✨18✨

1.8K 132 61
                                    

Słońce pomału oświetlało zaspane Los Santos. Śpiew ptaków pobudzał do życia wszystkich mieszkańców. Część ludzi już pracowała, inni właśnie kończyli swoją pracę. Po ulicach poruszało się wiele samochodów. Gdzieniegdzie można było spotkać radiowóz policyjny.

Tego dnia na służbie było wielu policjantów. Od rana komenda była przepełniona życiem. Nie dało zaprzeczyć że Crime w tym mieście jest naprawdę zdeterminowany. Policja w Los Santos nie miała łatwo. Całe dnie, od rana do wieczora, 24 godziny na dobę można było zobaczyć na komunikatorze napad na bank, kasyno, jubiler.

Najwięcej napadów robiła jedna grupa. Najliczniejsza, najgroźniejsza mafia w Los Santos. Choć nie każdy to wie, Zakshot był najszybciej rozwijającą się zbiorowością. Każdy kto znał ich bliżej wiedział że nie warto z nimi zadzierać bo nawet jeżeli ktoś zada im jeden cios, oni odpowiedzą im czterema.

Od kilku dni jednak na mieście było nadzwyczajnie spokojnie. Dlaczego? Otóż najlepszy, zatracony hacker w mieście stwierdził, że odpuści na chwilę te aktywności dla pewnego policjanta.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Poranek dla Montanhy był bardzo energiczny. Ze względu na powrót Mii, chłopak szybko wstał i przygotował dla nich śniadanie. Pamięć mu w pełni wróciła i cieszył się że dziewczyna była przy nim

Ta noc mimo wszystko była ciężka. Montanha nie mógł pozbierać myśli po wyznaniu Erwina. Był na niego zły, ale z drugiej strony było mu go żal. Po tym jak Siwowłosy odjechał swoim Zentorno, Gregory chwilę stał w miejscu w szoku. Nie wiedział co to miało dokładnie znaczyć.

Czy Erwin naprawdę to czuł?

To była jego pierwsza myśl kiedy ocknął się z szoku, w którym przebywał i zorientował się że stał na środku parkingu wpatrzony w ulicę. Otrząsnął się i ruszył do mieszkania. Mia oczywiście zapytała się co sie stało, ale Montanha wołał nie wspominać jej o wcześniejszej sytuacji.

Zjedli wspólnie posiłek i przygotowali się do pracy. Wyszli na parking, wsiedli do Corvetty i pojechali na komendę.

Pracę zaczęli wspólnie, lecz Gregory zamiast jechać na patrol, musiał uzupełnić papiery. W tym momencie Mia, zabrała się z Carrotem. Montanha usiadł przy biurku i zaczął pracę. Czy było mu łatwo? Absolutnie nie. Jego głowa zapchana była myślami o jego sytuacji. Chciał pojąć zachowanie Erwina. Chciał go zrozumieć. Ale nie potrafił.

Montanha kochał Mię, nie Erwina...

~~~~~~~~~~~~~~~~

Światło wstającego słońca oślepiło chłopaka, który zaspany zerwał się na równe nogi. Kiedy już się otrząsnął, odechnął głęboko i przypomniał sobie wszystko z poprzedniego dnia, usiadł z powrotem na ziemi. Po chwili bezczynnego siedzenia, stwierdził że musi coś zjeść. Nic nie jadł do kilkunastu godzin. Nie czuł się najlepiej. Był zaspany i zły na siebie. Wiele różnych emocji zawładnęło jego ciałem.

Wsiadł do samochodu i ruszył drogą, która prowadziła do głównej ulicy. Był daleko od miasta. Z początku jechał spokojnie, później jednak gdy głód coraz bardziej dawał znaki, Erwin przyspieszył. Wymijał sprawnie samochody, które zajeżdżały mu drogę.

Po pewnym czasie zrobiło mu się zimno. Na jego ciele pojawiły się dreszcze. Zaraz jednak, miał napływ gorąca. Nie wiedział czym to jest spowodowane, więc jechał dalej, co było złym pomysłem, bo po chwili przed oczami pojawiły mu się mroczki. Zaczął szybko mrugać i szybciej oddychać. Nie rozumiał co się z nim dzieje. Nagle ciało siwowłosego bezwładnie opadło na kierownicę, głową klikając na klakson, który zaczął wydawać głośny dźwięk. Donośny huk rozbrzmiał po okolicy.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Montanha kończył właśnie podpisywać papiery. Chciało mu się cholernie spać. Nienawidził tej monotonnej pracy. Nudziła go. Gregory lubił adrenalinę: pościgi, strzelaniny i inne. Jednak Mia, uparła się, że Montanha ma ograniczać udział w jakichkolwiek niebezpiecznych wydarzeniach, zważając na jego umiejętności. Czy Brunet się do tego stosował? Nie zawsze. Kochał Mię i nie chciał by się martwiła. Ale jego jebany charakter nie pozwalał mu odpuszczać.

Po skończeniu pracy, zszedł na dół na parking i udał się na patrol.

-105 status 5- zgłosił na radiu.

W tym momencie jego telefon zaczął dzwonić.

-cześć Mia- odezwał się

-No nareszcie skończyłeś. Jeżdżę teraz z Williamem, ale jeżeli chcesz mogę się do ciebie dołączyć- zaproponowała dziewczyna

-Nie trzeba, poradzę sobie- odpowiedział

-Okej, to widzimy się w mieszkaniu, papa- pożegnała się

-pa- odpowiedział i zakończył połączenie

Odłożył telefon, na fotel pasażera i kontynuował patrol. W normalniej sytuacji chciałby jechać z dziewczyną, ale wolałby poczekać chwilę aż jego myśli się poukładają.

Erwin.

No właśnie co z nim? Monte nie mógł wyrzucić z głowy sceny, w której Mia przypomniała mi że są razem, widział w głowie twarz Erwina z tamtego momentu. Potem w jego głowie ukazała się scena przy samochodzie

"Bo cię kurwa kocham"

Te słowa rozbrzmiewały w myślach Gregorego. Erwin miał taki dar, że zawsze jeżeli coś odwali, Brunet nie potrafi przestać o nim myśleć. Między innymi dlatego teraz szczerze nienawidził tego Siwego Chuja. Najchętniej wolałby w ogóle o nim zapomnieć, ale dobrze wiedział że to jest niemożliwe, ze względu na wszystko co razem przeszli. Wspólne wieczory, wyjścia do klubów, rozmowy. Gregory wiedział, że Erwin ufał mu w stu procentach i często opowiadał mu o jego życiu. Czasami nawet udało mu się wygadać o jakimś napadzie. Ale dla Gregorego nigdy nie była to relacja dla korzyści w pracy. Uważał Erwina za swojego najlepszego przyjaciela, który będzie go wspierał w każdej możliwej sytuacji. Teraz okazało się że go okłamał i wybuchnęła między nimi kłótnia. Zawsze po ciężkich zgrzytach, w końcu się godzili, a potem tylko śmiali się z ich zachowania.

Ale czy teraz też tak będzie?

To właśnie w sobie lubili. Podobne charaktery. Podobne pomysły i podobny pogląd na świat. Gregory nigdy wcześniej nie spotkał osoby, która tak do niego pasowała. Ale jako przyjaciel. Bo Monte nic do Erwina nie czuł.

Prawda?...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Koniec kolejnego rozdziału!

920 słów

Do zobaczenia ;)

~Kleopatra

Prosto W Oczy || MorwinWhere stories live. Discover now