✨2✨

2.3K 145 36
                                    

Erwin wstał wcześnie bardzo podekscytowany dzisiejszym spotkaniem z przyjaciółmi. Stresował się, gdyż nie był pewien ich reakcji. Ubrał się w czerwoną bluzę i czarne spodnie. Na stopy założył czerwone buty. Był już gotowy do wyjścia, ale spojrzał w lustro i stwierdził że na takie spotkanie lepiej założyć coś bardziej eleganckiego. Zdecydował się na golf, czarne spodnie i płaszcz, do tego założył łańcuchy na szyję. Po przebraniu był pewny że jest gotowy do wyjścia.

Wyjął jego stare Zentorno z garażu. Miał wiele wspomnień z tym autem. Ucieczki przed LSPD, wycieczki z przyjaciółmi, poszukiwania rzeczy potrzebnych do napadu na Kasyno itp. Na te wspomnienia uśmiech pojawił się na jego twarzy.

Wszedł do auta, odpalił silnik i ruszył... No właśnie gdzie miał pojechać? Nie miał pojęcia gdzie w tej chwili mogą znajdować się jego przyjaciele. Siedział chwilę w swoim samochodzie, gdy nagle ktoś zapukał do okna. Pastor obrócił głowę w stronę odgłosu, na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie, kiedy zobaczył machającą Heidi za drzwiami, zaraz szeroko się uśmiechnął. Szybkim ruchem otworzył drzwi i wysiadł z auta.

-Erwin! Hej! Jezu ale się stęskniłam. Kiedy przyleciałeś?- krzyknęła dziewczyna po czym szybko przytuliła chłopak

-Cześć, dopiero wczoraj w nocy przyleciałem- odpowiedział siwowłosy- też tęskniłem.

-No to chodźmy do innych. Na pewno się ucieszą- złapała chłopaka za nadgarstek i pociągnęła w stronę Zentorno, jednak Erwin się nie ruszył- Co tak stoisz? No chodź!- spojrzała na jego twarz- Co się stało?

-Przed wylotem pokłóciłem się z nimi i obawiam się że nadal są na mnie źli i nie będą chcieli mnie z powrotem- powiedział

-Żartujesz sobie? Wszystkim ciebie brakuje. Wiesz jak nudno było bez ciebie? Każdemu brakowało tej twojej gadatliwej gęby. Już się nie martw tylko jedziemy- pocieszyła go blondynka

-Dzięki Heidi, kochana jesteś- zaczął- ale nie wiem gdzie są, a wolałbym zrobić im niespodziankę. Mógłbyś się ich zapytać, nie wiem zadzwonić czy coś, zwołać kod ósmy na zakonie? Jeżeli nadal tam stoi.

-Stoi i czeka na ciebie hehe, zaraz zadzwonię do Carbo.

-Super- odpowiedział zadowolony Erwin

Po chwili Heidi dowiedziała się że wszyscy siedzą na Burgershotcie. Razem wsiedli do samochodu i ruszyli w stronę restauracji. Przed budynkiem stało kilka samochodów, przez co Erwin coraz bardziej się stresował, aczkolwiek towarzystwo dziewczyny pomagało mu się uspokoić.

Zaparkowali na parkingu i ruszyli na zaplecze. Za budynkiem stały dobrze mu znajome samochody. Jedno Carbonary, a drugie Davida. Westchnął głośno.

-No nie stresuj się, wszytko będzie git- powiedziała dziewczyna

-Ja się wogule nie stresuje, co ty gadasz- zaśmiał się

-Oh Erwin Erwin- Heidi szeroko się uśmiechnęła- poczekaj mam pomysł, wejdziesz od przodu, staniesz przy ladzie i zaczniesz coś zamawiać, to będzie takie fajne wejście.

-Okej- odpowiedział złotooki- a ty?

-Ja wejdę od tyłu, nie będą się niczego spodziewali- uśmiechnęła się- powodzenia

Ruszył w stronę drzwi głównych. Wszedł do środka i podszedł do lady. Zadzwonił z dzwonek. Nagle do lady podszedł nikt inny jak Lukas.

-Dzień dobry, chciałbym coś zamówić- powiedział poważnym głosem

-Jasne, co podać- Lukas podniósł głowę i zaniemówił, wielki uśmiech pojawił się na jego twarzy- Pastor! Siema. Ej Erwin wrócił!

-Hej- przybili sobie męską piątkę

Nagle usłyszał otwieranie drzwi zaplecza.

-Erwin! Bracie, nareszcie jesteś!- Carbonara podbiegł do Erwina i mocno go przytulił- Nawet nie wiesz jak tęskniłem

-Siema Siwy!- krzyknął David i również dołączył się to przytulasa- Kurwa, dobrze cię widzieć!

-Was też miło widzieć- odpowiedział Erwin, wciąż się śmiejąc.

KIedy w końcu udało mu się uwolnić z uścisku przyjaciół, przyszedł Kui.

-Cześć, misiu kolorowy! Miło cię znowu widzieć. Mam nadzieję że zostajesz już na stałe.

-Cześć Kui, tak raczej zostaję- uśmiechnął się i przytulił chińczyka

-Wejdźmy na zaplecze i opowiadaj co u ciebie! - krzyknął Carbo

Weszli do pomieszczenia w którym unosił się zapach burgerów, Erwinowi też zapach kojarzył się z wieczornymi spotkaniami w restauracji. Zazwyczaj wtedy omawiali ich akcje z danego dnia.

-No dobra, to cię robiłeś przez te dwa lata? -zaczął David

-To co zawsze, napadałem na banki, kasyna i porywałem policjantów. Mogę wam powiedzieć że stwierdzenie "jebać policje" nie tylko u nas w mieście obowiązuje. Ale szczerze mogę przyznać że nasi policjanci są o niebo lepsi od tamtych zjebów. Z nimi się nie dało rozmawiać- mówił siwowłosy- A tu działo się coś ciekawego?

-W sumie nic takiego, Spadiniarze wciąż siedzą w restauracji, a my nadal do nich strzelamy. Jaguary trochę się na nas wkurzyły bo przeszkodziliśmy im w napadzie i mamy lekki konflikt. Poza tym to nudy- powiedział Carbo

- No to chyba pasowałoby zrobić jakiś banczyk?- zaproponował Pastor

-No a jak! Mam rzeczy na ten przy Mission Row, pasuje? -odpowiedział David

-Fantastycznie, no to tak za godzinę możemy zrobić, a teraz może coś zjemy, padam z głodu, przy okazji pogadamy jeszcze trochę.

~~~~~~~~~~~~~~~~

W tym czasie Gregory dojechał na Burgershota, zdziwiło go że tak dużo aut stoi przed restauracją. Zobaczył też jedno auto, którego nie widział "wieki". Zobaczył Zentorno, auto z którym miał wiele wspomnień, tych miłych jak i tych smutniejszych. Pomyślał jednak że ktoś po prostu kupił sobie drugie takie, wiedział bowiem że właściciel auta o którym myślał, dawno wyjechał i nie ma go w mieście. Wyrwał się z zamyśleń i ruszył w stronę drzwi. Zadzwonił dzwonkiem i czekał. Zza drzwi słyszał śmiechy i rozmowy sporej grupy osób. Wiedział że dużo osób tu pracuje ale nie spodziewał się tak głośnych rozmów. Dało się usłyszeć zdania "zajebiście że jesteś" Gregory pomyślał że coś świętują ale w Burgershotcie? Na zapleczu? Wydawało mu się to lekko dziwne, ale postanowił nie wnikać w to głębiej. Nagle zza drzwi wyszedł Kui Chak z torbą na wynos.

-Czemu Pisi nie przyjechał?- zapytał Chińczyk

-Dużo papierkowej roboty miał, nie dał rady- powiedział Brunet odbierając jedzenie- Poproszę jeszcze shake'a czekoladowego

-Już podaję- powiedział- na koszt firmy

-Dzięki Kui, do zobaczenia- pożegnał się

-Cześć

Odwracając się usłyszał głos, głos który przyprawił go o dreszcze, głos którego dawno nie słyszał.

Nie, musiało mi się tylko wydawać...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Drugi rozdział skończony, myślę że się podobał.

960 słów

~Kleopatra

Prosto W Oczy || MorwinWhere stories live. Discover now