Rozdział XXXI Problemy

191 14 8
                                    

     Leia usłyszała pukanie, zmarszczyła brwi, nie spodziewała się nikogo o tej porze, dodatkowo wyraźnie zaznaczyła, że chciała zostać sama. Przełknęła ślinę, wiedziała, że nikt nie zawaha się jej przerwać, jeżeli sprawa była poważna i nie mogła zaczekać.
     – Wejść.
     Serce zaczęło bić jeszcze szybciej, kiedy dostrzegła Bena, syn mógł wyczuć zagrożenie, albo stało się coś z Rey. Z przerażeniem dowiedziała się, co groziło padawance, kiedy sięgnęła po zakazaną technikę. Leia również nabrała ochoty, aby udusić dziewczynę, ale na prośbę Bena nie wtrącała się... jeszcze.
     – Nie przeszkadzam? Widzę, że jesteś zajęta, a to może poczekać.
     Westchnęła z ulgą, spojrzała na niego nieco zaskoczona.
     – Ale jak? Prosiłam Threepio, aby bez naglącej sytuacji nikogo do mnie nie dopuszczał. O ile wiem, sztuczka umysłowa nie działa na droidy.
     Pokręcił głową z rozbawieniem.
     – Nie działa – potwierdził – zresztą nigdy nie byłem jej zbyt częstym użytkownikiem. Co do wejścia, musiałaś zapomnieć wymazać z kodu mój ogólny dostęp.
     Westchnęła i poczuła pewien wstyd, wielokrotnie napominała innych, o kwestiach bezpieczeństwa, a sama zapomniała zablokować dostęp byłemu Kylo Renowi. Przez szok związany z jego zdradą, nie była w stanie psychicznie tego zrobić, tak jakby go to zabiło, a później zapomniała.
     – Niech już tak zostanie – powiedziała – co się stało?
     – Nie chcę przeszkadzać, musisz mieć sporo na głowie. Potrzebujecie pewnie też wsparcia w analizie danych?
     Spojrzała na niego nieco ostrzej, Ben nie przyszedłby bez powodu, miała też przeczucie, brakowało mu radości w oczach, którą widziała ostatnio, zwłaszcza gdy patrzył na Rey.
     – Skoro już jesteś, to usiądź. Co się stało? – powiedziała, wskazując na kanapę i samemu wstając, nie chciała z nim rozmawiać zza biurka, jako generał tylko normalnie, jak matka – a skoro oferujesz, że zajmiesz się analizą, to nie omieszkam skorzystać.
     Milczał przez moment, czekała cierpliwie, mimo że czuła napięcie, Benowi niezwykle rzadko brakowało słów, aby coś wyrazić. Dodatkowo nawet jako dziecko niezbyt często przychodził do niej z jakimś problemem, Leia nawet nie pamiętała, kiedy zrobił to ostatni raz. Prawdopodobnie jeszcze przed tym nim został padawanem Luke'a, ewentualnie tuż po.
     Patrząc na niego, przypominała sobie, jaki był jako mały chłopiec, jego podkradanie słodyczy i tendencja do wpadania w kłopoty, żałowała, jak wiele straciła z tych momentów, zbyt bardzo skupiając się na polityce. Straciła go już wtedy.
     W końcu westchnął ciężko i spojrzał na nią ponuro, sprawa wyglądała na poważną.
     – Chodzi o Rey – powiedział.
     Wzdrygnęła się, czując strach, nie potrafiła przestać myśleć o tym, co jej groziło. Leia nigdy by się nie zgodziła, gdyby wiedziała.
     – Ben?
     – Rey nie wiedziała, że mają mnie wypisać. Trafiłem na nią na korytarzu, tuż przed tym, jak nas zobaczyłaś z Huxem.
     Leia pokręciła głową, było to oczywiste, że ich zauważyli. Nie planowała tego spotkania, ale nie zrobiła też niczego, aby go uniknąć. Dokładne lokalizowanie potężnych istot w Mocy według słów Luke'a nie należało do prostych nawet dla wyszkolonych osób. Jednak w wypadku Rey i Bena, kiedy byli obok siebie, stanowiło to szczególną trudność, ich potęgi ze sobą oddziaływały.
     – Znalazłem ją, gdy niemal straciła przytomność – powiedział, a jej ścisnęło się serce – była bardzo słaba, nie mogła sama ustać na nogach, a jej Moc... Wręcz buzowała.
     Leia zacisnęła powieki, jej serce biło zbyt szybko, bała się o Rey, mimo że widziała późniejszy pocałunek.
     – Co z nią? Potrzebujesz pomocy?
     Pokręcił głową i ponownie westchnął.
     – Sam nie wiem, nie dlatego przychodzę.
     – Benie Solo nie zwiedziesz mnie półsłówkami – powiedziała ostro – widzę, że stało się coś więcej. Dlaczego nie wiesz, co jest z Rey?
     Zacisnął powieki, aby dopiero po dłuższej chwili je otworzyć.
     – Posprzeczaliśmy się, ostro. Poniosło mnie, widząc ją w takim stanie, byłem wściekły, uniosłem się gniewem i naskoczyłem na nią za mocno.
     – Ben? – spytała z niepokojem, Leia zdawała sobie sprawę jedynie z ułamku możliwości swojego syna, niemniej rozumiała, że umiejętności Rey nie wystarczyłyby, aby się obronić.
     – Nie sprawiłem jej bólu, nie skrzywdziłem Rey – powiedział z wyraźnym żalem – nie mógłbym. Byłem jeszcze bardziej wściekły przez jej postawę, daleką od skruchy i posłuszeństwa, pokazała swój charakter... A ja... Zamiast opanować ją i wykazać się własnym opanowaniem, nie pozwoliłem całkowicie się wytłumaczyć, uniosłem się niepotrzebnie. Wybuchłem, kiedy powiedziała, że zrobiłaby to ponownie... Na samym końcu nazywała mnie wyłącznie Mistrzem Solo, nigdy wcześniej tak nie robiła. Odeszła, a ja nie potrafiłem jej zatrzymać i nie mam pojęcia, gdzie teraz jest. Miłość mnie zaślepiła, za bardzo się bałem, aby ocenić sytuację trzeźwo.
     Leia mimowolnie poczuła rozbawienie, bycie Mistrzem nieco przypominało rodzicielstwo i Ben właśnie doświadczył jednego z cieni. Może nie stanowiła najlepszej osoby, aby wypowiadać się w tych tematach, jako matka zawiodła, niemniej syn przyszedł do niej. Zaczęła się zastanawiać, co należało zrobić.
     – Ben? – chwyciła go za dłonie – czy Rey może zostać sama? W razie czego więcej osób szybciej ją znajdzie.
     – Nie powinna, ale może – powiedział – czuję jej obecność silnie, jest przytomna.
     – Pozwól jej więc na nieco swobody, pozwól ochłonąć i pomyśleć, a później stanowczo ustaw do pionu. Wiesz, jak to zrobić, panujesz nad nią lepiej, niż Luke i nie uwierzę, że nie miałeś z nią problemów, gdy była twoją uczennicą.
     Rycerz spojrzał na nią dość ponuro.
     – Bała się tak bardzo, że zazwyczaj bardzo szybko ją naprostowywałem, chyba że nie było mnie w pobliżu... – dodał powoli, jakby sobie coś przypomniał – karabast, wtedy też się nie przyznała. Co ja mam z nią zrobić? Oczywiście, że zrobiła coś takiego, kiedy nie ma Luke'a i to ja za nią odpowiadam.
     Wyjątkowo nie skarciła go za język, zazwyczaj robiła to w żartobliwej formie, Ben aż tyle nie przeklinał, chociaż niewątpliwie znał, co nieco parszywych określeń. Teraz nie był dobry moment, aby zapytać się, co Rey w przeszłości zrobiła, mimo że kusiło.
