Rozdział IV Nienawiść część 2.

584 13 2
                                    

     Rey pragnęła zobojętnieć na ból tak jak na wszystko inne. Nie tłumiła już łez, Kylo i tak wszystko przejrzał. Odkrył wszystkie jej lęki, wiedział, jak bardzo bała się Mroku.
     Jednocześnie pokazywał swoją łagodniejszą stronę, której istnienia Rey wcześniej nie podejrzewała. Ren wielokrotnie powtarzał, że jeżeli będzie posłuszna, to będzie bezpieczna.
     Nie kłamał, poza momentami, gdy usiłowała go zaatakować, albo sprzeciwiała się, nie sprawiał jej dodatkowego bólu. Czasem nawet ją przed nim chronił, przytrzymując, gdy nie zapanowała nad odruchem, mimowolnie się szarpiąc.
     Monotonność przerywały jedynie utraty przytomności i pojawienie się Kylo. Ponieważ nic poza tym nie mogła robić – myślała.
     Dużo myślała, to była ta okazja, o której mówił jej Luke. Jedyna okazja. Rey zdążyła już pojąć, że nie wyjdzie stąd, nie zdoła się uwolnić. Nie chciała w to uwierzyć, ale nie była wystarczająco silna, aby dłużej oszukiwać samą siebie.
     Bała się tego, czuła się jak zdrajca, mimo że tylko pomyślała o tym. Gdyby się zgodziła, nie mogłaby zrzucić tego na Skywalkera, powiedział, że nigdy nie każe jej tego zrobić.
     Za każdym razem, kiedy Ren przychodził, długo do niej mówił, nie zwracając uwagi na to, że milczała. Co jakieś czas przypominał, że miała wybór, że nie musiała dłużej cierpieć. Wizja ta stawała się coraz bardziej kusząca, bała się tego, nie powinno być w ten sposób!
     Wzdrygnęła się, czując dotyk na głowie. Impuls elektryczny przeszył jej ciało, zaciskała wargi do krwi, usiłując stłumić ruch.
     Mimo tego bólu gest wydawał się wręcz pieszczotliwy. Przeraziło ją to, że ten dotyk stawał się dla niej czymś normalnym.
     – Spokojnie Rey – powiedział – przytrzymując ją, aby przestała się ruszać – dopóki będziesz grzeczna, niczego ci nie zrobię.
     Ponownie zamknęła oczy, nie miała siły na nic więcej.
     – Jesteś jak małe, zaszczute zwierzątko. Twoje ciało reaguje na moją obecność, bez udziału myśli. Prowadzi cię strach, ale przynajmniej nauczyłaś się, że nie warto gryźć silniejszego. Ciągle jednak uciekasz, nie pozwalasz sobie pomóc. Powinnaś już zrozumieć, że nie ma innego wyjścia. Przez całe życie myślałeś o innych, spójrz, gdzie cię to zaprowadziło. Pomyśl raz o sobie Rey, sięgnij po to, na co zasługujesz. Jesteś kimś wyjątkowym, a oni skazali cię na rolę zwykłego technika, usiłując ci wmówić, że to twoja wina. Zasługujesz na coś więcej niż zapomnienie.
     Przeniósł rękę na jej szyję, zadrżała. Rey wiedziała, że wystarczyło, aby mocniej ścisnął i złamał jej kark.
     – Mówisz, że pragniesz śmierci, ale kłamiesz Rey. Wciąż się jej boisz, reagujesz strachem nawet na najmniejszą sugestię, że jednak odbiorę ci życie. Mimo że wiele razy cię zapewniałem, że tak się nie stanie.
     – Dlaczego? Dlaczego mnie nie zabiłeś? – wyszeptała.
     – Rey, oboje dobrze wiemy, że śmierć nie jest najgorszą rzeczą, która może cię spotkać. Dlaczego miałbym cię zabić? Nie stanowisz zagrożenia, już nie. Śmierć w przeciwieństwie do wielu rzeczy jest nieodwracalna.
     Zamknęła oczy i cicho załkała, nie była w stanie wymówić odpowiednich słów.
     – Nie boisz się, że zdradzę?
     – Nie, mam swoje sposoby Rey. Jednak jeśli spróbujesz... Spotka cię los znacznie gorszy, niż ten, którego doświadczasz teraz. Kiedy pozwolę ci po wielu miesiącach, a nawet latach zakończyć życie, przyniesie ci to ulgę.
     Poczuła, jak po jej policzkach spływały łzy, Rey bała się, śmiertelnie się bała. Całe ciało drżało, nie wiedziała, dlaczego nie aktywowała pola, każdy oddech boleśnie odczuwała.
     Nie wiedziała, ile tkwiła tak w tym marazmie, Kylo Ren milczał, najwyraźniej wiedział, co się z nią dzieje.
      – Czy chcesz zostać moją uczennicą Rey? Wprowadzę cię w ten świat, a z czasem staniesz się kimś niezwykłym. Czy chcesz tego?
     Już otwierała usta, ale pokręciła głową, zaciskając wargi. Nie dała rady, nie była w stanie wypowiedzieć tych słów.

     Skrzywił się, ale nie zabrał ręki z jej głowy. Kylo nie spodziewał się, że tym razem mu odmówi, był pewien, że udało mu się ją przekonać.
     Siedział przy niej, medytując. Chciał, aby była przyzwyczajona do jego obecności, wiedział, że nie czuła go w Mocy, że jej wyczerpanie było na tyle duże, że w praktyce została odcięta od zdolności.
     Gdyby szkolenie Rey trwało dłużej, szkody byłyby znacznie mniejsze. Kylo nie mógł jednak powiedzieć, że nie było mu to na rękę. Krócej walczyła, łatwiej okiełznał ją.
     Wyczuwał jedynie cień jej emocji, nie była całkowicie przytomna. Utrzymanie Rey przy życiu było stosunkowo trudne, nieustannie mimo regularnych działań droidów medycznych, znajdowała się w gorszym stanie, niżby chciał. Zdawał sobie sprawę, że wkrótce będzie musiał na dłużej ją uśpić i dać porządniej wyleczyć.
     Mimo ogromnej słabości Rey, wyczuwał, jak Moc przepływała pomiędzy nimi, czuł łączące ich pasma. Przez lata Kylo nie był świadomy tego połączenia, był pewien, że dziewczynka zginęła tamtej nocy w Świątyni wraz z resztą młodzików.
     Podniósł się, aby ją zostawić.
     – Przemyśl moją propozycję Rey, wkrótce znowu porozmawiamy – nie miał pewności, czy go słyszała.
     Mocą otworzył zamek.
     – Zaczekaj – wyszeptała.
     Odwrócił się zaskoczony, sądził, że ponownie go zignoruje. Podszedł do niej i uklęknął przy osłabionej dziewczynie.
     – Tak? – spytał.
     Wyczuwał jej wewnętrzną walkę, nienawiść do siebie, wewnętrzną agonię. Widział przygryzione do krwi wargi i łzy na policzkach.
     – Zgadzam się – powiedziała jeszcze ciszej – zostanę twoją uczennicą... Mistrzu.
     Ostatnie słowo dodała znacznie później i ciszej, wyczuwał jej ból, gdy go tak nazwała. Dotknął delikatnie jej skroni.
     – Jesteś pewna Rey? Nie będzie odwrotu, nie pozwolę ci się cofnąć.
     – Jestem... Mistrzu.
     Nie dziwił go brak entuzjazmu, zaufanie jej w tym momencie byłoby szaleństwem. Właśnie rozpoczęła się najtrudniejsza część jego zadania. Kylo pozbawił wymizerowaną dziewczynę przytomności, aby móc ją bezpiecznie przenieść i wyleczyć.

Nadzieja REMAKE |Reylo|Where stories live. Discover now