40. Wyjaśnienia

2K 127 149
                                    

*uwaga, bardzo długi rozdział*


Gdy wylądowali, od razu można było wyczuć, że nie znajdują się w Hogwarcie. Zaułek był obskurny i śmierdział moczem, aż piekły oczy. Na dodatek zagnieździły się w nim bezpańskie koty, który uciekły z wrzaskiem na nagłe pojawienie się ludzi. Antares pomogła Hermionie wstać i otrzepała spodnie z pyłu.

– Gdzie jesteśmy? – zapytał szeptem Ron.

Antares wyjrzała za zakręt i ujrzała rząd obskurnych kamienic przy Grimmauld Place.

– W domu – wyjaśniła.

– Co zrobiłaś? – zapytał Harry, gdy podążali ku numerowi dwanaście. – Tam w Ministerstwie. Jak powstrzymałaś zaklęcie uśmiercające? Voldemort... On był naprawdę przestraszony. Czułem to!

Zerknęła na Harry'ego, który był brudny i trochę zakrwawiony. Podobnie jak w Hermionie oraz Ronie, ciągle buzowała w nim adrenalina. We trójkę przyglądali się jej z zaciekawieniem, ale również lekkim strachem.

– Wszystko wyjaśnię za chwilę – obiecała. – Ale to chyba logiczne, gdzie znalazłam to zaklęcie.

– Pamiętniki Grindelwalda – szepnęła Hermiona.

Budynek opatrzony numerem dwanaście wyrósł przed nimi nieśpiesznie i we czwórkę weszli do środka przez ciemne drzwi opatrzone kołatką. Niemal natychmiast rzuciła się na nich Ester, a po jej minie i błyszczących oczach, łatwo można było stwierdzić, że była cała rozemocjonowana.

– Coś ty sobie myślała! – rzuciła wściekle ku wnuczce. – Wiesz, jak się wszyscy poczuliśmy, gdy Stworek powiedział, że udaliście się do ministerstwa? Prawie mi serce stanęło!

A potem nagle przyciągnęła ją do siebie i przytuliła mocno, a następne zrobiła to samo z Harrym, Hermioną oraz Ronem, uszczęśliwiona, że nic im się nie stało.

– Oni tu są? – zapytała Antares.

– Na górze – potwierdziła Ester.

Antares pierwsza zaczęła wspinać się po schodach, a reszta niepewnie ruszyła za nią chwilę później. Gdy weszła do salonu, Narcyza i Draco podnieśli się ze swoich miejsc. Na stoliku przed nimi stała otwarta butelka Ognistej Whisky oraz puste szklanki.

– Moja najdroższa – powiedziała Narcyza, wyciągając przed siebie ręce i Antares wskoczyła w jej ramiona.

– Przepraszam – powiedziała cicho, mocno ściskając ciotkę, jednocześnie patrząc prosto w oczy Draco. – Nie uratowałabym go.

Nagle Narcyza zadrżała, a z jej gardła wydarł się pełen boleści szloch. Antares pomogła jej usiąść i Draco natychmiast zrobił to samo, obejmując matkę ramieniem, by mogła się o niego oprzeć. Antares przyklękła przed nimi. Sama miała łzy w oczach.

– Przepraszam – powtórzyła. – On nas uratował. Dał nam chwilę na ucieczkę, ale Rudolf... Rudolf cisnął w niego avadą...

Narcyza zaszlochała głośniej. Bez słowa wzięła podawaną przez Ester szklankę z alkoholem i wypiła całość jednym haustem. Nie była w stanie nic powiedzieć. Ścisnęła jedynie rękę Antares i mocniej przytuliła się do syna, zagłuszając szloch o jego szkolną szatę. Draco, choć zawsze miał wiele do powiedzenia, teraz był dziwnie milczący. Pozbawionym emocji spojrzeniem zerknął po wszystkich, a potem utkwił wzrok w ogniu, jakby oczekując, że wyskoczy z niego Lucjusz Malfoy.

– Przyniosę wam wody oraz herbatę – zaoferowała Ester i zniknęła na chwilę w kuchni, a gdy wróciła, towarzyszył jej Stworek, który trzymał srebrną tacę z dwoma dzbankami na niej.

The Bloodline | Harry Potter FanfictionWhere stories live. Discover now