Where I saw myself - special

1K 116 25
                                    

Zakończenie - kontynuacja po tym co się wydarzyło jak Jeongguk i Taehyung spotkali się na terenie ośrodka.


Parę lat później.


Jeongguk uśmiechnął się delikatnie, dotykając dłoni Kima, a raczej sunął dłonią po jego serdecznym palcu, na którym lśniła złota obrączka. Gdyby ktoś kiedyś powiedział mu, że w wieku dwudziestu sześciu lat będzie żył z mężczyzną, którego kochał ponad życie i na dodatek tego będą świętować już pierwszą rocznicę ślubu to pewnie by mu nie uwierzył.

Ale tak się stało.

Cóż, może nie zawsze było różowo, ale on i Taehyung nauczyli się razem dobrze współpracować. Mieszkali razem już od paru dobrych lat, może z paroma przeprowadzkami i wcześniejszymi miesiącami rozłąki na jakiś czas w trakcie studiów Jeona. Od kiedy jednak został zatrudniony w ośrodku resocjalizacji więziennej w Seulu nie musiał już nigdy rozstawać się z Kimem. Właśnie, jeśli wspominamy o studiach, to Taehyung zrobił Jeonowi wspaniałą niespodziankę, zabierając go po graduacji do mieszkania w Suwon. Nie wiedział jak może zareagować na jego pomysł dwudziestoczteroletni wtedy mężczyzna, kiedy po tylu latach Kim postanowił się mu oświadczyć. Bał się tego tak kurewsko mocno, czasami nadal miewał jakieś niemiłe powroty do przeszłości, ale walczył z tym, a Guk, godząc się na wspólne życie tylko mu w tym pomógł.

Szczerze? Od tamtego wieczoru, kiedy Jeongguk popłakał się, mówiąc mu "tak", Kim przesypiał każdą noc. Wiedział, a raczej czuł, że mimo wszystko Jeongguk zawsze będzie obok. Nigdy nie zapomni tego uczucie, kiedy leżał naprzeciwko ukochanego po namiętnej nocy, a tej był odziany tylko w pierścionek z szafirem.

Jeongguk za to potraktował swoją "rolę męża" bardzo poważnie, co nieco czasem bawiło, ale tylko w pozytywny sposób. Taehyung uwielbiał opierać się biodrem o ramę drzwi i patrzeć jak jego narzeczony biegał po kuchni w samej koszulce, byleby zdążyć zrobić mu śniadanie, bo TYLKO ON mógł robić mu śniadania. 

Kochał to, kiedy wracał czasami późnymi wieczorami, a na kanapie leżał mężczyzna  z ich dwoma psami - Yeontanem i Bamem. Wtedy cała trójka patrzyła na niego i zawsze z tą samą ekscytacją biegli w jego kierunku. Kochał również widzieć zaskoczoną minę Jeona, kiedy ten w drodze do redakcji przychodził do jego pracy, aby dać mu ciepłe latte z dodatkiem namiętnych pocałunków.

Najbardziej jednak kochał te poranki - kiedy budził się po nocy, w jego pamięci zostawał obraz snu - zawsze był w nim Jeongguk. I chyba najbardziej uszczęśliwiało go to, że nawet kiedy otwierał oczy, widział właśnie jego.

I tak jak każdego dnia, Kim uniósł swoje ciężkie powieki, sunąc dłonią po nagiej talii swojego męża i spojrzał mu prosto w oczy. Młodszy leżał, opierając się na łokciach jedynie w samych spodniach. Tak jak się spodziewał, Yeontan i Bam również byli już obudzeni, co wywnioskował po piskach zabawek z sąsiedniego pokoju. Całą swoją uwagę jednak skupił teraz na ukochanym, który zbliżył się, aby złożyć czuły pocałunek na jego wargach.

- Dzień dobry, Tae. Kocham cię.

- Kocham cię - wymruczał starszy, oddając pocałunek.

Kiedyś każdy dzień był koszmarem.

Teraz Kimowie żyli życiem, o którym nigdy nawet nie odważyliby się śnić.

Seven Secrets | TaekookWhere stories live. Discover now