56. Schronienie

1.3K 89 47
                                    

Antares zeszła następnego dnia na śniadanie ze sporym bólem głowy. Przyszłość była mętna, chroniona przez gęstą mgłę. Niepewne czasy sprawiały, że najbliższe miesiące otaczały się tajemnicą. Thomas złapał ją za rękę, gdy tylko usiadła do stołu. Nikt poza nimi jeszcze nie wstał.

– Są jakieś wieści? – zapytała.

– Tylko kilka listów. Remus wpadł bardzo wcześnie rano. Powiedział, że znajdziesz go u twojej babci. Pilnie chciał z tobą o czymś porozmawiać. Voldemort przejął Ministerstwo i już zaczyna działać.

Podsunął jej pod nos „Proroka Codziennego".

– Rejestr mugolaków? – przeczytała. – Och, wystawili za nami listy gończe, jak miło – zakpiła, patrząc na swoją podobiznę. – On myśli, że mnie to powstrzyma? Przestraszy?

– Nie wiem, najwyraźniej nie zna cię... nas.

Na schodach rozległy się wolne kroki i chwilę później ujrzała Draco, który przysiadł się do nich w ciszy.

– Co tam, Draco? – zapytała. – Zmęczony mieszkaniem z nami pod jednym dachem?

– Z wami nie, ale Dafne i Teodor doprowadzą mnie kiedyś do wymiotów. Czy oni naprawdę muszę mieszkać w jednej sypialni?

Antares i Thomas spojrzeli na siebie roześmiani, a Draco wywrócił oczami, gdy z piętra domu rozległ się radosny chichot Dafne.

Po odczytaniu wszystkich listów i krótkiej rozmowie z Fabianem przed domem na temat jego utraty miejsca w kręgu śmierciożerców, Antares teleportowała się do domku nad jeziorem, gdzie się wychowała i dorastała. Odetchnęła mocniej świeżym powietrzem i zrelaksowała wzrok na jeziorze, a potem weszła do środka.

– Och, Antares – Ester dobiegła do niej, by ją przytulić. – Powinnaś częściej nas odwiedzać, a najlepiej jak byśmy wszyscy razem mieszkali.

– Nie panikuj, babciu – powiedziała spokojnie. – Nie możemy razem siedzieć, to niepotrzebne ryzyko. Poza tym przychodzę tu prawie codziennie albo wy przychodzicie do mnie.

– Tak bardzo się martwię. Widziałaś gazety?

– Widziałam – potwierdziła, ściskając lekko Narcyzę, a potem witając się z ojcem, Regulusem i Remusem. – To i tak nic nie zmieni. To, że nas ściga, oznacza jedynie, że nas się boi i uważa nas za zagrożenie.

– Wiesz coś o Harrym? – zapytał Syriusz, nerwowo poruszając się w miejscu. – Ronie i Hermionie? Molly i Artur pytali. Artur wysłał im wczoraj patronusa z wiadomością, żeby nie opuszczali kryjówki. Przepytywali ich wszystkich i...

– Tak, wiem, ja to wszystko wiem. Dostałam stos listów rano z informacjami – przerwała mu. – Oni się ukryli. Pójdę ich odwiedzić za chwilę i przekazać im wiadomości.

– Więc są bezpieczni – szepnęła Ester z ulgą.

– Chwilowo tak – potwierdziła. – Ale trudno przewidzieć, co dalej...

– Nie podoba mi się ta misja, którą Dumbledore im powierzył – stwierdził Syriusz, krzyżując ręce na piersi. – Powinnaś nam powiedzieć. Wy... jesteście jeszcze tacy młodzi, a postawiono przed wami nie wiadomo jakie zadanie. My... moglibyśmy przecież pomóc.

– Wszyscy pomagacie już dostatecznie, tato – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy i natychmiast zwróciła głowę w kierunku Remusa, by zmienić temat rozmowy. – Ponoć chciałeś ze mną o czymś porozmawiać. Stało się coś? Coś z Tonks?

– Nie – odpowiedział. – Ukryła się z rodzicami. Śmierciożercy potraktowali Andromedę i Teda cruciatusami, chcąc z nich wydobyć, gdzie przebywa Harry, ale już jest lepiej. Są tylko w lekkim szoku.

The Bloodline | Harry Potter Fanfictionحيث تعيش القصص. اكتشف الآن