Rozdział II Strach

292 18 9
                                    

     Płatki śniegu topiły się na skórze, czuła ogromny chłód nie tylko ten zewnętrzny. Czerwona i błękitna klinga zderzały się w serii oślepiających błysków, tak szybko, że wzrok nie mógł nad nimi nadążyć.
     Rey brakowało oddechu, mięśnie zdawały się płonąć, niezdolne do dłuższej walki. Usiłowała zaczerpnąć z Mocy, nie była w stanie sięgnąć wystarczająco głęboko. Potęga wymykała się z rąk. Kolejne ataki Rena były coraz szybsze, słyszała tylko ich dwie klingi i własny, świszczący oddech.
     Odepchnął ją na drzewo, odbierając cenne powietrze. Odruchowo usiłowała chwycić się za gardło, odsunąć od siebie duszącą siłę, ale mięśnie przestały jej słuchać. Rey nie była zdolna nawet do poruszenia koniuszkiem palca.
     – Taka słaba. Zbyt słaba, aby ocalić zdrajców, których nazywasz przyjaciółmi.
     Zniekształcony głos ją przerażał, dźwięki wydobywające się z jego ust były nienaturalne, mimo że nie miał maski na sobie. Widziała wykrzywioną złością twarz. Bez wysiłku przyciągnął do siebie bezwładne ciało Finna, przeszywając je niestabilną klingą. Krzyk zamarł jej w gardle, nie była zdolna nawet do tego.
     Zbliżał się do niej powoli, z wyciągniętym mieczem, celując prosto w szyję. Chciała zamknąć oczy, nie mogła, zmuszał ją do patrzenia na siebie. Sięgnęła po Moc, wykonując jeszcze jedną rozpaczliwą próbę. Czuła wściekłość na niego, pragnęła, aby zapłacił za te wszystkie zbrodnie, zapłacił za ból.
     Wyszarpnęła się z jego uścisku, ponownie przyciągając do siebie miecz o błękitnym ostrzu. Uniosła ręce i cięła. Skóra na jego twarzy rozstąpiła się pod wpływem gorąca. Wygrała.
     Obraz się zamazał, wszystko dookoła stało się czarne, aby po chwili rozbłysnąć krwawą czerwienią. Usłyszała upiorny, mrożący krew w żyłach, zniekształcony przez maskę śmiech.
     – Nie zabiłaś mnie... Byłaś zbyt słaba. A teraz inni będą przez ciebie cierpieć.
     Powoli się odwróciła, broń, którą wcześniej trzymała, wyparowała jej z dłoni. Nie zdołała powstrzymać krzyku, gdy dostrzegła oblicze potwora. Przez prawą stronę twarzy biegła paskudna, gruba blizna, jedno oko było ślepe, pokryte bielą – gorąco błękitnego ostrza musiało je wypalić, podobnie jak zniszczyło kawałek jego nosa.
     Jednak to widok drugiej, jaskrawożółtej tęczówki bardziej ją przerażał. Spojrzenie potwora zdawało się w nią wwiercać, sprawiało fizyczny ból.
     – Idę po ciebie.

     Podniosła się gwałtownie, przyciągając do siebie miecz i uruchamiając go. Dopiero po chwili Rey dezaktywowała klingę, chowając twarz w dłoniach.
     – To tylko koszmar, tylko kolejny koszmar – wyszeptała.
     Trzy lata. Minęły trzy lata od ich spotkania, a on wciąż nawiedzał ją w koszmarach. Objęła się ramionami, wbijając w nie palce. Ostatnio zbyt często pojawiał się w jej myślach, atakował śpiący umysł, odbierając potrzebny sen.
     Wbiła palce mocniej na granicy bólu. Powoli uspokajała oddech, wykorzystując techniki, których nauczył ją Mistrz Luke. Zamknęła oczy, sięgając po Moc, dopiero to przyniosło spokój.
     Po kilku minutach spojrzała na chronometr, było niezwykle wcześnie, ale Rey nie widziała sensu w ponownej próbie zaśnięcia. Skywalker preferował wczesne treningi, a padawanka znała swoje możliwości snu, nie była w stanie zasnąć. Równie dobrze mogła już się podnieść z łóżka.
     Potarła skroń, niektóre wspomnienia zagnieździły się w niej na dobre, nie chcąc odpuścić mimo upływu czasu, inne zostały skradzione. Wzdrygnęła się, czasem ciągle nie potrafiła uwierzyć, że już wcześniej była Jedi, że to jak znalazła się na Jakku, było kłamstwem.
     Spojrzała na swoje dłonie, na cienką bliznę biegnącą we wnętrzu prawej, pamiątce po paskudnym zacięciu się metalem w czasie rozbierania wraku – rana przez wiele dni nie chciała się goić. Rey, mimo gorączki, nie mogła wtedy przerwać zbierania złomu, jeśli nie chciała zginąć z głodu. Zacisnęła pięść, czując trawiącą ją złość, to on – Kylo Ren, skazał ją na życie na pustyni w kłamstwie, z fałszywymi wspomnieniami i odciętą Mocą.
     Według Mistrza w czasie ataku była w Świątyni, widziała to wszystko na własne oczy. Kiedy się skupiła, pamiętała jedynie strzępki, głównie niezwykle silne emocje i przerażenie. Czasem, gdy zanurzyła się głęboko w Mocy, mogła usłyszeć strzały blasterów, poczuć swąd dymu, albo dostrzec jego miecz świetlny. Jednak nic więcej. W jakiś dziwny sposób tamtej nocy Rey ogłuchła na wołanie Mocy, stała się całkowicie ślepa na niesamowitą potęgę.
     Zacisnęła powieki, biorąc kilka głębokich oddechów, aby się wyciszyć. Rozpamiętywanie przeszłości, nie mogło jej pomóc i tak nie wiedzieli, w jaki sposób utraciła pamięć.

Nadzieja REMAKE |Reylo|Where stories live. Discover now