     – Wiesz, co z nią zrobić – odpowiedziała na retoryczne pytanie syna, ale ku jej zaskoczeniu potrząsnął głową.
     – Nie, na tym właśnie polega mój największy problem. Wiedziałbym, co zrobić, gdybym był Renem, sprawiłoby mi to wewnętrzny ból, ale miałbym pojęcie, jak postąpić z niepokorną uczennicą, która zlekceważyła mój zakaz. Nie tylko nie mogę, ale również nie chcę tego zrobić Rey. Z drobnym przewinieniem nie miałbym problemu, wiem, jak z nią postępować, ale... To jest znacznie poważniejsze.
     Leia skrzywiła się i wbrew sobie poczuła strach, uświadomiła sobie, o jakim sposobie ukarania mówił Ben i w pełni popierała odstąpienia od tej metody.
     – Obawiasz się, że zadziałasz impulsywnie? – spytała łagodnie, wątpiła, aby w jakikolwiek sposób skrzywdził Rey, szaleli za sobą, ale musiała o to spytać.
     – Nie w taki sposób, aby ją skrzywdzić fizycznie, czy sprawić ból – powiedział całkowicie szczerze, uspokajając ją – Muszę ją ukarać, ale... Nie wiem, czy potrafię to zrobić na chłodno, czy mam dość siły... Martwię się, że przez łączące nas uczucie, znowu się zapomnę i emocje wezmą górę, naskoczę na nią, zamiast wymierzyć sprawiedliwe konsekwencje bez emocji. Co więcej... Boję się, że ją straciłem, że nie zdołam jej odzyskać, nie jako Jedi, ale jako Ben.
     Ścisnęła mocniej jego dłonie, uśmiechając się, aby dodać mu otuchy.
     – Ben, nie straciłeś Rey. Jesteście zakochani w sobie na zabój, przeszliście przez znacznie trudniejszą próbę. Może pokazaliście to niedawno, ale nie jestem ślepa. Wszystkie pary się kłócą, a wy jesteście w niesamowicie trudnej sytuacji, odpowiadasz za nią. Oboje musicie się uspokoić, zwłaszcza ona. Cieszy mnie również to, że chcesz podejść do tego całkowicie spokojnie.
     – Racjonalna część mnie, wie, że masz rację, ale... Po prostu o nią martwię, nie mogę jej stracić. Nie mogę... – wyszeptał – jej śmierć... Jest moim największym lękiem mamo.
     – Zdajesz sobie sprawę, że nie zawsze będziesz w stanie ją chronić? Rey by tego nie chciała, nadmierna kontrola jedynie zacznie ją dusić.
     – Wiem, widzę to. Zawsze chciała być samodzielna, ma problem, aby zwrócić się o pomoc, ale nie możemy jej teraz uwolnić. Nie, dopóki jest tak wrażliwa na atak – powiedział, wstając i podchodząc do iluminatora – choć to boli, zdaję sobie sprawę, że ten dzień kiedyś nadejdzie, ale nie jest jeszcze gotowa. Tydzień jej w zupełności wystarczył, aby wpakować się w poważne kłopoty i to pod częściowym nadzorem – dodał z lekkim przekąsem.
     Leia pokręciła głową, czuła się winna, że dopuściła do takiej sytuacji, niewiele jednak mogła poradzić na to, że padawanka nie poinformowała ją o zakazie.
     – Jakąś godzinę przed tym, nim postanowiłeś mnie nawiedzić, otrzymaliśmy raport. Dzięki przesłuchaniu i ujawnieniu tego, że Porządek trafił na ślady jednej z baz, personel zdążył się ewakuować w ostatniej chwili. Gdyby poczekać kilka godzin z przesłuchaniem, to byłoby za późno. Rey postąpiła karygodnie, jestem na nią wściekła, ale ocaliła ponad dwieście istnień.

Nadzieja REMAKE |Reylo|Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon