✨41✨

1.8K 128 16
                                    

Kolejny dzień akademii. Montanha trochę spóźniony dołączył do swojej grupy, z którą rozmawiała już Lily. Gregory szybko podbiegł do nich i przywitał się.

-Przepraszam za spóźnienie, małe problemy z dojazdem- powiedział

W rzeczywistości, to nie samochód sprawił, że policjant się spóźnił. Powiedzmy, że pewna osoba nie chciała go wypuścić rano ze swoich objęć. Montanha z trudem odkleił się od Złotookiego tłumacząc mu, że akademia jest dla niego naprawdę ważna. Obiecał mu jednak, że wynagrodzi mu to zaraz po powrocie do domu.

-Dziś, czekają was kolejne zadania, dzięki którym zdobędziecie punkty. Musicie dawać z siebie wszytko, gdyż najsłabsze ogniwa opuszczą dziś akademię. Dostaliście szansę ode mnie, więc radzę ją w pełni wykorzystać- zaczął- A teraz, na start 20 pompek. No już!- Krzyknął

Rekruci natychmiast rzucili się na podłogę. Nie wszyscy podołali temu zadaniu, co oczywiście Chack zanotował.

Zadania tego dnia były bardziej energiczne. Dużo biegania i krzyczenia. Rzeczą, która zdziwiła, ale również zadowoliła Gregorego było bardzo dobre przygotowanie rektorów. Z ogromną energią wykonywali zadane im polecenia. Oczywiście były też momenty, w których ktoś nieumyślnie zrobił coś źle, ale zazwyczaj kończyło się to śmiechem z obu stron. 

Niestety, pomimo dobrej atmosfery panującej tego dnia, brunetowi czas okropnie się dłużył. Chciał jak najszybciej wrócić do domu by móc ponownie objąć swojego chłopaka. Nigdy nie czuł, aż tak dużej potrzeby wspólnego dotyku, pocałunków lub chociażby zwykłej rozmowy z Erwinem.

Dziś zaczął się zastanawiać nad tym, czy to nie jest już obsesja, bo w trakcie prowadzenia swojej grupy do hangaru, usłyszał głos złotookiego, jednak gdy obejrzał się za siebie, zauważył tylko Capele, jego grupę i kilku innych policjantów. Zmarszczył tylko brwi, podążając dalej przed siebie.

-Wyrównać do linii!- krzyknął- Teraz będziecie mieć chwilę przerwy na posiłek oraz na odpoczynek. Za pół godziny wrócę i będziemy kontynuować- dokończył

-TAK JEST SZEFIE!- krzyknęli wszyscy na raz

-Zapraszam, ustawcie się i bierzcie po kolei- krzyknęła ciszej niż Montanha Lily, która stała już wraz z Chackiem obok busa.

Montanha wziął tylko jabłko i obrócił się odchodząc trochę dalej. Wyciągnął telefon z chęcią napisania wiadomości.

Od: ja

Hej kochanie, mam trochę przerwy, więc możemy pogadać jeśli masz czas <3

Chwilę czekał na odpowiedź wpatrując się w telefon, jednak nie uzyskał żadnej wiadomości zwrotnej. Lekko zrezygnowany schował telefon z powrotem do jednej z kieszeń. Wziął dużego gryza jabłka, który do tej pory, znajdował się w potrzasku jego dłoni. Słodki posmak pojawił się w jego ustach. Gdy został mu już tylko ogryzek, skierował się w stronę kosza, by się go pozbyć. Wracając zaczął nucić sobie jedną z usłyszanych gdzieś piosenek. Przymknął więc oczy, stojąc w miejscu i zaciągając się czystym powietrzem.

W pewnym momencie poczuł czyjeś dłonie na swoich oczach. Westchnął cicho. Znał ten zapach. Wszędzie poznał by te perfumy, które czuł każdego dnia o poranku i wieczorami w łóżku.

-Nie wierzę- wymamrotał na co złotooki wydał z siebie dźwiek zadowolenia- co ty tu robisz?- dodał odwracając się w jego stronę przy okazji uwalniając sieje oczy z jego dłoni

-Stwierdziłem, że lepiej jest pogadać prosto w oczy, a nie przez telefon. Prawda?

-Jak cię tu wpuścili?- zapytał z szerokim uśmiechem na twarzy

Prosto W Oczy || MorwinOnde histórias criam vida. Descubra agora