6. Wspólna wygrana

2.2K 118 64
                                    

Antares wydawało się głupie, by Snape chciał wykraść Kamień Filozoficzny dla Voldemorta, ale wszystkie dowody na to wskazywały. Od szlabanu w Zakazanym Lesie Draco rzadko się do niej odzywał, co akurat uznała za okoliczność sprzyjającą.

Któregoś ranka Harry podzielił się z nią informacją, że ktoś zwrócił mu jego pelerynę–niewidkę i Antares była niemal pewna, że był to Dumbledore.

W końcu nadeszły egzaminy i najgroźniejszego czarnoksiężnika w tym stuleciu oraz wszystko co z nim związane, odeszło na dalszy plan. Nastało lato, więc dni były długie oraz upalne. Sprawdziany pisali w klasach specjalnymi piórami uniemożliwiającymi podpowiadanie, a na testy praktycznie wchodzili pojedynczo do klasy. Antares stwierdziła, że eliksiry poszły jej najlepiej, choć Snape dyszał nad ich karkami, różnymi minami wyrażając swoje niezadowolenie.

Po długich kilku dniach harówki w końcu nastało wolne. Antares z przyjemnością usiadła u boku Gryfonów pod wielkim dębem, by odpocząć i się zrelaksować. Harry'emu ciągle dokuczała blizna i strasznie ich to niepokoiło, choć Hermiona była pewna, że to wszystko przez egzaminy.

Wzrok Antares nagle wylądowała na Hagridzie. Zmarszczyła brwi.

– Co ci? – zapytała Hermiona.

– Nie uważacie, że to trochę dziwne, że Hagrid marzył, by mieć smoka, a tu nagle pojawi się jakiś obcy z jajem smoka na sprzedaż? Nikt nie chodzi z jajem smoka w kieszeni, bo to sprzeczne z prawem. Uważacie to za przypadek?

– O czym ty mówisz? – zapytał Ron.

– Ona ma rację. To podejrzanie – stwierdził Harry. – Ale jak się ma do kamienia filozoficznego?

– A tak – powiedziała Antares, wstając. – Że Hagrid jest dobrym człowiekiem, ale chlapie językiem na lewo i prawo. Myślicie, że nie powiedziałby komuś, jak przejść obok Puszka, gdyby ktoś do niego odpowiednio zagadał? Nam też powiedział o innych pułapkach, choć nie powinien.

Teraz już stali we czwórkę, a choć tego nie uzgadniali, coraz szybciej i szybciej zaczęli kierować się w stronę zamku. Wbiegli na opustoszałe korytarze, a potem skierowali się pod gabinet dyrektora, gdy nagle rozległ się donośny głos profesor McGonagall.

– Co wy tu robicie?

– Chcemy się zobaczyć z profesorem Dumbledorem – wypaliła Hermiona.

– A po co? – zapytała podejrzliwie profesor McGonagall.

– Dyrektor mówił, że mogę do niego przyjść, gdybym potrzebowała porady – odparła szybko Antares. – Jest u siebie? To bardzo pilne!

Profesor McGonagall przyglądała się im z nieufną miną.

– Profesor Dumbledore opuścił szkołę dziesięć minut temu – oznajmiła chłodnym tonem. – Otrzymał pilną sowę z ministerstwa i natychmiast poleciał do Londynu.

– Nie ma go? – Harry prawie krzyknął. – Już go nie ma?

– Potter, dyrektor to bardzo znana osobistość i...

– Ale pani profesor tu chodzi o Kamień Filozoficzny! – wypaliła nagle Antares co wszystkich wprawiło w osłupienie. Książki wypadły z rąk profesorki.

– Skąd wiesz o... – wycedziła przez zęby.

– Nie ważne – przerwała Black. – Do widzenia pani profesor, miłego popołudnia. Chodźcie, zmywamy się!

Wyminęła profesorkę i Harry, Ron oraz Hermiona niepewnie poszli za nią. Ledwo zniknęli za zakrętem, a rzucili się w długą.

– Dokąd biegniemy? – zapytał Ron.

The Bloodline | Harry Potter FanfictionWhere stories live. Discover now