Następnego dnia Antares dała Malfoyowi srogą reprymendę na środku Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Powoli zaczynano dostrzegać, że była jedyną, która potrafiła zaradzić na jego chamskie odzywki i wygórowane ego. Nie udało jej się porozmawiać z Harrym, Ronem i Hermioną aż do zajęć z zielarstwa, gdzie zbili się w czwórkę przy jednej grządce.
– Ja też to zauważyłam – szepnęła Hermiona. – Tam była klapa. Ten pies czegoś pilnuje.
– Nie czegoś – odszepnął Harry. – A paczuszki, którą Hagrid wyjął ze skrytki w banku Gringotta. Byłem przy tym. To na pewno musi być to!
Antares wysłuchała w skupieniu, co Harry miał do powiedzenia. Do końca zajęć zastanawiali się, co może wymagać aż takich zabezpieczeń. W końcu Hermiona prychnęła głośno i ostrzegła ich, by lepiej zajęli się własnymi sprawami, bo inaczej ich wyleją, co Ron skomentował wymowną miną.
Z tego, co zauważyła Antares, Hermiona rzadko się do nich odzywała. Najwyraźniej panna Granger uznała, że przyjaźń z kimś, kto ciągle wybiera tarapaty, nie jest warta zachodu. Jej wszechwiedzące miny, powoli zaczynały wkurzać nawet Antares.
Wychodzili już z cieplarni, gdy Ślizgonka zwróciła się do Harry'ego.
– Słyszałam, że dostałeś miotłę. Draco mi powiedział. Z zazdrości aż cały poczerwieniał! Więc będziesz grać w drużynie Gryfonów?
– Jako szukający – powiedział Harry. – Po południu mam trening z Woodem. Naprawdę nie wiem, czy dam radę. Dopóki nie przyjechałem do Hogwartu, nie wiedziałem co to quidditch, a nagle wszyscy mówią, że mam talent. Na pewno zrobię z siebie pośmiewisko.
– Na pewno nie! – zaprzeczyła natychmiast Antares. – Chodźcie, pokaże wam coś!
I pobiegła do zamku, a Harry i Ron niepewnie ruszyli za nią. Dotarli do Izby Pamięci, z którą jeszcze kojarzyły się im niemiłe wspomnienia. Antares podbiegła do jednej z gablot i pokazała na duży, złoty puchar przyznany Gryfonom w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym ósmym za wygranie rozgrywek w quidditchu. Na złotej tarczy pod spodem wypisano wszystkich członków drużyny. Przy kapitanie dumnie widniało „James Potter".
Harry i Ron uśmiechnęli się w tym samym czasie.
– Na pewno nie zrobisz z siebie pośmiewiska – powtórzyła Antares.
– Wiesz, jesteś całkiem miła jak na Ślizgonkę – stwierdził Ron.
– A wy całkiem znośni jak na Gryfonów – odparła, co we trójkę ich rozbawiło.
* * *
W końcu nadeszła Noc Duchów i cały Hogwart wyczekiwał wieczornej kolacji i tylko Antares zdawała się martwić o Hermionę. Podsłuchała, jak Parvatil Patil opowiadała Lavender Brown, że Hermiona ryczy w łazience i nie chce nikogo widzieć. Podejrzewała, że panna Granger poczuła się urażona słowami Rona, który dość nietaktownie wyraził się o niej po zajęciach z zaklęć.
Hermiona opuściła kilka lekcji i nie pojawiła się też na kolacji.
Dekoracje oraz wspaniałe jedzenie przyćmiły na chwilę mózg Antares. Gdy profesor Quirrell wpadł do Wielkiej Sali, informując, że w lochach grasuje troll, szybko powróciło jej trzeźwe myślenie. Gdy zaczęto zaprowadzać uczniów do pokojów wspólnych, dobiegła do Harry'ego i Rona.
– Ona nic nie wie! – zawołała.
– Kto? – zapytał głupio Ron.
– Hermiona! Musimy ją znaleźć i powiadomić o trollu.
– Ona ma rację – zgodził się Harry.
Niezauważeni przecisnęli się między Puchonami i pobiegli do łazienki dla dziewczyn. Uskoczyli w bok korytarza, słysząc szybkie kroki. Snape przebiegł przez korytarz i zniknął im z oczu.
![](https://img.wattpad.com/cover/302206506-288-k254201.jpg)
YOU ARE READING
The Bloodline | Harry Potter Fanfiction
FanfictionAntares Aurora Black to niepokorna córka groźnego przestępcy Syriusza Blacka. Choć przeszłość jej ojca od dziecka daje jej w kości, stara się żyć w wierze, że prawda ujrzy kiedyś światło dzienne. Tymczasem trafia do Hogwartu, gdzie poznaje Harry'ego...