✨4✨

2.3K 129 52
                                    

Budzik zadzwonił budząc ze snu Gregorego. Było wcześnie rano a on już zauważył dwa nieodebrane połączenia. Mia. No tak u niej jest teraz inna godzina. Montanha obiecał dziewczynie że będzie dostępny o każdej porze. Nie udało mu się, praca go pokonała. Wstał i udał się do łazienki w celu umycia się. Szedł już w stronę prysznica gdy usłyszał dzwonek telefonu. Wrócił do sypialni, zerknął w ekran telefonu.

-Hej skarbie- zaczął- przepraszam że wcześniej nie odebrałem, mam dużo pracy i zwyczajnie zasnąłem.

-obudziłam cię?- zapytała Mia

-Nie, chwilę temu wstałem- Odpowiedział brunet- co tam u ciebie?

-Wszytko w porządku, strasznie stęskniłam się za tym miejscem tu jest pięknie. A u ciebie ok?

-Poza tym że ostatnio dużo się dzieje, mam na myśli liczne napady na banki to jest git- odrzekł Montanha

-Uważaj na siebie, proszę- odparła Mia

-Zawsze na siebie uważam- zaczął- Muszę się zbierać do pracy. Jeżeli znowu się spóźnię Pisicela mnie zabije

-Ok, papa Kocham cię- odpowiedziała

-Ja ciebie też- odpowiedział i się rozłączył

~~~~~~~~~~~~~~~~

Minęły już dwa dni od przyjazdu Erwina. Chłopak szybko zaaklimatyzował się w mieście. Cały Crime na wyspie wiedział już że szef Mafii Erwin Knuckles wrócił do miasta. Niektórzy się przejęli, a niektórzy olali temat. Jednak jednej grupie, strasznie się to nie podobało. Spadiniarze byli wręcz źli, że Pastor wrócił do miasta. Jednak Zakshot się tym nie przejmował. Dobrze wiedzieli że taktyka Spadiniarzy to siedzenie w swoim kuboidzie i czekanie na nie wiadomo co. Więc nie musieli się obawiać.

Dziś Erwin postanowił odwiedzić swój zakon. Fakt, że miejsce to miało być tylko przykrywką, nie oznaczał że Erwin nie miał z tym kościołem żadnych wspomnień. Pierwsze msze, spotkania na zakrystii, pierwsze spotkanie z Monatnhą, egzekucje w katakumbach. Jego początki na wyspie wiązały się z tym zakonem.

Wszedł do środka, miejsce było takie jak sobie zapamiętał. Nadal sporo wina stało w szafkach. Podszedł do biurka. Usiadł na fotelu. Uśmiechnął się. Nagle zadzwonił mu telefon.

-Erwin! Szybko na chińską! Porwali Kuia. - krzyknął Carbo

-Co? Co to jest Chińska?- zapytał zaskoczony Erwin

-A no tak nie pokazaliśmy ci. Wyślę GPS'a- odpowiedział białowłosy

-Okej

Zaraz po zakończeniu połączenia dostał SMS'a z lokalizacją. Zaraz wyszedł z zakrystii i udał się na wskazane miejsce. Jechał bardzo szybko, złamał chyba wszystkie możliwe przepisy drogowe. Na jego nieszczęście zauważyła go Radiolka policyjna. Bez dłuższego zastanowienia policja zaczęła za nim pościg. Erwin się lekko zdenerwował. Nie był najlepszym kierowcą, na pewno nie z taką prędkością, więc co chwilę o coś zachaczał. Jedyne co mogło go uratować to autostrada, gdyż jego Zentorno bez problemowo mogło pokonać zwykłą Victorię. Podczas jednego zakrętu gdzie uderzył o jeden z budynków. Usłyszał tylko przytłumiony krzyk policjanta "Zatrzymaj się kierowco!" Był to bardzo znajomy głos. Ale Erwin nie miał czasu się nad tym zastanawiać, więc kontynuował dalej pościg. Jak postanowił tak też zrobił. Wyjechał na autostradę i po 5 minutach zgubił policję. Skręcił na stację, poczekał chwilę i ruszył w stronę chińskiej.

Gdy wreszcie dojechał usłyszał głos Davida

-Dłużej się nie dało?!- krzyknął czarnowłosy

Prosto W Oczy || MorwinWhere stories live. Discover now