Rozdział XXX Podobieństwo część 2.

187 13 8
                                    

Rey jęknęła, osuwając się po ścianie obok toalety, w ustach czuła gorzki posmak wymiotów. Zamknęła oczy, odchylając głowę. Miała wrażenie przytłoczenia, brakowało jej siły. Coraz bardziej kusiło ją pójście prosto do Bena, wyznanie mu swoich problemów i proszenie o pomoc, ale nie mogła... Nie chciała, aby się martwił, kiedy była aż tak słaba, on powinien w pełni odzyskać siły, oberwał znacznie mocniej niż ona. Postąpiłaby niesprawiedliwie, dodatkowo go obciążając.
Po chwili udało jej się wstać, spuściła wodę i wyszła z kabiny. Nachyliła się nad zlewem, aby przepłukać usta. Oparła się o umywalkę, patrząc w lustro, skóra była strasznie blada, a spojrzenie niezbyt ożywione. Rey potrzebowała jakoś się ocucić, po chwili przyszło szalone rozwiązanie, które jednak mogło zadziałać. Aktywność fizyczna zawsze ją uspokajała, pozwalała na wyciszenie emocji i Mocy. Ostatnio znalazła salę gimnastyczną i zamierzała to wykorzystać.

Westchnęła, rozglądając się po wnętrzu, o tej porze nikogo nie było, co przynosiło ulgę. Rey zaczęła mocniej unikać innych, czuła się lepiej w samotności, odcięta od ich emocji, mogła jeszcze przebywać w towarzystwie, jeżeli coś robiła, zajmowała pożytecznymi rzeczami, ale... Kiedy straciła możliwość pracy w warsztacie, każde spotkanie sprawiało, że miała poczucie winy, stała się bezużyteczną pasażerką.
Chciała sięgnąć po miecz, ale przestrzeń, choć teoretycznie duża, była zagracona, a ona nie czuła się wystarczająco pewnie, dlatego rękojeść musiała zostać na miejscu. Zaczęła chodzić powoli, zastanawiając sobie, jaki inny rodzaj ruchu sobie zapewnić.
Pogładziła długim ruchem mocno zużytą bieżnię, wiedziała, że bieganie było ważne, dlatego dużo ćwiczyła, pozwalało uwolnić umysł, rozgrzać ciało po długiej przerwie. Nadal czuła się nieco obolała, ale nie na tyle, aby nie być w stanie funkcjonować. Chociaż przez wydarzenia i niecierpliwe oczekiwanie związane z nieprzytomnością Bena, mogło się wydawać, że minęło dużo czasu, to był to niewiele ponad tydzień.
Spojrzała na mocno zatartą instrukcje obsługi, zastanawiała się, jak to włączyć i czy należało to do bezpiecznych czynności. Nie widziała żadnej tabliczki, kartki... Niczego, co by ostrzegało o niesprawności sprzętu, ale mogło być różnie.

Po kilku minutach intensywnego biegu, jej ciało pokryło się potem, zeskoczyła z bieżni, wyłączając ją ze wściekłością. Musiała oprzeć się o urządzenie, walcząc z zawrotami głowy. Przygryzła wargę do krwi, przynajmniej mogła już normalnie oddychać przez nos. Bieg przeniósł odwrotny od zamierzonego efekt, czuła złość na swoją słabość i bezsilność, a ćwiczenie przyniosło wyłącznie zmęczenie, zamiast wyżycia.
Dostrzegła urządzenie służące do trenowania walki wręcz, tak jak wszystko w tym pomieszczeniu wyglądało na mocno zużyte. Rey pojęła, że jedynie coś, jakkolwiek związanego z walką, mogło przynieść prawdziwą ulgę. Spojrzała na stertę ochraniaczy, przygryzła wargę. Wciąż była dość mocno obolała, jednocześnie znacząco utrudniłyby jej poruszanie się, ograniczyłyby ją w walce, co w efekcie przełożyłoby się na większą liczbę ciosów. Skrzywiła się, powinna przynajmniej jakoś zasłonić nos, ale kiedy się pochyliła, nie znalazła niczego odpowiedniego.
Rey była pod wrażeniem, jak dobrze wyposażono to pomieszczenie, sprzęt miał swoje lata, ale wyraźnie zadbano o to, aby móc dostarczyć załogantom odpowiedniej dawki ruchu. Aktywowała urządzenie, od razu odskakując i przyjmując coś zbliżonego do pozycji wyjściowej, braki padawanki w walce wręcz stanowiły pewien problem, ale na razie musiała polegać na umiejętnościach z Jakku i swojej szybkości. Jedi podobnie do niej zdawali sobie sprawę z tych braków, ale po dyskusjach wszyscy wspólnie zdecydowali, że na razie nie mieli na to czasu, miecz i Moc stanowiły priorytet.

