25. Z Weasleyami pod jednym dachem

1.9K 121 96
                                    


Syriusz się nie pomylił w swoich przemyśleniach. Pani Weasley zarządziła generalne porządki jeszcze tego samego dnia, gdy sześć rudych głów zawitało na Grimmauld Place 12. Towarzyszył im Bill, ale zmył się szybko, nie chcąc psuć paskudnych humorów całej rodziny.

– Co się stało? – zapytała Antares.

– Percy pokłócił się z rodzicami – szepnął Ron. – Zawsze to mama krzyczy, ale tata tym razem dał się ponieść emocjom. Percy nie wierzy w powrót Voldemorta, mówi, że Harry i Dumbledore kłamią. Mama często płacze. Bądź dla niej miła.

Rzeczywiście pani Weasley chodziła przez kilka następnych dni z napuchniętymi od płaczu oczami i Antares starała się jej nie denerwować. Większość czasu i tak spędzała w swoim pokoju na nauce albo przy gobelinie, gdzie próbowała go naprawić. Pomagał jej Stworek.

– Stworek słyszał, co panienka mówiła o rodzinie Black – powiedział do niej, gdy wzięła się do pracy. – Stworek chce pomóc w odnowie drzewa Blacków. Stworek zna dużo sztuczek.

Stworek znał wiele przydatnych zaklęć, dzięki którym skrzaty mogły spełniać oczekiwania swoich panów. Pałał do niej dziwną sympatią i Antares nie wiedziała, czy chodziło o to, że zaczęła nosić sygnet z godłem Blacków czy może dlatego, że pozwalała zachować Stworkowi większość rzeczy, które jej ojciec chciał wyrzucić i spisać na straty.

Freddie też spisywał się doskonale. Upychał w swojej kieszonce cenne rzeczy związane z rodem i przetrzymywał w swoim gniazdku. W końcu, gdy z legowiska zaczęło się wysypywać, zaczął magazynować rzeczy pod łóżkiem.

Zakon obradował głównie wieczorami i nie pozwalano im nawet podsłuchiwać spotkań. Wiele pomocne okazał się wynalazek Freda i George'a – uszy dalekiego zasięgu. Od czasu do czasu udawało się im podsłuchać jakieś ważniejsze rzeczy.

Któregoś dnia, Antares obudziła się jak zwykle w dobrym humorze i niemal natychmiast krzyknęła, widząc przed sobą paskudną, spłaszczoną twarz Krzywołapa. Strzepnęła z siebie kota, a ten wypadł z pokoju oburzony, wymachując swoją rudą kitą we wszystkie strony.

– Cześć, Antares – powiedziała Hermiona, witając się z nią w kuchni.

– Kiedy przyjechałaś?

– Przed chwilą – odpowiedziała, gdy obie się ściskały. – Dobrze cię widzieć, naprawdę. Tak bardzo się martwiłam, że wam wszystkim coś się stało.

– Jestem córką huncwota – odparła Antares. – Prędzej coś stanie się komuś w moim otoczeniu niż mnie.

Siedzący przy stole Syriusz zaśmiał się w głos.

Antares zabrała się za śniadanie, rozmawiając po cichu z Hermioną, gdy do kuchni wszedł Ron oraz Ginny. Chwilę później pojawili się też bliźniacy, dyskutując o czymś głośno. Odkąd więcej osób przebywało na Grimmauld Place, atmosfera w domu zrobiła się naprawdę cudowna. Co chwila ktoś się śmiał, ktoś z kimś rozmawiał. Z sypialni Freda i George'a dochodziły dziwne wybuchy. Pani Weasley spędzała czas z Ester Langham. Obie gotowały dla wszystkich obiady oraz zmuszały domowników do czyszczenia domu.

Pan Weasley rano wychodził do pracy i czasami wracał bardzo późno. Zazwyczaj pod wieczór odwiedzali ich członkowie Zakonu – Remus, Tonks, Bill, a nawet Szalonoki Moody czy parszywy i tchórzliwy Mundungus Fletcher. Gdy Zakon obradował, na kolację zostawało jeszcze więcej osób: Kingsley Shacklebolt czy Hestia Jones.

Któregoś dnia, gdy Mundungus Fletcher został na kolację, bliźniacy Weasley usiedli obok niego, by przekupić go do kupienia im paru rzeczy, Antares specjalnie usiadła naprzeciw nich, by móc trenować na Fletcherze legilimencję. Mundugnus mógł być dobrym złodziejem, ale czarodziejem był średnim.

The Bloodline | Harry Potter FanfictionOn viuen les histories. Descobreix ara