Rozdział VIII Zaufanie

266 22 17
                                    

     Rey nachyliła się nad zlewem, łapczywie pijąc. Nie odważyła się upić choćby łyka z przynoszonych jej napojów, zbyt łatwo mogli ją otruć. Noga nieustannie bolała, przypominając o czającym się zagrożeniu, nie mogła zapomnieć, że znajdowała się na pokładzie wrogiego okrętu. Była zmęczona, nieustanna czujność ją wykańczała.
     Oparła się mocniej o umywalkę, wczoraj dostała wiadomość, Kylo Ren miał wrócić za kilka godzin, musiała zacząć się prezentować odpowiednio. Rey czuła ogromną ulgę, napięcie ostatnich dni miało dobiec końca, nawet jeżeli oznaczało ból zadany przez rycerza. Mogła ponieść konsekwencje, byleby znowu poczuć, choć cień bezpieczeństwa.
     Zacisnęła palce na warkoczyku, była psychicznie zraniona tym, co zrobiła. Przez moment chciała zaczerpnąć ze Światła, odsunąć od siebie złe myśli, ale zawahała się, rezygnując. Czuła, że nie miała już do tego prawa, została zbrukana. Potrząsnęła głową, to ona to zrobiła, nikt inny, choć trzymała się iluzji, to wiedziała, że przegrała. Po policzku Rey spłynęła łza, pozwalała na te emocje, dopóki była sama, później nie mogła.
     Przetarła zaparowane lustro i sięgnęła po szczotkę. Nie miała czasu na użalanie się nad sobą. Musiała się ogarnąć i przygotować do spotkania. Czuła napięcie związane z oczekiwaniem, jednocześnie perspektywa powrotu Rena przynosiła jej ulgę. Chciała nareszcie poczuć się bezpiecznie.
     Kylo był najniebezpieczniejszą istotą, z którą kiedykolwiek miała do czynienia, ale uświadomiła sobie, że nie przerażał jej tak mocno. Czuła przed nim respekt i zaczęła go szanować. Jednak najważniejsze było dla niej bezpieczeństwo. Atak na nią udowodnił, że dopóki znajdowała się w takim środowisku, potrzebowała jego ochrony. Kylo wielokrotnie powtarzał, że dopóki będzie posłuszna, nie miała czego się obawiać i dotrzymywał tej obietnicy.

     Rey usiadła przy stole, starała się iść normalnie, ale ból znacząco jej to utrudniał. Zacisnęła wargi, nie mogła kuśtykać, pokazywać słabość i wystawiać się na atak.
     Spojrzała na pozostawiony posiłek, porcja była spora, ale zdecydowała się wyłącznie na skubnięcie pieczywa. Ryzykowała, ale musiała zjeść cokolwiek. Oszczędne jedzenie już teraz odebrało jej siły. Odzwyczaiła się od braku posiłków, ale nie czuła niemal głodu, wyłącznie słabość. Rey mimowolnie się zastawiała, czy nie były to efekty śladowych ilości substancji, które mimowolnie przyjęła. Starała się wybierać produkty, które według jej wiedzy było najciężej zatruć, ale pewność dawałoby wyłącznie całkowite odstawienie wszystkiego.
     Uruchomiła datapada i zaczęła przeglądać sporządzony przez siebie plik. Kylo zapowiedział przed odlotem, że rozliczy ją z zadania. Nie chcąc kłopotów, musiała powtórzyć najważniejsze kwestie, jeszcze przed jego przybyciem. Ilość zadanego jej materiału była spora i Rey musiała sporo się nagimnastykować i ciężko pracować, aby zdążyć. Dodatkowy dzień lub dwa na przyswojenie wszystkiego byłby niezwykle przydatny, ale mimo wszystko wolała, że Kylo wracał.
     Wibracje na nadgarstku przypomniały jej, że Ren wkrótce przybędzie. Zamknęła oczy, oddychając głęboko, kiedy był już tak blisko, pojawił się lęk. Znane jej ćwiczenia oddechowe pomogły schować najniebezpieczniejsze emocje, wziąć się w garść.
     Sięgnęła po płaszcz i otuliła się nim, westchnęła, naciągając na siebie kaptur. Rey pierwszy raz od przybycia na pokład, miała się znaleźć w hangarze. Nie miała pojęcia, dlaczego Ren zażądał jej obecność w normalnie zakazanym dla niej obszarze.
     Przez jej kręgosłup przeszedł dreszcz, gdy drzwi kajuty się za nią zamknęły. Nie opuściła pomieszczenia ani razu, odkąd została zaatakowana.

     Rey czuła się dziwnie, nie przywykła do takiego tłumu. Mimowolnie się skrzywiła, czując emocje innych. Kiedyś reagowała nieco lepiej, ale niemal ścisła izolacja odzwyczaiła ją od tego. W tym miejscu każdy był zajęty, zajmował się czymś innym w uporządkowany sposób.
     Przypomniała sobie lekcję udzieloną przez Luke'a, Mistrz zachęcił ją do obserwowania mrowiska, sięgnięcia do prostych umysłów mrówek. Każdy był na tyle uproszczony, że była w stanie ogarnąć wszystkie na raz, poczuć, że działały w uporządkowany sposób.
     Jednocześnie Rey nie mogła zapomnieć, że niemal każdy był uzbrojony. Brakowało jej miecza, czuła się niemal nago. Ból promieniujący od nogi, przypominał, że Moc nie zawsze wystarczała do ochrony.
     Kiedy obserwowała obecnych w hangarze, odnosiła to samo wrażenie. Przełknęła ślinę, dostrzegając rudego generała. Rey czuła mieszaninę złości i strachu, zacisnęła dłonie w pięści, po chwili zmuszając się do rozluźnienia palców. Miała ochotę nacisnąć na umysł generała, gdy ten się do niej zbliżył, powstrzymała się.
     Ponownie poczuła Ciemność, rozluźniła się nieco i wyciszyła. Nieco ją to przerażało, nie powinno to tak na nią działać, wyraźnie straciła racjonalność, oszalała. Mimo to nie walczyła z tym, pozwalała, aby Mrok Rena ją pociągał.
     Oczy Rey uważnie śledziły sylwetkę Kylo, rycerz zdawał się dominować nad otoczeniem. Wszyscy wydawali się przy nim mali, nic nieznaczący, ona również. Od razu się do niej zbliżył, mimo maski, czuła na sobie jego ostre i uważne spojrzenie. Skłoniła się, pierwszy raz Rey nie miała uczucia, że tym gestem zdradzała. Oddzielenie jej od niego, sprawiło, że zaczęła doceniać jego obecność i wiedzę. Ren miał na nią ogromny wpływ, zmieniała się.
     ‒ Za mną ‒ powiedział twardo.
     Jego zniekształcony przez maskę głos, przyprawił Rey o ciarki. Była całkowicie zagubiona tym, jak reagowała na rycerza, nic już nie rozumiała.

Nadzieja REMAKE |Reylo|Where stories live. Discover now