Rey patrzyła niepewnie na wysokiego twi'lekka. Poza nią w grupie była jeszcze szóstka dzieci, wszystkie wyższe od niej i uczące się znacznie dłużej. Wyraźnie odstawała od grupy, nie potrafiła się dogadać z nimi, przestała nawet próbować. Jednak z tą lekcją wiązały się nadzieje, mieli się uczyć czegoś zupełnie nowego, wreszcie nie miała w czymś być opóźniona. Miała dość docinek.
– Usiądźcie – powiedział Mistrz łagodnie.
Przez moment słyszała szelest szat, sama usiadła na ziemi ze skrzyżowanymi nogami i wyprostowała plecy, dłonie kładąc na kolanach. Była to jedna z pierwszych rzeczy, której ją nauczono. Rey jeszcze nie do końca pojmowała, czym była Moc, ale jakiś czas temu zaczęła dostrzegać tę dziwną energię, nareszcie potrafiła też unieść drobne przedmioty.
Początkowo cieszyła się z tych postępów, zwłaszcza że długo nic nie była w stanie zrobić. Tylko kiedy dołączyła do grupy, zrozumiała, że jej umiejętności były żałosne. Nadal nieco wyśmiewano dodatkowe lekcje, których potrzebowała, aby ich dogonić.
– Nie zawsze będziecie mogli sięgnąć po Moc albo miecz świetlny. Czasem pojawi się konieczność sięgnięcia po siłę własnych mięśni.
Wszyscy słuchali uważnie rycerza, ale w jej głowie pojawiło się pytanie.
– Mistrzu, mogę zadać pytanie?
– Oczywiście Rey, śmiało.
Zazwyczaj milczała w trakcie zajęć, ale tym razem odważyła się zaspokoić swoją ciekawość.
– Dlaczego nie będziemy mogli użyć Mocy? – spytała cicho.
Spięła się, słysząc śmiech, poczuła, jak jej policzki zarumieniły się. Najwyraźniej przez swoją niewiedzę powiedziała coś głupiego. Skuliła się. Chciała stąd wyjść.
– To dobre pytanie.
Ku jej zaskoczeniu Mistrz uśmiechnął się i skinął głową.
– Czasem nie można otwarcie posłużyć się Mocą, istnieje duża szansa, że pojawią się sytuacje, w których będziecie musieli ukryć, że jesteście Jedi. Czasy są lepsze niż kiedyś, ale trzeba być świadomym przeszłości i być przygotowanym na przyszłość. Imperium polowało na Jedi, zdemonizowało nasz Zakon i część istot nadal ma mylne przekonanie o tym, kim jesteśmy. Myślę jednak, że to nie jest czas na lekcję historii. Dziś i tak macie poznać jedynie podstawy.
Z trudem wykonała unik, zmuszona była odskoczyć dalej, niż początkowo planowała. Rey czuła zmęczenie, zdecydowanie była słabsza... Zacisnęła wargi, potrząsnęła głową i wróciła do ćwiczeń, z trudem stłumiła jęk, gdy mimo zablokowania, cios sprawił ból. Maszyna miała sporo siły i podejrzewała, że w tym miejscu pojawi się siniak.
Zbyt późno zorientowała się, zareagowała niewłaściwie i uderzyła o ziemię. Tym razem z jej ust wydobył się jęk, natychmiast się przetoczyła, uciekając przed kolejnym uderzeniem. Ból podsycał wściekłość, jednak wyprowadzenie kolejnych ciosów, aktywność fizyczna pomagały Rey, dzięki temu, czuła się znacznie lepiej, przynajmniej pod względem emocjonalnym, na moment uwolniła umysł. Wyżywała się, nikogo przy tym nie krzywdząc.
Upadła i jęknęła cicho, kręciło jej się w głowie. Pod plecami czuła drobne kamyczki.
– W porządku Rey?
– Mhm – mruknęła.
Zobaczyła nachylającą się nad nią twarz chłopaka, widziała jego zmartwienie, dlatego skinęła głową. Podał jej rękę i pomógł wstać. Uśmiechnął się.
– Robisz postępy, ale wciąż jesteś zbyt wolna. Może kiedyś mnie pokonasz.
– Dziękuję Ben, że mi pomagasz. Jesteś naprawdę super.
Każde kolejne uderzenie przynosiło Rey satysfakcję, miała zaciśnięte zęby, nagromadzone napięcie szukało ujścia. Gniew ją wspomagał, być może nie powinna po niego teraz sięgać, ale nie potrafiła się powstrzymać.
Walka przeciągała się, miała świadomość, że powinna ją zakończyć, była jeszcze mocniej obolała i robiła się zmęczona. Z rezygnacją wyprowadziła cios, który dezaktywował maszynę.

Nadzieja REMAKE |Reylo|Where stories live. Discover now