16. Moody

2.1K 108 56
                                    

Następnego dnia pogoda była o wiele lepsza. Już pierwszego dnia zajęć czekała ich opieka nad magicznymi stworzeniami, zaklęcia oraz wróżbiarstwo. Hagrid z radością przywitał ich wraz ze sklątkami tylnowybuchowymi, a u profesor Trelawney zajęli się wróżeniem z gwiazd.

Drugi dzień zajęć zaczęli od podwójnej lekcji eliksirów. Profesor Snape jak zwykle wszedł do klasy zamaszystym krokiem i spojrzał po swoich uczniach z wyraźną pogardą na twarzy.

– Zanim przejdziemy do lekcji – zaczął ponurym głosem – chciałbym wam oznajmić, jeśli jeszcze ktoś nie wie, że wasza koleżanka z klasy zdała SUMa z eliksirów na najwyższą ocenę.

Rozległy się gromkie brawa. Antares z największą przyjemnością chłonęła wstręt, z jakim Snape o tym mówił.

– To naprawdę zaskakujące, ale udowadnia również, że jestem dobrym nauczycielem, a wy jesteście bandą leniwych dzieciaków. Najwyraźniej panna Black docenia sztukę, jakiej was tutaj uczę. Za ten wyczyn obdarzam Slytherin stoma punktami.

Ślizgoni zawiwatowali radośnie i profesor Snape przeszedł do lekcji, podczas której Neville rozpuścił swój szósty kociołek, za co oberwał się mu szlaban. Gdy zajęcia się zakończyły, profesor Snape zawołał za Black i ona niechętnie się zatrzymała przed jego biurkiem i spojrzała profesorowi prosto w ciemne oczy. Znowu wyczuła atak z jego strony, więc go zablokowała.

– Ćwiczyłaś – zauważył.

– Zna pan za dużo moich sekretów – odparła, krzyżując ręce na piersi. – Muszę się przed panem bronić.

Snape wyglądał na rozbawionego. Otworzył usta, ale ona nie pozwoliła mu dojść do słowa.

– Mam nadzieję, że pan pamięta, co mi pan obiecał. Że jak zdam SUMA na „Wybitny", w piątej klasie poręczy pan za mój egzamin OWTMów.

– Pamiętam, Black – potwierdził.

– Świetnie, jeśli to wszystko, śpieszę się na następne zajęcia.

Wyszła, nie odmawiając sobie trzaśnięcia drzwiami, co stojąca na korytarzu grupka piątoklasistów uznała za zaproszenie Snape'a do zamordowania jej. Antares nie miała zamiaru udawać, że nic się nie stało. Była wściekła na Snape'a za wydarzenie z poprzedniego roku do tego stopnia, że z chęcią walnęłaby go w twarz.

– Zwolnij, Black! – powiedziała Dafne, pędząc za nią. – Co się stało?

– Nic – odparła. – Po prostu chodź, bo spóźnimy się na zajęcia.

Gdy dotarły pod klasę do obrony przed czarną magią, uczniowie właśnie wsypali się do środka. Dafne i Antares usiadły w jednej z ławek pośrodku. Wszyscy powyjmowali swoje egzemplarze podręcznika „Ciemne moce – poradnik samoobrony" i czekali w niezwykłej ciszy. Wkrótce usłyszeli charakterystyczny stukot na korytarzu i Moody wszedł do klasy, a wyglądał tak dziwacznie i przerażająco jak zawsze. Spod rąbka szaty wystawała mu drewniana, zakończona szponami noga.

– Możecie odłożyć książki – zagrzmiał, podchodząc do swojego biurka i siadając. – Nie będą nam potrzebne.

Pochowali podręczniki do toreb.

Moody wyjął dziennik i przystąpił do wyczytywania nazwisk. Jego normalne oko śledziło listę, a magiczne biegało po klasie, zatrzymując się na wyczytanym uczniu lub uczennicy.

– Wspaniale – oznajmił, kiedy ostatnia osoba potwierdziła obecność. – Dostałem list od profesora Lupina, opisujący waszą klasę. Opanowaliście już sztukę poskramiania czarnoksięskich stworzeń... przerobiliście boginy, czerwone kapturki, zwodniki, druzgotki, kappy i wilkołaki. Zgadza się?

The Bloodline | Harry Potter FanfictionWhere stories live. Discover now