Rozdział XXVI Zgodnie z zasadami część 2.

158 14 9
                                    

Luke widział i całkowicie rozumiał złość swojego siostrzeńca, Ben traktował Rey jak młodszą siostrę i jedynie usiłował ją chronić, niestety nie mógł mu pozwolić na działanie. Zatrzymanie go nie było proste, nie chodziło o potęgę rycerza, ale o brak całkowitego przekonania. Luke sam miał ochotę zadziałać, ale potrafił nad sobą zapanować, zwłaszcza gdy zorientował się, że padawanka panowała nad sytuacją. Jednak tym wyraźniej dało się dostrzec, że atak na jednego z nich, musiał sprowokować reakcje drugiego, Jedi zwyczajnie nie miał wątpliwości, że gdyby sytuacja była odwrotna, to reakcja Rey byłaby identyczna.
Zdawał sobie sprawę, jak było blisko, żeby Ben zareagował, na szczęście siostrzeniec posłuchał, inaczej mogłoby być jeszcze bardziej nieprzyjemnie. Zastanawiał się, czy wyłącznie słowa powstrzymałyby padawankę, tak jak stało się w wypadku rycerza. Podejrzewał, że z Rey musiałby być bardziej stanowczy.
Strażnicy nieco się odsunęli, kiedy podszedł do nieprzytomnej. Uklęknął przy niej, nie podobało mu się to, że krew ciągle wypływała, postrzał nie był w najlepszym miejscu. Mógł mieć jedynie nadzieję, że nie uszkodził jakiegoś nerwu w ręce padawanki, to stanowiłoby ogromny problem. Ostrożnie położył dłoń na jej odsłoniętej szyi, szkolenie w zakresie pierwszej pomocy przeszedł lata temu, ale wiedza została. Wyczuwał niepokój obecnych, cały czas trzymali palce na osłonach spustu, mimo że leżała zupełnie bez świadomości. Pokazała, że była szybka i powstrzymanie jej nie należało do prostych zadań. Jedi zdawali sobie sprawę z niedoceniania umiejętności Rey, niezauważenia ogromnego progresu.
Przez moment zastanawiał się, czy usiłować ją ocucić, nieco obawiał się jej reakcji. Mogła być po ogłuszeniu oszołomiona i pod wpływem bólu, świadomości unieruchomionych nadgarstków istniało ryzyko, że zareaguje gwałtownie. Po krótkim rozważeniu uznał, że sytuacja wymagała tego, aby się obudziła.
Zastanawiał się, czy Ben sprawiłby się tutaj lepiej, czy gorzej. Rey zdecydowanie wolała jego pomoc, byli ze sobą blisko i rycerz miał nad nią dużą kontrolę, ale Luke wiedział, czego doświadczyła z rąk siostrzeńca. Obawiał się, że krótko po ogłuszeniu mogła na niego gwałtowniej zareagować przez wspomnienia i Jedi wolał uniknąć potencjalnego problemu. Mimo wszystko musiał wraz z Leią zająć się odkręceniem bałaganu, który spowodowała przez swoje działanie.
Tak jak się spodziewał, Rey ocknęła się gwałtownie, łapczywie łapiąc powietrze. Siedziała i drżała, usiłowała chwycić się za głowę, ale ból ramienia jej to utrudnił. Jęknęła cicho. Wyczuł większy niepokój innych, blastery były o krok od wycelowania w nią.
– Spokojnie Rey – powiedział łagodnie – już w porządku.
Milczała, pochylając głowę, nie wyglądała zbyt dobrze, nadal się trzęsła i była blada, ale na szczęście zachowywała spokój. Sięgnął po manierkę z wodą i odkręcił ją, aby się napiła. Patrzyła nieobecnym wzrokiem, trzymając naczynie.
– Napij się, poczujesz się nieco lepiej.
Skinęła głową i pociągnęła kilka łyków cieczy, wyraźnie się ożywiła.
– Pomogę ci wstać i wrócić na miejsce.
Patrzyła w ziemię, ale skinęła głową. Wyczuwał jej ból.
– Odpowiedz, proszę.
Wydawała się być przynajmniej częściowo w szoku, co po ogłuszeniu dość często przez chwilę miało miejsce.
– Tak Mistrzu – powiedziała cicho po dłuższej chwili.
Dopiero wtedy pomógł jej się podnieść, co spowodowało większe napięcie innych, ale Rey nie zwracała na to uwagi. Zaciskała wargi, wyczuwał od niej silniejszy ból, ale zupełnie się nie bała. Skywalker ostrożnie pomógł usiąść Rey na krześle i stanął obok. Dziewczyna pochyliła się, oddychała nieco zbyt szybko, a bariera chroniąca jej emocje po prostu nie istniała. Była wyraźnie zmęczona.
Ben podszedł do nich, trzymając podstawowy medpakiet. Luke skinął głową, Rey ciągle krwawiła i koniecznie trzeba było zabezpieczyć ranę, a jego siostrzeniec lepiej się do tego nadawał, jako padawan dość mocno interesował się medycyną, ale nigdy na tyle, aby dalej pójść w tym kierunku.
     Jedi wyłapał spojrzenie siostry, rozmawiającej z kilkoma oficerami. Bez słów wiedział, że chciała, aby do nich dołączył.
– Zostań z nią i jeśli uda ci się bez walki opatrz – powiedział – nie walcz z nią tutaj, jeżeli będziesz potrzebować pomocy, daj znać. Zobaczę, co da się zrobić, aby móc ją stąd zabrać.
Strzelający został już rozbrojony i odciągnięty na bok, ale sytuacja jeszcze nie była całkowicie opanowana.
– Poradzę sobie – zapewnił.

Nadzieja REMAKE |Reylo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz