Rozdział XIII Mroczny Zakon część 1.

209 24 13
                                    

Rozdział nieco dłuższy, ale nie miałam jak inaczej tego podzielić. Podział na pół całego rozdziału trzynastego był w dziwnym miejscu, myślałam o podziale na trzy części, ale wtedy byłyby nieco za krótkie, a nie chciałam przedłużać. Więc zapraszam do czytania.

Proszę, zostawcie ślad.

     Generał spojrzała na wchodzącego Luke'a, kiedy chciał, ciężko było Lei wyczytać coś z jego twarzy, mimo że zazwyczaj była w tym dobra. Jedi powiedział jej kiedyś, że zawsze nieco korzystała z Mocy, nie będąc tego całkowicie świadoma, w połączeniu z lekcjami branymi w dzieciństwie, potrafiła przejrzeć wielu. Niestety jego trening Jedi i lata praktyki doprowadziły do tego, że Luke potrafił się przed nią ukryć, czego Leia nie mogła powiedzieć o sobie, brat znał jej wszystkie emocje.
     – Widziałam raport, ale wspominałeś, że chcesz jeszcze coś dodać. Coś, co nie mogło się tam znaleźć.
     Byli sami, miała całkowite zaufanie do brata i wiedziała, że jeżeli prosił o samotne spotkanie, miał ku temu ważny powód.
     – Najprościej będzie powiedzieć to wprost, słowa są twoją specjalnością księżniczko.
     – Mój biedy farmer wilgoci... Co się stało? ­– spoważniała.
     Luke wskazał ruchem głowy na jej łóżko, oboje usiedli. Chwycił ją za dłoń lewą ręką, zawsze to robił.
     – Wyczułem go, wyczułem Bena Leio. Niemal doszło do konfrontacji, gdyby jego statek wszedł wcześniej do systemu...
     Zamknęła oczy, poczuła spływające łzy. To ciągle bolało, upływ lat nie zmienił tego bólu, dodał jednak do niego gniew na samą siebie. Leia wiedziała, że była winna upadku syna.
     ­– Luke? To nie wszystko, prawda?
     Skinął głową, mocniej ściskając jej dłoń.
     – Nie, nie wszystko. Nie jestem pewien, czułem to tylko przez moment. Wydaję mi się, że Rey była w pobliżu, ale jej obecność... Również była niezwykle Ciemna, jeżeli to była ona. Było to naprawdę słabe, nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, że wyczułem Rey. Moc jakby oddziaływała między nimi, zauważyłem to jeszcze, gdy oboje byli dziećmi.
     Gardło Lei ścisnął niepokój, bała się tego, co chciał jej przekazać...
     – Luke, myślisz, że...? Dawno się z nami nie kontaktowała.
     – Nie wiem, chciałbym ci dać jednoznaczną odpowiedź. Sama wiesz, że doniesienia o niej są dziwne, kilka niejasnych pogłosek o nowym użytkowniku Mocy. W przeciwieństwie do dość częstych potwierdzonych obecności Bena. Tak samo... Ta obecność była naprawdę dziwna jakby stłumiona. Naprawdę ciężko mi to określić, Ben jest niesamowicie potężny i w pewien sposób zasłania słabsze źródła.
     – Tyle że Rey również jest potężna – odpowiedziała – nic już nie wiem.
     – Chyba popełniłem błąd, mówiąc ci o tym księżniczko.
     – Nie, nie popełniłeś. Popełniasz jednak teraz, nazywając mnie księżniczką.
     – Przepraszam wasza wysokość.
     Leia przewróciła oczami, wiedziała, że robił to specjalnie, usiłował odciągnąć jej myśli. Była za to wdzięczna, ale niezbyt mogła pozwolić sobie na odprężenie, musiała to wszystko przemyśleć. Przerażało ją to, że mogli stracić Rey na rzecz Mroku. Luke uważał, że był to dobry moment, ponieważ prędzej czy później zaczęłoby ją mocniej ciągnąć, ale Leia bała się ją stracić.
     – Myślę, że on jej jeszcze nie ufa – powiedział – Rey... Oboje wiemy, że nie zawsze panuje nad emocjami. Prawdopodobnie Ben nie pozwala na coś, co mogłoby doprowadzić do zwrócenia się przeciwko niemu. Ben jest gniewny, ale jednocześnie potrafi być cierpliwy. Dlatego ją puścił w gildii, wiedział, że było jeszcze za wcześnie.
     – Nie wiem, czy mnie to cieszy – mruknęła.

     Rey mruknęła z przyjemności, czując ciepło jego warg. Kylo przyciągnął ją do siebie bliżej, serce biło jej szybciej, przyjemne ciepło rozlewało się po ciele. Miała zamknięte oczy, ufała mu i pozwalała na to. Spięła się, gdy sięgnął do zapięcia jej stroju.
     – Nie – szepnęła – za wcześnie.
     Kylo od razu przerwał, wracając do całowania, ale Rey miała wrażenie, że nastrój opadł. Rycerz delikatnie dotknął jej skroni.
     – Nie jestem zawiedziony. Masz rację.
     Otworzyła oczy, wzdychając. Cieszyła się, że go widziała, znowu ją zostawił na okręcie i choć nadal tego nie lubiła, to więcej nie protestowała. Bała się bardziej, że zabierze ją ze sobą i choć przy nim czuła się bezpiecznie, wiedziała, że zegar tykał. Parokrotnie znalazła się poza okrętem w roli obserwatora, ale wkrótce...
     Nastrój całkowicie prysł.
     – Znowu za dużo myślisz – powiedział ‒ zresztą jak zwykle, gdy schodzi z ciebie ten lek.
     Pocałował ją w czoło, uwielbiała ten gest. Nadal, gdy ją zostawiał, dostawała coś łagodnego, ale w mniejszych dawkach. Przyzwyczaiła się do tego uczucia, najgorsze były dwa momenty, gdy substancja zaczynała działać i gdy przestawała.
     Rey wtuliła się w ciało Kylo, czuła się wtedy bezpiecznie jak nigdzie indziej. Taki całkowity spokój wcześniej był jej obcy. Rycerz delikatnie gładził ją po szyi. Znowu zamknęła oczy, uśmiechając się. Po dłuższej chwili odłożył ją na łóżko, Rey domyśliła się, że znowu był Mistrzem.
     ‒ Zrobiłaś to, co ci kazałem?
     ‒ W większości Mistrzu.
     Ren spojrzał na nią surowo, ale nie ukarał jej. Prawdopodobnie wiedział od ND, że się nie leniła, po prostu dał jej nieco za dużo zadań.
     ‒ Dokończysz to, co ci zostawiłem. Mam inne rzeczy, którymi muszę się zająć. Jeżeli skończysz wcześniej, skup się na medytacji ‒ powiedział.
     ‒ Tak Mistrzu.
     Rey poczekała, aż rycerz wyszedł i westchnęła, obrzucając wzrokiem chipy. Była nieco zmęczona, a tysiąc myśli na minutę nie ułatwiało jej skupienia. Wiedziała, że sytuacja unormuje się w ciągu godziny, ale musiała wrócić do nauki. Mimo że ND został wyłączony w momencie wejścia Rena do kabiny, to rycerz i tak dowiedziałby się o jej lenistwie, które ukarałby szczególnie dotkliwie.
     Westchnęła ponownie, rycerz zarzucał ją taką ilością materiałów i treningów, że niewiele czasu miała dla siebie. Rey podparła głowę ręką, opierając łokieć o blat stołu. Ciągle rozważała swoją sytuację, czas z Kylo był jednocześnie przyjemny i naprawdę męczący.
     Rycerz na treningach w niej orał, zmuszał do nieludzkiego wysiłku i przezwyciężenia własnych ograniczeń. Z drugiej strony był niesamowicie czuły i kiedy pozostawali sami, dbał o nią i rozpieszczał.
     Te dwa oblicza Rena jeszcze bardziej ją rozdzierały, a czas nieubłaganie jej uciekał. Rey nie wiedziała, kim była. Jedi, a może już Renem? Czuła się zagubiona i przerażona. Odnosiła wrażenie, że nie należała do żadnego świata. Była zbyt jasna dla użytkowników Ciemnej Strony i jednocześnie za bardzo skażona Mrokiem dla tych stojących po stronie Światła.
     Rey potrząsnęła głową, nie było za bezpiecznie myśleć o takich rzeczach, stłumiła swoją niechęć i wróciła do nauki. Musiała się z tym pogodzić, że niezależnie od strony musiała zdobyć wiedzę. Nie była już takim podlotkiem, wiedziała, co potrafiła. Daleko jej było do poziomu Kylo Rena, czy Luke'a, ale radziła sobie coraz lepiej, mimo braku dostępu do pełni swoich możliwości. Przeklęta bariera tkwiła w niej, czasem sprawiając ból, zwłaszcza gdy przeszłość przeciekała.

Nadzieja REMAKE |Reylo|Where stories live. Discover now