Rozdział IX Mistrz część 2.

197 20 4
                                    

     Rey patrzyła w gwiazdy, ten widok pozwalał jej się wyciszyć i zebrać myśli. Rozważała ostatnie zmiany, to jak się wszystko zmieniło. Straciła poczucie czasu, nie potrafiła określić, kiedy przybyła na okręt i nie czuła potrzeby sprawdzenia tego. Przyzwyczaiła się do bycia uczniem Rena, mężczyzna okazał się inny, niż się spodziewała ‒ przynajmniej dla niej. Nie zapomniała, co oznaczało jego nazwisko, na czele jakiego Zakonu stał, ale nie potrafiła myśleć o nim wyłącznie negatywnie. Postrzegała jego obecność, jako źródło bezpieczeństwa. Najwyższy Porządek nadal był dla niej zagrożeniem, kiedy okazjonalnie spotykała Huxa, Rey wyczuwała jego głęboką nienawiść i wiedziała, że wyłącznie czekał na okazję i pretekst.
     Zaczęła doceniać umiejętności, których Ren ją uczył, tworzył z niej precyzyjną broń. Nie szczędził jej wiedzy. Trzymał ją twardą ręką i znacznie krócej, niż Skywalker, ale chyba tego potrzebowała. Nie miała wrażenia, że marnowała czas, mimo regularnych bólów mięśni i głowy, czuła, że było to właściwe.
     Wyczuła za sobą obecność Mistrza, Rey rozluźniła się, kiedy położył dłoń na jej ramieniu. Lubiła ten gest przynależności. Posiadany przez nią miecz świetlny sporo dawał, ale nie przy takiej liczbie potencjalnych przeciwników. Ren stanowił gwarancje spokoju, którego w takim środowisku Rey rozpaczliwie potrzebowała.
     ‒ Lubisz tu przychodzić.
     ‒ Tak, dziękuję Mistrzu, że mi na to pozwoliłeś. Pomaga mi to się skupić.
     Odwróciła się do niego i lekko uśmiechnęła, na moment odsłaniając emocje, chcąc okazać wdzięczność. Czasem w chwilach rozproszenia lub zmęczenia Ren przebijał się przez stworzoną przez nią tarczę, informował ją o tym dość boleśnie, ale nareszcie emocje należały do niej.
     ‒ Liczę, że było to świadome działanie ‒ powiedział z lekkim uśmiechem ‒ inaczej muszę cię skarcić.
     Zamarła, nie spodziewała się czegoś takiego ze strony rycerza. Czuła się nienaturalnie, ale nie mogła powiedzieć, że było to nieprzyjemne.

     Kylo nie miał najmniejszego problemu ze znalezieniem swojej podopiecznej. Poza kajutą było to jedyne miejsce, w którym chciała się znaleźć samotnie z własnej woli. Chociaż stosunek do niego uległ ogromnej zmianie i wyraźnie chciała przebywać, jak najwięcej w jego obecności i chłonąć wiedzę, to Najwyższy Porządek nadal był dla niej wyraźnie negatywnym tworem.
     Stanowiło to spory problem, znacznie ograniczając Kylo możliwości. Stosunek Huxa do niej nie pomagał, Erin całkowicie odzyskała zdolność wyczuwania emocji innych, a miała w tym prawdziwy talent. Ogromna nienawiść najwyżej położonego na okręcie i w okolicy oficera nie była dla niej najlepszym sygnałem.
     Renowi udało się głęboko zanurzyć Erin w Ciemności, ale czasem wyczuwał przebłyski Światła i współczucia. Kontrolował dochodzące do niej wieści, zawsze uważnie badając reakcję uczennicy. Czasami zdarzało się, że jakaś pozytywna dla Porządku informacja wprawiała ją w złość, zanurzając ją mocniej w Mroku.
     Negatywny stosunek Erin do organizacji był przyczyną dzisiejszego kłopotu. Kylo nie mógł wziąć jej ze sobą na planetę. Nie chciał również pozbawić uczennicy przytomności, nie miał zamiaru robić tego za każdym razem, gdy opuszczał okręt.
     Pozwolił jej jeszcze przez moment patrzyć w gwiazdy, nim mocniej zacisnął palce na ramieniu.
     ‒ Chodź.
     Bez słowa odwróciła się, aby podążyć za nim korytarzem. Kylo nie mógł narzekać na jej posłuszeństwo, robiła to, czego od niej oczekiwał. Pasowały mu ich wzajemne relacje, towarzystwo Erin stało się dla niego czymś przyjemnym. Posiadanie uczennicy wiązało się z ogromną odpowiedzialnością, ale rycerz nie miał z tym problemu, z zainteresowaniem przyglądał się zmianą, które zachodziły pod jego wpływem.

