✨13✨

1.9K 127 49
                                    

Kolejny dzień Erwin spędził wspólnie z Gregorym. Jego ekipa zaakceptowała dzień przerwy Siwego. Chłopak chciał ten dzień w pełni poświęcić Brunetowi. Czemu? Nie miał pojęcia co go tak ciągnęło do policjanta. Miał tylko pomóc mu w przywróceniu pamięci, a teraz spędzał z nim każda wolną chwilę. Wszytko wymknęło się z pod kontroli. Erwin uwielbiał jak Monte się śmieje. Lubił jego uśmiech i jego niski głos.

Gregory nigdy nie odmówił zaproszenia Knucklesa. Dlaczego? Bo odkąd wyszedł ze szpitala, Erwin stał się dla niego naprawdę bliski. Opiekował się nim, zmieniając bandaże i spędzał z nim swój czas. Gregory wiedział iż Erwin dla niego rezygnował z banku, co było naprawdę niespotykanym wydarzeniem.

Co z innymi policjantami? Erwin powiadomił ich że dba o Montanhę i że nie muszą się martwić. Capela jako naczelna Morwiniara nie podważył tego oraz zaakceptował fakt dotyczący odpoczynku Montanhy i tego że w najbliższym czasie nie będzie chodził do pracy.

A Mia? Dziewczyna kilka razy próbowała się dodzwonić do Gregorego, ale jak wiadomo ten nie odbierał. Po namyśle nadzwoniła do Hanka, który swoją drogą jako jedyny policjant był wtajemniczony w plan Erwina. Over nie lubił Mii, ale jako przyjaciel Montanhy musiał ją zaakceptować. Hank przekazał jej, że Gregory miał wypadek oraz że wszytko z nim w porządku. Clark bardzo się zmartwiła i powiedziała że przyleci jak najszybciej się da. Hankowi nie udało się jej powstrzymać. Był zły na siebie że możliwe zepsuje plan Knucklesa. Nie powiedział mu o tym, miał nadzieję że bez tego uda się poprowadzić pomysł dalej.

Dzień wcześniej po wspólnie spędzonym dniu Erwin odwiózł Grzesia do jego mieszkania. Pożegnał się i miał już wyjść kiedy Gregory poprosił go aby został. Włączyli film i usiedli na kanapie obok siebie. Erwin przytulił się wtedy do Montanhy. Potem Brunet poszedł spać do siebie, a Erwin położył się na kanapie. Rano, Knuckles musiał udać się na zakon by załatwić pewną sprawę. Nie chciał budzić przyjaciela więc zostawił mu kartkę na stole w kuchni. Gregory z początku był lekko zdziwiony brakiem Erwina, ale po przeczytaniu wiadomości, zadowolony zjadł śniadanie i poszedł się wykąpać.

Około godziny 9:00 Erwin podjechał po Gregorego. Chciał zapewnić Brunetowi jakąś fajną rozrywkę, więc zaprosił go na wyścig. Zabrali każdy swój samochód i ustawili się na starcie. Włączyli jedną z tras czekali na start. Po 20sekundach wyścig wystartował. Jechali tylko oni więc było dużo miejsca dla nich. Nie obyło się oczywiście bez sabotażu lokalnych i bez uderzania o lampy lub hydranty. Żaden z nich nie dysponował niewiadomo jakimi, dobrymi umiejętnościami kierowania, ale obydwoje się uczyli. Z ich ust poleciało wiele przekleństw. Koniec końców wygrał Erwin. Musiał chwilę poczekać zanim zobaczył przybliżającą się rozwaloną Corvettę.

-Oj Grzesiu, Grzesiu, następnym razem musisz się bardziej postarać- zaśmiał się

-Gdyby nie ci pierdoleni lokalni, dawno bym wygrał. Ale Gratuluję- uśmiechnął się do Erwina

-No to chyba należy mi się jakaś nagroda.

-Czego sobie życzysz Ekscelencjo Szanowna?

-Wymyśl coś Kapitanie. Niech to będzie coś bardzo kreatywnego- Erwin mrugnął w stronę Gregorego

-Da się załatwić. Jedźmy na Carzone, muszę naprawić Vettę.

Jak postanowili tak też zrobili. Na miejscu Pinky i Sonia naprawili im auta. W pewnym momencie do budynku wjechali Carbo i David. Chwilę w czwórkę porozmawiali, a kiedy ich pojazdy były gotowe do drogi, pożegnali się i ruszyli w swoje strony. Erwin jechał oczywiście z Montanhą. Knuckles postanowił wybrać się na Mount Chiliad by odpocząć przy pięknym widoku.

Godziny szybko mijały i zanim się obejrzyli był już wieczór. Słońce zachodziło za horyzont. Niebo przepełniało się gwiazdami, a w jednym miejscu pojawił się piękny księżyc. Ogromna góra (która Erwinowi przede wszystkim kojarzyła się z tą spektakularną ucieczką po blackout'cie) i oni na niej. Dwóch dorosłych mężczyzn. Jeden starszy, drugi młodszy. Jeden wyższy, drugi niższy. Jeden brązowowłosy, drugi siwy.

Siedzieli obok siebie stykając się ramionami. Wpatrywali się przed siebie w piękny widok. Na ich twarzach widniał uśmiech, a z ich ust raz po raz wydobywały się jakieś słowa. Spędzili na górze sporo czasu, ale żaden z nich nie chciał iść. Podobało im się tam. Cieszyli się swoją wzajemną obecnością.

Erwin bił się z myślami odnośnie uczyć do Grzesia. Niezaprzeczalnym faktem było to że Gregory był naprawdę przystojny. Siwowłosy o tym doskonale wiedział. Ale czy on coś czuł? Może, ale nie był pewny. Na początku było spokojnie. Erwin na widok mężczyzny tylko się uśmiechał. Potem jednak zaczęło mu się to wymykać spod kontroli. Knuckles wiedział ale nie chciał się przyznać że Gregory mu się... On.... On mu się podobał.

Przysunął się bliżej starszego.

-uhhh zimno się zrobiło- sapnął, ocierając dłońmi swoje ramiona.

Gregory objął go i przysunął do siebie. Erwin teraz mógł doskonale poczuć ciepło pochodzące od ciała Bruneta. Wtulił się w niego. Nic nie mówili, a on i tak się uśmiechał. Dla niego mogliby tak siedzieć cały czas.

-Chcesz już wracać? Żebyś się nie rozchorował- zapytał Gregory

-Nie, jest ok- odpowiedział patrząc na twarz starszego- Mam koc w samochodzie, wezmę go.

Wstał z ziemi i ruszył w stronę Zentorno. Wyciągnął przykrycie z auta i ruszył z portem do chłopaka.

-Po co ci koc w samochodzie?

-Nigdy nie wiadomo kiedy się przyda hehe- zaczął rozkładać koc. Usiadł na swoim miejscu i przykrył ich narzutą- mogę?- spytał i gdy zobaczył ruch głowy Gregorego, ponownie się w niego wtulił.

-Co teraz Grzesiu?- zapytał nagle po długim czasie w ciszy.

-To znaczy?- dopytał Grzesiu nie rozumiał pytania

-No wiesz, ze wszystkim...- odsunął się od Montanhy- mam prośbę, Grzesiu. Czy obiecasz mi, że mimo wszytko nigdy o mnie nie zapomnisz?

-Co cię naszło na takie przemyślenia?

-Obiecujesz?- ponowił pytanie

-Obiecuję- odpowiedział z uśmiechem

-To dobrze- odwzajemnił uśmiech i ponownie położył się na kolanach chłopaka.

-Coś cię męczy?- zapytał

-Nie, nic takiego- skłamał

Męczyło go przeczucie, że coś się niedługo zepsuje. Nie chciał wracać do domu by chwile z Grzesiem trwały w nieskończoność. Czuł sie z nim naprawdę dobrze.

W pewnym momencie poczuł dłoń chłopaka, która zaczęła głaskać po włosach. Przeszył go przyjmy dreszcz. Serce zaczęło mu odrobinę szybciej bić. Od razu zrobiło mu się cieplej. Z pewnością mógł się przyznać od dawna mu tego brakowało. Takiej bliskości. jak był z Ewką, nigdy nie czuł tego samego. Teraz zastanawiał się czy naprawdę ją kochał. Wiedział bowiem że to co teraz czuje jest dużo bardziej silniejsze niż uczucie względem Ewy.

-Wiesz co Erwin? Cieszę się że jesteś- odparł nadal głaszcząc Siwowłosego

Erwin uśmiechnął się na te słowa, jednocześnie lekko się zarumieniając.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka!

Koniec kolejnego rozdziału!

1050 słów

Do zobaczenia!

~Kleopatra

Prosto W Oczy || MorwinDonde viven las historias. Descúbrelo ahora