Erwin wstał wcześnie bardzo podekscytowany dzisiejszym spotkaniem z przyjaciółmi. Stresował się, gdyż nie był pewien ich reakcji. Ubrał się w czerwoną bluzę i czarne spodnie. Na stopy założył czerwone buty. Był już gotowy do wyjścia, ale spojrzał w lustro i stwierdził że na takie spotkanie lepiej założyć coś bardziej eleganckiego. Zdecydował się na golf, czarne spodnie i płaszcz, do tego założył łańcuchy na szyję. Po przebraniu był pewny że jest gotowy do wyjścia.
Wyjął jego stare Zentorno z garażu. Miał wiele wspomnień z tym autem. Ucieczki przed LSPD, wycieczki z przyjaciółmi, poszukiwania rzeczy potrzebnych do napadu na Kasyno itp. Na te wspomnienia uśmiech pojawił się na jego twarzy.
Wszedł do auta, odpalił silnik i ruszył... No właśnie gdzie miał pojechać? Nie miał pojęcia gdzie w tej chwili mogą znajdować się jego przyjaciele. Siedział chwilę w swoim samochodzie, gdy nagle ktoś zapukał do okna. Pastor obrócił głowę w stronę odgłosu, na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie, kiedy zobaczył machającą Heidi za drzwiami, zaraz szeroko się uśmiechnął. Szybkim ruchem otworzył drzwi i wysiadł z auta.
-Erwin! Hej! Jezu ale się stęskniłam. Kiedy przyleciałeś?- krzyknęła dziewczyna po czym szybko przytuliła chłopak
-Cześć, dopiero wczoraj w nocy przyleciałem- odpowiedział siwowłosy- też tęskniłem.
-No to chodźmy do innych. Na pewno się ucieszą- złapała chłopaka za nadgarstek i pociągnęła w stronę Zentorno, jednak Erwin się nie ruszył- Co tak stoisz? No chodź!- spojrzała na jego twarz- Co się stało?
-Przed wylotem pokłóciłem się z nimi i obawiam się że nadal są na mnie źli i nie będą chcieli mnie z powrotem- powiedział
-Żartujesz sobie? Wszystkim ciebie brakuje. Wiesz jak nudno było bez ciebie? Każdemu brakowało tej twojej gadatliwej gęby. Już się nie martw tylko jedziemy- pocieszyła go blondynka
-Dzięki Heidi, kochana jesteś- zaczął- ale nie wiem gdzie są, a wolałbym zrobić im niespodziankę. Mógłbyś się ich zapytać, nie wiem zadzwonić czy coś, zwołać kod ósmy na zakonie? Jeżeli nadal tam stoi.
-Stoi i czeka na ciebie hehe, zaraz zadzwonię do Carbo.
-Super- odpowiedział zadowolony Erwin
Po chwili Heidi dowiedziała się że wszyscy siedzą na Burgershotcie. Razem wsiedli do samochodu i ruszyli w stronę restauracji. Przed budynkiem stało kilka samochodów, przez co Erwin coraz bardziej się stresował, aczkolwiek towarzystwo dziewczyny pomagało mu się uspokoić.
Zaparkowali na parkingu i ruszyli na zaplecze. Za budynkiem stały dobrze mu znajome samochody. Jedno Carbonary, a drugie Davida. Westchnął głośno.
-No nie stresuj się, wszytko będzie git- powiedziała dziewczyna
-Ja się wogule nie stresuje, co ty gadasz- zaśmiał się
-Oh Erwin Erwin- Heidi szeroko się uśmiechnęła- poczekaj mam pomysł, wejdziesz od przodu, staniesz przy ladzie i zaczniesz coś zamawiać, to będzie takie fajne wejście.
-Okej- odpowiedział złotooki- a ty?
-Ja wejdę od tyłu, nie będą się niczego spodziewali- uśmiechnęła się- powodzenia
Ruszył w stronę drzwi głównych. Wszedł do środka i podszedł do lady. Zadzwonił z dzwonek. Nagle do lady podszedł nikt inny jak Lukas.
-Dzień dobry, chciałbym coś zamówić- powiedział poważnym głosem
-Jasne, co podać- Lukas podniósł głowę i zaniemówił, wielki uśmiech pojawił się na jego twarzy- Pastor! Siema. Ej Erwin wrócił!
-Hej- przybili sobie męską piątkę
Nagle usłyszał otwieranie drzwi zaplecza.
-Erwin! Bracie, nareszcie jesteś!- Carbonara podbiegł do Erwina i mocno go przytulił- Nawet nie wiesz jak tęskniłem
-Siema Siwy!- krzyknął David i również dołączył się to przytulasa- Kurwa, dobrze cię widzieć!
-Was też miło widzieć- odpowiedział Erwin, wciąż się śmiejąc.
KIedy w końcu udało mu się uwolnić z uścisku przyjaciół, przyszedł Kui.
-Cześć, misiu kolorowy! Miło cię znowu widzieć. Mam nadzieję że zostajesz już na stałe.
-Cześć Kui, tak raczej zostaję- uśmiechnął się i przytulił chińczyka
-Wejdźmy na zaplecze i opowiadaj co u ciebie! - krzyknął Carbo
Weszli do pomieszczenia w którym unosił się zapach burgerów, Erwinowi też zapach kojarzył się z wieczornymi spotkaniami w restauracji. Zazwyczaj wtedy omawiali ich akcje z danego dnia.
-No dobra, to cię robiłeś przez te dwa lata? -zaczął David
-To co zawsze, napadałem na banki, kasyna i porywałem policjantów. Mogę wam powiedzieć że stwierdzenie "jebać policje" nie tylko u nas w mieście obowiązuje. Ale szczerze mogę przyznać że nasi policjanci są o niebo lepsi od tamtych zjebów. Z nimi się nie dało rozmawiać- mówił siwowłosy- A tu działo się coś ciekawego?
-W sumie nic takiego, Spadiniarze wciąż siedzą w restauracji, a my nadal do nich strzelamy. Jaguary trochę się na nas wkurzyły bo przeszkodziliśmy im w napadzie i mamy lekki konflikt. Poza tym to nudy- powiedział Carbo
- No to chyba pasowałoby zrobić jakiś banczyk?- zaproponował Pastor
-No a jak! Mam rzeczy na ten przy Mission Row, pasuje? -odpowiedział David
-Fantastycznie, no to tak za godzinę możemy zrobić, a teraz może coś zjemy, padam z głodu, przy okazji pogadamy jeszcze trochę.
~~~~~~~~~~~~~~~~
W tym czasie Gregory dojechał na Burgershota, zdziwiło go że tak dużo aut stoi przed restauracją. Zobaczył też jedno auto, którego nie widział "wieki". Zobaczył Zentorno, auto z którym miał wiele wspomnień, tych miłych jak i tych smutniejszych. Pomyślał jednak że ktoś po prostu kupił sobie drugie takie, wiedział bowiem że właściciel auta o którym myślał, dawno wyjechał i nie ma go w mieście. Wyrwał się z zamyśleń i ruszył w stronę drzwi. Zadzwonił dzwonkiem i czekał. Zza drzwi słyszał śmiechy i rozmowy sporej grupy osób. Wiedział że dużo osób tu pracuje ale nie spodziewał się tak głośnych rozmów. Dało się usłyszeć zdania "zajebiście że jesteś" Gregory pomyślał że coś świętują ale w Burgershotcie? Na zapleczu? Wydawało mu się to lekko dziwne, ale postanowił nie wnikać w to głębiej. Nagle zza drzwi wyszedł Kui Chak z torbą na wynos.
-Czemu Pisi nie przyjechał?- zapytał Chińczyk
-Dużo papierkowej roboty miał, nie dał rady- powiedział Brunet odbierając jedzenie- Poproszę jeszcze shake'a czekoladowego
-Już podaję- powiedział- na koszt firmy
-Dzięki Kui, do zobaczenia- pożegnał się
-Cześć
Odwracając się usłyszał głos, głos który przyprawił go o dreszcze, głos którego dawno nie słyszał.
Nie, musiało mi się tylko wydawać...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Drugi rozdział skończony, myślę że się podobał.
960 słów
~Kleopatra
![](https://img.wattpad.com/cover/294854986-288-k983763.jpg)
YOU ARE READING
Prosto W Oczy || Morwin
Romance"Dawniej jego i Montanhe łączyło dziwne uczucie, coś w stylu przyjaźni ale takiej bardzo dużej przyjaźni. Oni sami nie potrafili powiedzieć co to właściwie jest." Mia wyjechała, Erwin wrócił. Czy coś może pójść nie tak? Życzę miłego czytania :)