     Po wejściu do środka Erin ściągnęła płaszcz, odwieszając go na krzesło. Kylo zmierzył ją przeciągłym, badawczym spojrzeniem, pozwalała mu na to, bez upomnienia. Nie zawsze przychodziło to tak łatwo. Uczennica dobrze zadawała sobie sprawę, że oczy ją zdradzały i często unikała jego spojrzenia.
     Po chwili rycerz wskazał ruchem głowy, aby usiadła. Niezwykle szybko nauczyła się rozpoznawać, co oznaczały odpowiednie gesty. Ściągnął maskę, odkładając ją na stół i usiadł naprzeciwko niej. To, co chciał przekazać, miało nie spodobać się Erin, ale nie przewidywał możliwości dyskusji.
     ‒ Za kilka godzin udam się na planetę, a ty zostaniesz tutaj.
     Erin zesztywniała, strach był na tyle silny, że przebił się przez jej zasłonę. Stłumił uśmiech, przywiązał ją do siebie na tyle mocno, że obawiała się zostać sama. Działanie Huxa przyniosło ten jeden pozytywny skutek, uczennica pojęła, że potrzebowała jego ochrony.
     ‒ Erin ‒ upomniał ją ‒ podjąłem decyzję.
     ‒ Wiem Mistrzu, nie chcę się sprzeciwiać. Po prostu pamiętam... I nie chcę powtórki. Hux chce zemsty. Ja... – przełknęła ślinę i uciekła wzrokiem. – Boję się jego możliwości.
     Wstał, podchodząc do niej. Chciał, aby przestała mu uciekać wzrokiem. Kylo chwycił Erin za brodę i spojrzał prosto w jej oczy.
     – Jesteś moją uczennicą – powiedział surowo – jeżeli nie potrafisz się obronić, nie jesteś godna tego tytułu. Teraz jesteś świadoma zagrożenia, nie odbiorę ci również miecza.
     Przymknęła oczy, otwierając je po kilku sekundach.
     – Nie obawiam się fizycznego ataku – wyszeptała – wątpię, aby próbował w ten sposób, ale są sposoby, na które pozostaję bezsilna Mistrzu. Mając taką władzę na okręcie, może zwyczajnie rozkazać mnie otruć.
     Pogładził kciukiem brodę Erin, widział w jej oczach napięcie, wyczuwał strach. Obawa była jedynie częściowo irracjonalna, uczennica nie do końca rozumiała wewnętrzny rozkład sił.
     Co więcej, generał był na tyle rozzłoszczony na nią, że gdyby zyskał poparcie, nie zawahałby się choćby przez moment. Ponieważ nie posiadał go, najgorsze co groziło podopiecznej Kylo, było uśpienie na czas nieobecności. Tym razem rycerz nie rozważał tego kroku, ostatnio stosunkowo długo pozostawała ogłupiona, a istniała różnica między podaniem Erin czegoś, co miało wprowadzić ją w zwyczajny sen, a czymś, co całkowicie pozbawiało uczennicę przytomności.
     – Ponieważ ostatnio udowodniłaś, że nie możesz pozostać całkowicie bez nadzoru, poznaj ND-4.
     Sięgając Mocą do przełącznika, uaktywnił wcześniej dostarczonego do jej kajuty droida. Maszyna nie należała do dużych, przed nimi unosiła się spłaszczona kula ze zwieszającymi się pod nią chwytakami.
     – Endi będzie ci towarzyszyć za każdym razem, kiedy nie będzie mnie w pobliżu i obserwował wszystko.
     – Czy skrót ND pochodzi od niania droid? – spytała z cieniem ironii.
     – Nie – uśmiechnął się lekko złośliwie – ale jeżeli tego potrzebujesz, myślę, że znajdę ci odpowiedniego. Nie ufam ci Erin, ostatnio ukryłaś przede mną poważną ranę i gdybym tego nie zauważył, mogłoby być jeszcze gorzej. Zazwyczaj nie zauważysz jego obecności, ale myślę, że jedna z funkcji wyjątkowo ci się spodoba. Endi posiada skaner, jeżeli ktoś doda ci coś do posiłku, ten droid to wykryje.
     – Rozumiem Mistrzu, dziękuję – powiedziała cicho.
     Skinął głową, dopiero teraz puszczając jej brodę. Kylo był zadowolony, że nie walczyła, spodziewał się znacznie gorszej reakcji. Droid nie posiadał zbyt zaawansowanej sztucznej inteligencji, w zasadzie jego możliwości ograniczały się do skanowania posiłków i nagrywania otoczenia. Rozpoznawał pewne sytuacje, przez co gwarantował, że rycerz dowie się znacznie wcześniej o wszelkich problemach. Miał również zadziałać odstraszająco, generał już wiedział o istnieniu ND i nie istniała możliwość, aby odważył się na coś pod elektronicznym okiem.
     Droid był z trudem wypracowanym kompromisem. Oficer chciał całkowitego uśpienia Erin, co Kylo uważał za bezzasadne. Uczennica była posłuszna, a nie najlepsza reakcja na potrzebne medykamenty oraz konieczność walki, aby jej je podać, były dodatkowymi argumentami.
     Sięgnął po białą, okrągłą pastylkę i położył ją na dłoni, zwracając uwagę Rey.
     ­– Połknij – powiedział – za kilka godzin droid poda ci drugą i w razie konieczności kolejne, choć wątpię, aby zaszła taka potrzeba.
     – Mistrzu?
     Spytała cicho, biorąc pigułkę i obracając ją w dłoni.
     – Wyciszy cię. Niestety pierwsza dawka może być dla ciebie nieprzyjemna, spowodować senność i nudności. Później przy podtrzymywaniu poczujesz się lepiej. Nie chcę żadnych kłopotów Erin. Nie będzie dyskusji – dodał ostrzej – chyba że wolisz, abym cię kompletnie odciął od rzeczywistości, ale to wiąże się z podaniem ci leku dożylnie.
     Skinęła głową, widział jej ogromną niechęć, gdy wsuwała substancję do ust, aby ją połknąć.
     – Jeżeli się sprawdzisz, następnym razem rozważę rezygnację z tego zabezpieczenia.
     Kylo przykrył dłoń Erin własną.
     – Bądź grzeczna – powiedział – liczę na ciebie. Na razie nie opuszczaj pokoju, poczekaj, aż lek w pełni zadziała, potem, jeżeli będziesz chciała, możesz to zrobić.

Nadzieja REMAKE |Reylo|Where stories live. Discover now