rok i styczeń minął szybko. Konnie, Astrid, Marlena i Dorcas czekały aż Lily wyjdzie z łazienki. Razem chciały zaśpiewać jej sto lat. Było chwilę po północy, a Lily już od dwudziestu minut siedziała w łazience biorąc długi prysznic.

- Siedzi tam już tyle czasu - powiedziała Marlena opierając się o biurko - Lily! Pospiesz się!

- Już wychodzę! - odkrzyknęła rudowłosa.

Lily po chwili wyszła z łazienki, a dziewczyny od razu zaczęły głośno śpiewać sto lat.

- Dziękuję - powiedziała przytulając każdą - Nie trzeba było.

- Wszystkiego najlepszego, Lily - powiedziała Konnie.

Coś zastukało w szybę. Odwróciły się do okna i wpuściły sowę Jamesa do pokoju Lily.

Lily, zejdź do pokoju wspólnego.

James

Ps: Droga Konwalio Syriusz na ciebie czeka w naszym dormitorium.

Konnie uśmiechnęła się pod nosem i razem z Lily wyszła z dormitorium. W pokoju wspólnym stał James z wielkim bukietem kwiatów. Konnie od razu poszła do dormitorium, by im nie przeszkadzać.

- Nareszcie jesteś - powiedziała Syriusz kiedy weszła. Leżał już w łóżku pod kołdrą - Chodź tu.

Konnie położyła się obok niego, a on od razu przyglnął do niej.

- Dzisiaj śpisz tutaj - wymamrotał.

- Tylko bądźcie grzeczni, bo mamy uszy - powiedział Remus, w Peter się zaśmiał.

- Nie bądź taki, Remus - mruknął Syriusz. Konnie bawiła się jego włosami.

James wrócił do dormitorium z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Ktoś tu dostał ładnego buziaka - powiedział Syriusz z uśmiechem.

- Widzicie! Mówiłem wam, że będę z Lily! - krzyknął James kładąc się na łóżku.

- Ale nie krzycz już tak - powiedział Remus.

- Cieszymy się twoim szczęściem James - powiedział Syriusz.

- Musimy cie ostrzec, Konnie, że James strasznie chrapie w nocy, a Syriusz czasem gada przez sen - powiedział Remus.

- Wcale nie chrapię! - oburzył się James.

- Nieważne! Dobranoc - powiedział Remus gasząc świece.

- Dobranoc Konnie - powiedział Syriusz całując blondynkę w usta.

- Dobranoc Syriusz - powiedziała, a on ją znowu pocałował.

- Kocham cie - powiedział między pocałunkami.

- Też cie kocham, Syriusz - wymamrotała.

- Nie chce wam czułości przerywać, ale próbujemy spać - w ciemnościach usłyszeli głos Jamesa.

Syriusz uśmiechnął się i przytulił do siebie Konnie. W życiu nie spał tak dobrze jak obok niej. Rano Konnie wróciła do dormitorium Lily, bo tam miała wszystkie rzeczy.
***

- Najlepszego Lily! - Syriusz przytulił Lily i podawał ją w policzek.

-Dziękuję Syriusz - powiedziała z uśmiechem.

Remus i Peter też złożyli jej życzenia i razem poszło do Wielkiej Salii na śniadanie. Syriusz chwycił Konnie za rękę i pociągnął do stołu gryfonów.

- Ja ci zrobię śniadanie, Lily - powiedział James.

- Nie trzeba - powiedziała Lily.

James zlekceważył słowa Lily i zaczął robić dla niej śniadanie.

- Nic nie jesz? - zapytał Syriusz nachylając się do Konnie.

- Nie jestem głodna - powiedziała, zmarszczył brwi.

- Dobrze się czujesz? - zapytał, a Konnie pokiwała głową - Musisz coś zjeść. Nie puszcze cię na lekcje bez jedzenia - powiedział Syriusz kładąc tosta na jej talerzu.

Konnie ledwo przełknęła tosta. Po śniadaniu poszli na lekcje. Lekcje Syriuszowi strasznie się dłużyły i ciągnęły. Miał wrażenie, że w życiu się nie skończą.

- Z Konnie wszystko w porządku? - zapytał James gdy wyszli z klasy zaklęć.

- Mówi, że tak, ale nie do końca jej wierzę - powiedział Syriusz.

- Martwisz się? - zapytał James, ale dobrze znał odpowiedź.

- Oczywiście, że się martwię - powiedział.

Konnie leżała w dormitorium Lily blada jak ściana. Lily siedziała obok niej trzymając szklankę z wodą.

- Już lepiej? - zapytała rudowłosa, a Konnie kiwnęła głową.

- Tak, przepraszam, że tak zajmuje ci twój dzień - powiedziała czując wyrzuty sumienia.

- Nic się nie stało, Konnie - powiedziała Lily.

- Nie mów nic, Syriuszowi - poprosiła blondynka - Niepotrzebnie się będzie martwił.

- Dziewczyno, ty zesłabłaś z przemęczenia i prosisz, żeby nic mu nie mówić? Musisz mu powiedzieć! - Lily wyrzuciła ręce w powietrze - Powinnaś iść do Pani Pomfrey.

- Już jest wszystko dobrze. - powiedziała Konnie wstając z łóżka Lily - Idziemy do pokoju wspólnego?

Lily westchnęła wstając. Odłożyła szklankę na szafkę nocną i razem wyszły z dormitorium. Konnie usiadła na kanapie obok Syriusz.

- Co się stało? - zapytał od razu widząc Konnie - Jesteś blada. Źle się czujesz?

- Dobrze się czuje - powiedziała Konnie, a Lily posłała jej karcące spojrzenie - Jestem zmęczona. Znowu mam problemy ze snem.

- I nic mi nie mówiłaś? - zapytał z lekkim oburzeniem.

- Nie chciałam cię martwić - powiedziała cicho.

- Ale mogłaś mi powiedzieć! Jestem twoim chłopakiem! - krzyknął Syriusz.

- Wiem. Przepraszam - powiedziała cicho czując łzy w oczach. Syriusz przyciągnął ją do siebie i przytulił.

- Następnym razem mi powiedz - powiedział już ciszej.

Syriusz długo trzymał Konnie w obięciach, nie zwaracając uwagi na to, że jego przyjaciele ciągle mu się przyglądają. Gładził ją po głowie.

- Konnie - powiedziała Lily, a blondynka podniosła głowę - Zostajesz znowu u mnie?

- Zostaje u mnie! - powiedział od razu Syriusz.

- Wczoraj była u ciebie! - powiedziała Lily - Dzisij u mnie!

- Dzisiaj ide spać do siebie - powiedziała Konnie, a Syriusz i Lily spojrzeli na nią zawiedzeni - Nie mogę ciągle spać u ciebie Lily.

- Jak chcesz - mruknęła Lily.

Kwiat Konwalii | Syriusz BlackTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon