13. We Wrzeszczącej Chacie

2.2K 133 30
                                    

Na wspaniałym łożu z czterema kolumienkami spoczywał Krzywołap, mrucząc głośnio i mrużąc oczy na ich widok. Obok łóżka leżał Ron, trzymając się za nogę, które sterczała pod dziwnym kątem. We trójkę rzucili się ku niemu.

– Ron... nic ci nie jest? – zapytała Hermiona.

– Gdzie jest ten pies? – zapytała Antares.

– To nie pies... To animag...

Ron otworzył szeroko oczy, wpatrzony w coś ponad nimi.

Obrócili się gwałtownie i ujrzeli mężczyznę z długimi, splątanymi, sięgającymi do ramienia włosami. Gdyby nie przenikliwe oczy płonące w głębokich, ciemnych oczodołach, można by go uznać za trupa. Woskowa skóra tak ciasno opinała się na jego twarzy, że głowa przypominała nagą czaszkę.

Antares dziwnie było patrzeć na tego ponurego, wykończonego latami odsiadki w Azkabanie człowieka, który miał być jej ojcem. Serce w jej piersi biło tak gwałtownie, że za chwilę miało wypaść. Patrzyła na niego z przerażoną twarzą, bojąc się nawet drgnąć.

– Nie chcę wam zrobić krzywdy – powiedział. Głos miał tak ochrypły, jakby od dawna go nie używał.

Hermiona, nie wierząc mu, pociągnęła Harry'ego za siebie i osłoniła go własną piersią. Ron również się podniósł. Nadal ściskał w dłoni wierzgającego się Parszywka.

– Połóż się – powiedział cicho Black. – Bo jeszcze bardziej uszkodzisz sobie nogę.

Nagle Harry wycelował w niego różdżką i Antares pisnęła przestraszona. Wskoczyła między Harry'ego a ojca, sama mocniej zaciskając pięść na swojej różdżce.

– Czy ty zabiłeś moich rodziców? – zapytał ostrożnie Harry.

– Nie przeczę... – odrzekł cicho Black. – Ale musisz mnie wysłuchać. Wszyscy musicie mnie wysłuchać. Harry, proszę, odłóż różdżkę...

Sekundy wlekły się powoli, a Harry wciąż stał jak wryty z wyciągniętą różdżką, Black wpatrywał się w niego, Antares stała między nimi, Krzywołap obserwował wszystko swoimi żółtymi ślepiami.

I wówczas rozległ się jakiś dźwięki... Odgłosy przytłumionych kroków...

– TU JESTEŚMY! – wrzasnęła Hermiona. – NA GÓRZE...

Drzwi otworzyły się z trzaskiem, buchnęły czerwone iskry, a do pokoju wpadł profesor Lupin. Był cały blady, w ręku trzymał różdżkę i Antares aż odskoczyła. Rzucił okiem na Rona leżącego na podłodze, Hermionę kulącą się obok drzwi, na Harry'ego celującego w Blacka różdżką i na Antare stojącą między nimi, a na koniec na samego Blacka.

– Expelliarmus! – krzyknął Lupin.

Różdżka Harry'ego wyrwała mu się z ręki i to samo stało się z różdżką Antares oraz Hermiony. Lupin złapał je zręcznie w powietrzu, a potem przeszedł na środek pokoju, wpatrując się w Blacka.

– Gdzie on jest, Syriuszu? – zapytał Lupin.

Twarz Blacka nie wyrażała niczego. Przez kilka sekund nawet się nie poruszył. A potem, bardzo powoli, podniósł rękę i wskazał na Rona, którego twarz zastygła w wyrazie osłupienia, gdy wszyscy na niego spojrzeli.

– Ale... – mruknął Lupin, wpatrując się w Blacka tak uporczywie, jakby chciał poznać jego myśli – dlaczego dotąd się nie ujawnił? Chyba że...

– Panie profesorze – powiedział głośno Harry – co tu się...

Lupin opuścił różdżkę. Podszedł do Blacka i uściskał jak brata.

The Bloodline | Harry Potter FanfictionWhere stories live. Discover now