Rozdział XVII Nieposłuszeństwo

188 19 15
                                    

Zapraszam do kolejnego rozdziału, koniecznie zostawcie ślad :-)

     Spojrzał na chronometr, do końca jego warty zostały dokładnie czterdzieści trzy minuty. Niebo pojaśniało, pasma mgły unosiły się nad ziemią. Poe nie był zachwycony wilgocią, mimo że w ciągu dnia nawet w cieniu było gorąco i sucho.
     Siedział owinięty kocem, żałując, że nie miał takiego płaszcza jak Rey i Solo, wydawał się dobrym okryciem.
     Ponownie rozejrzał się po obozie, wszyscy inni spali. Rey leżała dość blisko ogniska i Dameron mógł się założyć, że spory wpływ na jej miejsce snu miał Solo.
     Dziewczyna miała rację co do jego nadopiekuńczości wobec niej, ale oficer nie zamierzał jej pomóc, mimo że czasem widział przesadę. Nieco to bawiło Poe i zaskakująco często zgadzał się z mężczyzną.
     Solo wydawał się po prostu spać, leżał na plecach, używając plecaka jako poduszki, miał zamknięte oczy. Poe jednak wiedział, że mogło być to zwodnicze wrażenie.

     Ben podniósł się gwałtownie, trzymając w dłoni miecz, na razie zgaszony. Czuł silne przerażenie Rey, szukał zagrożenia, ale go nie widział, ani nie czuł. Odetchnął, odkładając broń, gdy dostrzegł, że rzucała się przez sen.
     Dameron, tradycyjnie biorący ostatnią wartę, również zwrócił na to uwagę, chociaż Ben podejrzewał, że stało się tak przez jego reakcję.
     – Co się dzieje? – spytał oficer.
     Ben podszedł do Rey i ostrożnie położył dłoń na jej czole, sięgając po Moc. Dziewczyna strasznie się rzucała, wyczuwał cierpienie i strach, potęga w niej buzowała. To nie był zwyczajny sen, wracało jej jedno ze wspomnień. W takim momencie... Mógł ją tylko nakryć i siedzieć obok, musiał być blisko, gdy się obudzi.
     ­– Moc? – spytał Dameron, nadal wystraszony.
     – Mniej więcej.
     Ponownie położył dłoń na czole Rey, delikatnie je muskając, nie wiedział, na ile rozpoznawała świat zewnętrzny, ale mogła potrzebować tego dotyku.
     Obawiał się o nią, wspomnienie zawsze odbierało jej siły, była zmęczona i nie miał pojęcia, czy bezpiecznie mogła tak długo iść.

     Poe zaniepokojony patrzył, jak Rey szarpała się przez sen. Najbardziej przerażało to, że wszystko działo się w kompletnej ciszy.
     Oficer zdawał sobie sprawę, że dziewczyna miała koszmary i problemy ze snem. Nigdy mu się nie przyznała, ale w czasie kilku misji widział to. Jednak tamte incydenty nie równały się temu.
     Poe miał niejasne podejrzenia, że stało się to przez wczorajszą sytuację. Nie miał pojęcia, dlaczego Rey zareagowała tak gwałtownie. Żałował, że powiedział jej, gdzie znajdowała się baza, mimo że podane kody praktycznie były rozkazem.
     Damerona niesamowicie martwiła sytuacja, Rey wyglądała po prostu na złamaną. Widział jej ogromny ból, wczoraj nie chciała z nimi rozmawiać, dopuściła do siebie jedynie Solo, on musiał wiedzieć, co się stało, zrozumieć coś więcej z dziwnych słów o zdradzie.
     Rey gwałtownie się podniosła, wyraźnie była przerażona, z jej twarzy odpłynęły wszystkie kolory, pozostały jedynie cienie, szukała czegoś.
     Przez ten moment Poe nie widział w niej silnej, młodej Jedi, a zwykłą dziewczynę, która była wystraszona i potrzebowała wsparcia. Stała się bardziej ludzka, dostępna. Czasem po prostu trudno było zachować się swobodniej, gdy miało się świadomość jej potęgi i umiejętności.
     Solo bez wahania ją objął. Poe nie mógł usłyszeć, co jej mówił, ale dziewczyna oddała mu uścisk i zaczęła się wyciszać. Mężczyzna wyraźnie wiedział, czego Rey potrzebowała, aby się uspokoić. Dameron przez chwilę nawet myślał, że na nowo zasnęła.

     Ben spojrzał zmartwiony na Rey, była lodowata, czuł jej zmęczenie.
     Gdy zorientował się, że miała koszmar, zabrał jej miecz, uniemożliwiając sięgnięcie po niego w momencie paniki.
     Trzymał Rey blisko siebie, przywarła do niego kurczowo, cała się trzęsła. Moc w niej wrzała, utrudniając odzyskanie spokoju. Potęga mimo wszystko wpływała na nich dość mocno.
     Co gorsza, ukochana nadal była wzburzona po wczoraj. Ben rozważał pozbawienie jej przytomności, mógłby ją nieść. Nie było z nią najlepiej, potrzebowała porządnego odpoczynku. Jednak z tak niespokojną potęgą Rey, nie odważył się na to. Niesienia przytomnej dziewczyny nawet nie rozważał, nie było fizycznej możliwości, aby ją do tego zmusić.
     – Połóż się jeszcze – powiedział łagodnie, gdy przestała się trząść – mamy jeszcze nieco czasu.
     Pokręciła głową, zaczęła mu się wyrywać. Nie chcąc robić scen przy pilocie, którego w tym momencie zdawała się ignorować, puścił ją i oddał broń.
     Jedynie nieco się przejmował tym, że nic nie mówiła, miała prawo być oszołomiona wczorajszymi informacjami, a teraz do wszystkiego dochodziło wspomnienie.
     Podziwiał ją, trzymała się naprawdę dobrze, ukryła swoje emocje na twarzy, ale w Mocy nie była w stanie.
     Ogromny żal i strach rozdzierały Benowi serce, nie wiedział, jak jej pomóc. Czuł od niej Mrok, wewnętrzny ból wciągnął ją głębiej w Ciemną Stronę. Znał Rey i wiedział, że to powiększało jej poczucie winy.
     Podeszła bliżej ognia, nie patrzyła ani na Damerona, ani byłego szturmowca, uciekała od nich wzrokiem. Ben dawał jej przestrzeń, jednocześnie będąc w pobliżu.
     – Rey, powinnaś odpocząć. Widzę, że jesteś zmęczona – powiedział łagodnie – jeżeli nie chcesz leżeć, to chociaż usiądź i sięgnij po Moc.
     Potrząsnęła głową.
     – Nie wyciszę się – powiedziała cicho – nie dam rady.
     Poe posłał jej pytające spojrzenie, ale ponownie całkowicie go zignorowała.
     – Idę po wodę – powiedziała, biorąc worek.
     – Nigdzie nie idziesz. Jesteś rozchwiana i wykończona. – Odwróciła się, ignorując go – Rey! – uniósł głos, chcąc ją zatrzymać. Zacisnął pięści, powstrzymując się przed przyciągnięciem jej do siebie. Zmusił się do spokojnego oddechu, usiadł ze skrzyżowanymi nogami i zamknął oczy.
     – Dlaczego jej nie powstrzymałeś? Zazwyczaj się z tobą nie zgadzam, ale Rey faktycznie nie wygląda za dobrze.
     – Nie chodzi o waszą reakcję, gdyby coś mogło jej zagrozić, nie zwróciłbym na was uwagi. Jedynym sposobem, aby Rey mi teraz uległa, byłoby użycie siły, czego nie zamierzam zrobić. Kiedy wróci i nieco się uspokoi, powiem jej co nieco, ale teraz lepiej jej pozwolić na nieposłuszeństwo i wyciągnąć konsekwencje, niż z nią walczyć.
     – Przesadzasz – stwierdził oficer.
     Ben niechętnie otworzył oczy i spojrzał na niego.
     – W nocy mimo wcześniejszych ustaleń przeciągnęła sobie wartę, dużo ją przeciągnęła. Popełniłem błąd, nie nastawiając alarmu w chronometrze, aby samodzielnie ją zmienić, ale wcześniej trzymała się ustalonej pory. Według moich obliczeń spała niecałe sześć godzin, biorąc pod uwagę, że teraz obudziła się przed czasem. Dodatkowo ten rodzaj koszmaru zawsze odbiera jej siły.
     ­Być może Ben powiedział nieco za dużo, Rey miała prawo nie być tym później zachwycona, ale potrzebował wsparcia pilota, albo przynajmniej jego neutralności. Jeśli jej przyjaciele wzięliby stronę Rey, to byłby spory problem z przekonaniem dziewczyny.
     – Dobra, nie przesadzasz. Nie przepadam za tobą, mam swoje powody, ale wydajesz się wiedzieć, co robić z Rey, zbyt często nie myśli o sobie.
     Ben skinął głową, dziewczyna była niesamowicie zaradna i miała wolę przetrwania, ale nigdy nie chciała przyznawać się do słabości, pomoc było dla niej niesamowicie trudne.

Nadzieja REMAKE |Reylo|Where stories live. Discover now