Dzień nie zaczął się najlepiej. Duże krople deszczu spadały z nieba na ulicę Los Santos. Ludzi można było spotkać tylko w samochodach, lub pod parasolami. Porwisty wiatr szamotał liśćmi drzew na lewo i prawo. Na sam widok robiło się zimno.
Erwin Knuckles przyglądał się tej pogodzie z mieszkania. Duże okna pozwalały mu na oglądanie szerokiego obrazu przed nim. W prawej ręce trzymał kubek z gorącą kawą, drugą zaś położył na zimnej szybie. Twarz miał tak blisko okna, że jego nos prawie dotykał szkła. Nabrał powietrza i wypuścił go ustami przez co na szybie pojawiła się para. Palcem przejechał po tym miejscu, rysując uśmiechniętą buźkę. Patrząc na jego dzieło mimowolnie kąciki jego ust podniósł się w górę. W końcu para zeszła pozostawiając ponownie czystą szybę.
Stał tak chwilę, dopóki nie poczuł na swoich biodrach ciepłych dłoni Montanhy. Brunet umiejscowił swoją głowę na jego ramieniu przymykając oczy.
-Hej skarbie- przywitał się Erwin
-Cześć- odpowiedział niskim, zaspanym głosem Gregory- Czemu nie śpisz? Wcześnie jest.
-Jakoś tak się obudziłem i nie mogłem już zasnąć- odrzekł kładąc swoją dłoń na tej Montanhy
-Mogę łyka?- zapytał zerkając na kawę pastora
-Eh trzymaj- podał kubek policjantowi
Ten przybliżył go do swoich ust i napił się trochę ciepłego napoju.
-Eeejj miał być jeden- wykrzyczał Erwin wyrywając kubek z dłoni starszego
Montanha podniósł rękę w górę tak aby niższy od niego Erwin nie mógł go dosięgnąć.
-Ty Kurwo- odezwał się po chwili Siwy
Kiedy Erwin się uspokoił, Montanha skorzystał z okazji i złożył lekki pocałunek na ustach chłopak. Kiedy się oderwali złotooki odrzekł:
-Nie myśl, że tak rozwiążesz problem mojej kawy.
-Ja nie widzę problemu- odpowiedział Montanha z cwanym uśmiechem na twarzy
-A ja ta- nie dokończył gdyż przerwał mu dzwoniący telefon- Idę odebrać, dorwę cię później- pocałował szybko policjanta i odszedł szukając telefonu.
"Carbonara"
-Halo?- odezwał się Erwin
-Staryyy, przypał! 4 radiowozy na mnie i helka- wysapał do słuchawki Nico
-Co znowu odjebałeś?- zapytał, ale słysząc sygnały policyjne, wiedział, że nie wróży to nic dobrego
-No kurwa właśnie nic, jechałem i nagle mnie zatrzymali. A ja mam przy sobie kurwa termit. I na dodatek GTR mi się dymi! Siwyyyyy!
-No ale kurwa co ja mam zrobić?- westchnął i popatrzył w stronę Grzesia, który przygotowywał coś w kuchni- Dobra jadę, wytrzymaj jeszcze trochę, podłoże ci gdzieś inną furę- Rozłączył się
Szybko przebrał się w jakąś losową bluzę i spodnie po czym wybiegł z pokoju.
-Idziesz gdzieś?- zapytał Gregory przypatrując się Erwinowi
-Emmm, Carbo ma problemy, wiesz jak jest- powiedział wymijająco
-Taa, czaje- puścił mu oczko- tylko uważaj na siebie!
-Jasne, cześć!- wykrzyknął znikając za drzwiami budynku.
Montanha widząc odjeżdżającego z parkingu Erwina, wbiegł do pokoju, ubrał się w jego ulubione cichy, a kiedy był już gotowy wybrał odpowiedni numer.
![](https://img.wattpad.com/cover/294854986-288-k983763.jpg)
YOU ARE READING
Prosto W Oczy || Morwin
Romance"Dawniej jego i Montanhe łączyło dziwne uczucie, coś w stylu przyjaźni ale takiej bardzo dużej przyjaźni. Oni sami nie potrafili powiedzieć co to właściwie jest." Mia wyjechała, Erwin wrócił. Czy coś może pójść nie tak? Życzę miłego czytania :)