✨39✨

2.2K 121 104
                                    

Siedzieli już w przesłuchaniówce dobre kilka godzin. Na komendzie funkcjonariusze mieli straszny rozperdziel, więc nikt się nimi nie zajmował. Kazali im siedzieć i oczekiwać na dalsze działania.

W tym czasie ADHD Erwina dawało o sobie znać. Najchętniej to zacząłby biegać po tej całej komendzie strzelając do każdego napotkanego policjanta. Niestety nie było to możliwe. Położył łokieć na stole, a swoją głowę oparł na dłoni. Druga ręką zaczął wystukiwać rytm jakiejś piosenki. Odkąd trafił na komendę nie miał okazji porozmawiać z Grzesiem. Rozdzielili ich. Gregory, z racji, iż był policjantem siedział gdzieś na górze w biurze.

Erwinowi czas się dłużył niemiłosiernie. Było już późno, a nic nie wskazywało na to, że w najbliższym czasie znajdzie się w mieszkaniu. Tykanie zegara doprowadzało go coraz bardziej do szału. Miał ochotę z tamtąd uciec.

Gregory natomiast nie mógł usiedzieć w biurze Sonnego z myślą, że Erwin siedzi sam na dole. Kiedy żaden z policjantów nie był w pobliżu, wymknął się i szybkim krokiem pobiegł do sali przesłuchań.

Otworzył drzwi i wszedł do środka. Jego oczom ukazał się przystojny siwowłosy chłopak. Gdy ten tylko go ujrzał uśmiechnął się szeroko i podbiegł do niego natychmiastowo go obejmując. Zamknęli za sobą drzwi i złączyli swoje usta w namiętnym pocałunku. Erwin owinął ręce na szyi swojego kochanka, a brunet ułożył ręce na biodrach chłopaka.

-No już spokojnie- wyszeptał odrywając się na chwilę od Złotookiego

-Nawet nie wiesz jak bardzo się tu nudziłem- odpowiedział mu

-Domyślam się.

-Ale na szczęście pojawiłeś się ty i od razu dzień stał się lepszy- ponownie pocałował bruneta

Policjant zrobił kilka kroków do przodu tak, że Knuckles oparł się o kant stału. Złotooki całował namiętnie policjanta, a ten nie pozostawał mu dłużny. Kiedy zabrakło im oddechu popatrzyli sobie w oczy i uśmiechnęli się.

-Kocham cię Erwniku...

-Ja też cię kocham. Najmocniej na świecie- przytulił go do siebie kładąc głowę na jego ramieniu.

Chwilę tkwili w takiej pozycji, dopóki Montanha nie zaczął całować go po szyii. Erwin odchylil lekko głowę do tyłu by Monte miał większe pole manewru. Dotknął dłońmi jego torsu, rozpinając jego koszulę. Druga ręką zaś głaskał jego włosy. Rozpiął wszystkie guziki górnej części garderoby Montanhy i zaczął dobierać się do jego paska. Gregory złączył ponownie ich usta. I tym razem on zaczął podwijać jego koszulkę. Kiedy ciepłe dłonie Montanhy dotknęły skóry Pastora, z ust Siwego wydobył się cichy śmiech. Starszy mężczyzna zaczął masować jego plecy robiąc na nich okrężne ruchy.

Nagle usłyszeli otwieranie drzwi.

-Eeeee- zająkał się Capela

Mężczyźni natychmiastowo się od siebie odsunęli patrząc zaskoczeni na stojącego policjanta. Montanha szybkimi ruchami zaczął zapinać guziki swojej koszuli.

-Cześć Capela- zaczął Erwin poprawiając swój T-shirt.

-Chyba przyszedłem w złym momencie- powiedział Dante

-Nie, wogóle nie- odpowiedział mu Złotooki

- Wiesz, nie spodziewałem się was całujących, pomijając fakt, że Grzesiek ma rozpięty pasek, a jeszcze chwilę temu miał rozpiętą koszulę- po tych słowach Montanha zorientował się, że zapomniał zapiąć paska, więc lekko speszony zaczął go zapinać.

W tej chwili w sali przesłuchań pojawił się Lincoln.

-Co tu się dzieje?- zapytał patrząc na dwóch mężczyzn stojących bardzo blisko siebie

Prosto W Oczy || MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz