Rozdział XV Dymy i lustra część 1.

245 21 8
                                    

Hej, jeżeli dla was to nie problem, to proszę, zostawcie ślad. Naprawdę mi na tym zależy.

     – Pani generał? Przyszła priorytetowa wiadomość, bezpośrednio do pani. Kody są poprawne.
     Leia spojrzała na młodą dziewczynę, która zajmowała się łącznością i uśmiechnęła się do niej.
     – Dziękuję Cordie.
     Wzięła od niej elektrokartę, gdy przeczytała pierwsze zdanie, zamarła i wyłączyła urządzenie. Wiadomość została wysłana przez Rey i nie była krótkim potwierdzeniem. Leia jeszcze nie wiedziała, czym konkretnie była, ale wolała jej nie czytać w centrum.
     Czuła niepokój, częstotliwość wiadomości od Rey znacząco zmalała, dodatkowo od ostatniego kontaktu przerwa była jeszcze większa.
     – Jeżeli będę pilnie potrzebna, mam przy sobie komunikator – powiedziała, kierując się do wyjścia.
     – Dobre wieści?
     – Mam nadzieję.
     – Spokojnie ma'am, będziemy mieli sprawy na oku.
     Zmusiła się do uśmiechu i skinęła głową.
     Generał weszła do swojego pokoju i usiadła na łóżku, dopiero wtedy ponownie włączyła urządzenie. Wzięła kilka głębszych oddechów, przesunęła wzrokiem po odszyfrowanym tekście.
     Serce zabiło Lei szybciej, a w oczach pojawiły się łzy szczęścia. Przeczytała tekst jeszcze trzy razy, musiała się upewnić, że to nie był sen.
     Sięgnęła po komunikator, aby skontaktować się z Luke'iem. Musiała z nim porozmawiać, rozważyć wszystkie możliwości, również te, o których nie chciała nawet myśleć, ale musiała... Była odpowiedzialna za Ruch Oporu i nie mogła ich nie rozważyć, decyzja miała mieć ogromne konsekwencje.

     Leia spotkała się z bratem przed głównym wejściem, musieli naprawdę poważnie porozmawiać, Luke wiedział więcej o Mocy, a ta sprawa była nierozerwalnie z nią związana. Chodziło o Rey i Bena...
     Brat namówił ją na spacer, używając argumentu, że świeże powietrze ułatwiało myślenie.
     Luke regularnie wyciągał ją niemal siłą z centrum dowodzenia i zabierał na przechadzkę, mimo że zawsze dobrze jej to robiło, to Leia za każdym razem protestowała, twierdząc, że miała zbyt dużo do zrobienia. Stało się to wręcz tradycją.
     Szli wzdłuż wąwozu, w dole płynęła rwąca rzeka, powodując, że powietrze było tu wilgotniejsze i chłodniejsze niż gdziekolwiek indziej.
     – Myślisz, że Rey naprawdę się udało? – spytała cicho.
     Luke westchnął i podniósł kamyk z ziemi, aby go cisnąć do rzeki.
     – Nie wiem, bardzo bym chciał, wierzę, że jej się udało, tylko ona mogła to zrobić... Jednak... – sięgnął po kolejny kamyk i podobnie jak z poprzednim wrzucił go do rzeki – Ich łączy naprawdę silna więź, istniała już, gdy oboje byli dziećmi. Nie wiem, jak to połączenie przetrwało, gdy Rey utraciła dostęp do Mocy. Kiedy ponownie ją spotkałem... Nadal to w niej czułem, mimo że ona tego nie widziała. Nie wiem, czy później była świadoma tego połączenia i je wypierała, czy nie dostrzegła tego – westchnął ciężko. – Chciałbym móc cię zapewnić, że Rey ma rację, ale obie alternatywy są przerażająca, jedna gorsza od drugiej.
     Skinęła głową, Leia sama się tego obawiała, jej syn był znacznie bardziej doświadczony, jeżeli odkrył sekret Rey i zamiast ją zabić, postanowił wykorzystać, aby zniszczyć Ruch Oporu...
     – Myślisz, że Ben omamił Rey?
     Luke się zatrzymał i spojrzał na nią. Cofnął się o kilka kroków i przeskoczył na drugi brzeg. Leia pokręciła głową. Znowu grał na czas i chciał odciągnąć jej umysł od kłopotów.
     – Nie powtórzę twojej sztuczki Jedi...
     – Skacz księżniczko, złapię cię.
     Leia spojrzała w dół na spienioną rzekę, kąpiel w niej i upadek byłyby bardzo nieprzyjemne i groźne w skutkach, ale ufała swojemu bratu.
     – Musisz mi to robić? ­– spytała.
     – Tak wasza wysokość.
     Roześmiała się, wiedziała, co miał na celu, ale i tak poprawił jej humor. Chociaż to, że absolutnie zawsze wiedział, co czuła, często wyprowadzało ją z równowagi.
     Skoczyła, leciała w dół, już myślała, że jej nie złapie, gdy zaczęła się unosić w powietrzu. Leia wyciągnęła rękę i po chwili Jedi trzymał ją pewnie za dłoń. Uderzyła go pięścią w ramię.
     – Zemszczę się kiedyś za te twoje numery.
     – Zemsta moja droga nie jest drogą Jedi.
     – Jakbyś zapomniał, nie jestem nim.
     Uśmiech Luke'a nieco zgasł, ale skinął głową.
     – A szkoda... Wracając do tematu... Nie, myślę, że Rey jest za sprytna, aby mógł ją omamić. Niestety Ben jest na tyle silny, że mógł ją zmusić do wysłania takiej wiadomości, wbrew jej woli. Jeżeli dowiedział się o komunikatorze, może jej pilnować, aby nie wysłała nic więcej poza potwierdzeniami. Wystarczyłoby utrzymywać Rey we śnie, budzić tylko po to, aby zmusić ją do wysłania wiadomości.
     Zamknęła oczy, Leia niesamowicie obawiała się o Rey, naprawdę polubiła dziewczynę, zaczęła ją traktować, jak córkę, której nigdy nie miała.
     – Alternatywa jest jeszcze gorsza – wyszeptała, nie mogąc zapomnieć wcześniejszych słów brata. Wcześniej wyczuł w padawance pociąg do Mroku. Jeżeli Rey przeszła całkowicie na Ciemną Stronę, dołączając do Bena, byli już zgubieni...
     Luke położył swoją lewą dłoń na jej ramieniu.
     – Tak, alternatywa jest jeszcze gorsza – powiedział bardzo cicho – jeżeli Rey nie oparła się Ciemności, to może być pułapka. Wierzę, mam nadzieję, że tak się nie stało, że oboje do nas wkrótce wrócą, ale... Nie mogę nie uwzględnić niebezpieczeństwa.
     Leia spojrzała w niebo, na lecący po nim klucz ptaków. Przypomniała sobie taki sam widok na jej rodzinnej planecie, las i ptaki... Z upływem lat ten widok zamazywał się w jej pamięci, był coraz bardziej zniekształcony, ale ból nie malał. Potrząsnęła głową, musiała wrócić do myślenia jak przywódca.
     – Tak, nie będzie drugiej szansy, jeżeli naprowadzą Najwyższy Porządek na nas... Nie pokonamy ich, galaktyka pogrąży się w Mroku, obawiam się, że rządy Imperium będą jedynie przyjemnym wspomnieniem. Co z tym zrobimy?
     – Polecę się z nimi spotkać... Upewnię się, że Rey się nie myli, a potem ich tu sprowadzę.
     – Nie! – krzyknęła, nie mogła go puścić. Jeżeli się mylili, jeżeli Rey została przejrzana lub zdradziła...
     Luke chwycił ją za dłoń i spojrzał jej w oczy.
     – Leia...
     – Nie Luke – przerwała mu – nie pozwolę ci, jeżeli straciliśmy Rey, jesteś ostatnim Jedi, nie możemy stracić i ciebie.
     – Leio... Świat się nie skończy, gdy zabraknie Jedi. Nie jestem lekiem na wszystkie problemy, arogancją z mojej strony byłoby twierdzenie, że gdy zabraknie rycerzy Jedi, to z galaktyki zniknie Światło. Moc dąży do równowagi.
     – Nie pozwolę ci na to Luke. Jeżeli Ben... Tylko ty mi zostałeś. Nie mówię ci tego jako generał Ruchu Oporu, nie jako była księżniczka, ale jako twoja siostra.
     – Leio, tylko ja mogę to zrobić.
     Pokręciła głową.
     – Jeżeli Rey przeszła na Ciemną Stronę, nie dasz im rady. Jeżeli została schwytana, to Snoke zgromadzi armię, aby cię zniszczyć. Nie zrobię tego, nie poślę cię na śmierć.
     Luke mocniej ścisnął jej dłoń.
     – Nie ty mnie wyślesz, Rey i Ben są moimi uczniami, moją odpowiedzialnością. To sprawa Jedi.
     Wzniosła oczy ku niebu, dlaczego jej brat był tak uparty? Leia otworzyła usta, chcąc mu odpowiedzieć.
     – Możecie przestać się kłócić? Galaktyka jednak miała szczęście, że zostaliście rozdzieleni. Nikt nie zniósłby was na raz jako dzieci.
     Leia odwróciła się, na jej ustach od razu zagościł uśmiech, gdy dostrzegła półprzeźroczystą postać Obi-Wana.
     – Domyślam się, że żadne z was nie ustąpi – powiedział stary Jedi z wyraźnym rozbawieniem – pomogę wam nieco.

Nadzieja REMAKE |Reylo|Where stories live. Discover now