Rozdział XII Posłuszeństwo część 2.

207 23 9
                                    

Zdaję sobie sprawę, że to opowiadanie jest martwe, ma ledwie po kilkanaście gwiazdek na rozdział, komentarzy jeszcze mniej. Mimo to publikuję dalej, bo naprawdę się napracowałam, nadal to robię, choć ciężko się na to patrzy. Dlatego miło mi będzie, jak zostawicie ślad.

Rozdział miał pojawić się wczoraj, ale gdy miałam, nacisnąć publikuj... Miałam ciągle wrażenie, że czegoś brakowało, miał też mieć inny numer tak jak w oryginale. Ucięłam jednak część rozdziału (przeniosłam go do następnego więc spokojnie) i dopisałam nową końcówkę. Wszystko napisane po ostatniej perspektywie Rey jest nowe.

Kylo wszedł na balkon, jego uczennica siedziała w plecionym fotelu, czytała książkę, którą jej dał. Kazał dziewczynie zapoznać się z miejscowymi legendami, mogły stanowić przydatną wskazówkę i zapewniały jej zajęcie, gdy ją zostawiał. Dziewczyna czuła się dobrze, ale nadal była lekko osłabiona. Z drobnym opóźnieniem uniosła głowę, patrząc na niego.
- Mistrzu - powiedziała cicho.
Odłożyła książkę i zaczęła się podnosić, uniósł dłoń, aby ją zatrzymać. Przyjrzał jej się, mimo że czuł niezadowolenie Erin i widział, że miejscowe suknie sprawiały spory problem podopiecznej, niezwykle mu się w nich podobała.
Ciemnozielona, długa sukienka z brązowym gorsetem podkreślała jej wysportowaną sylwetkę i urodę. Spódnica była znacznie szersza, niż Erin przywykła, ale wyglądała niesamowicie, pasowało to do niej. Oczywiście na co dzień, nie mogłaby chodzić w czymś takim, zbyt bardzo ograniczała ruchy.
- Jak się czujesz? - zapytał.
­- W porządku, obecność innych jest tylko nieco zamglona, czasem przez to czuję najpierw emocje. Z bólem radzę sobie, jest wyłącznie cieniem.
Skinął głową, wiedział, że nie mogła go okłamać.
- Zdajesz sobie sprawę, że czuję twoje emocje?
- Tak Mistrzu - wychwycił jej irytację - nie jestem w stanie, usiłowałam...
Podszedł do niej i położył dłoń na jej ramieniu.
- Najważniejsze, że jesteś świadoma problemu.
Spojrzał na niebo zasnute chmurami, zastanawiał się, czy nie zrobiło się nieco za zimno. Dzień był niezwykle chłodny jak na tę planetę. Stroje przez to były cienkie i nie chroniły dobrze przed taką pogodą, a Erin była nieco osłabiona, co mogło skutkować większą podatnością na przeziębienia.
- Ile już tu siedzisz?
Erin uciekła wzrokiem, westchnął, mógł się tego spodziewać. Dziewczyna wykorzystywała, jak mogła to, że znajdowali się na planecie. Nie opuszczała budynku - surowo jej tego zakazał - ale spędzała większość czasu na balkonie. Chwycił ją za dłonie, mogłyby być cieplejsze. Mimo wszystko nie potrafił jej odesłać.
- Idź po koc - rozkazał, za chwilę przyjdę do ciebie.
- Tak Mistrzu.
Przywołał służbę, rozkazując przygotować gorącą herbatę. Dbał o nią zdecydowanie mocniej, niż powinien jako Mistrz.
Wrócił na balkon, kładąc na stole przybory do pisania i starożytny wynalazek w postaci roślinnego papieru. Flimsiplast był zdecydowanie wdzięczniejszym materiałem, a i on wychodził z użytku. Wielu nigdy nie uczyło się pisać ręcznie, nie było to potrzebne. Kylo jednak potrafił kaligrafować, uznawał to za przydatne ćwiczenie, poprawiające koordynacje palców i nadgarstka, przydatnych w sztuce władania mieczem świetlnym.
Dla kontynuowania ich przykrywki, ważne było wysłanie Erin do szkoły. Właśnie zaczynały się miejscowe dwa dni wolnego od nauki, ale po ich zakończeniu musiał ją tam posłać. Odsuwał to w czasie najbardziej, jak mógł, oficjalnie znacznie pogarszając jej zdrowie, ale dłużej nie było to możliwe. Musiał się jednak upewnić, że potrafiła pisać ręcznie, choćby najbrzydziej.
­Dziewczyna po chwili wróciła, trzymając koc, poruszała się nieco wolniej, krzywiła się. Gorset wyjątkowo mocno ją irytował. Wskazał jej miejsce, ostrożnie usiadła, patrząc na niego. Otworzył drewniane pudełko, wyjmując srebrzystą stalówkę, drewnianą obsadkę oraz atrament.
- Za dwa dni zaprowadzę cię do szkoły, będziesz chodziła na normalne zajęcia. Prawdopodobnie nic z nich nie wyciągniesz, ale nie ma innego wyjścia. Przynajmniej popracujesz nad pracą swojego nadgarstka.
Wyczuł jej niezadowolenie, ale ponieważ starała się je ukryć, nic z tym nie zrobił.
- Nim dam ci atrament, podwiń rękawy.
Dziewczyna z wyraźnym zaskoczeniem wykonała jego polecenie, podał jej narzędzie pisarskie, uśmiechnął się lekko, widząc, że niemal poprawnie ułożyła palce, nie wydawała się też czuć obco, coś podświadomie pamiętała. Oczywiście Erin nie miała doświadczenia w posługiwaniu się najprostszym piórem, Jedi z wiadomych powodów nie dawali najmłodszym płynnego atramentu; skończyłoby się to koniecznością spierania plam z jasnych szat i skóry dzieci.
Kylo delikatnie poprawił ułożenie palców dziewczyny, mimo że na razie nie miał czasu jej uczyć, to zamierzał wprowadzać odpowiednie nawyki.
- Musisz trzymać trochę wyżej, inaczej całe palce będziesz mieć czarne. Nie naciskaj za mocno, złamiesz tak stalówkę - poinstruował ją.
Na balon weszła służąca, stawiając na stole dzbanek, cukiernice i dwie filiżanki.
- Panie, na dole czeka posłaniec. Prosił, aby przekazać, że to pilne.
Kylo westchnął, domyślając się, że tego wieczoru nie spędzi z Erin.
- Poćwicz, masz zapas stalówek, gdybyś je połamała. Nie siedź zbyt długo. Dopilnuj, aby skończyła o przyzwoitej porze, możesz jej tu przynieść kolację, ale później ma się znaleźć w pokoju - rozkazał zarówno służbie, jak i Erin. Takie polecenie, wobec nieletniej i nieprzyzwyczajonej do posłuszeństwa nastolatki, nie było niczym dziwnym.
Dostrzegł, że uczennica otworzyła usta i zaraz potem je zamknęła, prawdopodobnie odruchowo chciała go nazwać Mistrzem.
- Bądź grzeczna - powiedział - wrócę późno.
Skinęła głową, rozumiejąc, co oznaczały jego słowa, miała pozostać czujna i cały czas mieć przy sobie miecz świetlny. O to drugie Kylo się nie martwił, nie wiedział, gdzie go teraz trzymała, ale miał pewność, że w zasięgu ręki. Jedynie rozkaz mógł skłonić uczennicę do rozstania się z bronią, a i wtedy wymagało to surowego napomnienia.

Nadzieja REMAKE |Reylo|Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