12. "Muszę ją ostrzec"

839 28 2
                                    

Pov. Martin

Stałem za budynkiem szkoły, paląc papierosa. Nie palę nałogowo, tylko wtedy, gdy jestem zdenerwowany. Tak jak teraz. Baba od fizyki wstawiła mi kolejną jedynkę. Ona ewidentnie się na mnie uwzięła. Wcześniej nie miałem z fizyką problemy, a kiedy przyszła ta Grace cały czas mam jedynki. A najgorsze jest w tym wszystkim to, że jak na mnie patrzy, to oblizuję usta. Ugh...Obrzydliwe. Michael mi powiedział, że wpadłem jej w oko. Miałem ochotę przywalić mu w ten głupi pusty blond łeb.

Wyrzuciłem niedopałek papierosa i już miałem ruszać do szkoły, gdy nagle zobaczyłem Olivera i jakiegoś faceta. Rozmawiali o czymś głośno, więc to wykorzystałem i schowałem się za ścianą, nadstawiając ucho.

- Muszę ją mieć. Ona ma być znowu moja! A ty masz to załatwić. Pożałuję, że mnie zostawiła! Cały czas przeszkadza nam ten debil Martin, a ja chcę mieć ją tylko dla siebie, rozumiesz!? - mówił Oliver, krzywiąc się, gdy wymawiał moje imię.

O ty kutasie. Moje imię jest piękne!

- Jak ona się w ogóle nazywa? - zapytał blondyn.

- Mówiłem ci idioto, że Vivien. Uszy se przeczyść, jak nie słyszysz - odpowiedział, a mi serce stanęło. On chce coś zrobić Vivien.

Nie podsłuchiwałem już więcej, muszę coś z tym zrobić. Jednak nie zawsze będę przy niej, gdy coś się będzie działo.

No ja pierdole! Jestem tak wkurwiony. Martwię się o nią. Tak, martwię się o Vivien. Obiecałem mamie, że mam jej bronić, gdy coś się dzieję. Więc będę to robił.

Muszę jej to powiedzieć. Muszę ją ostrzec.

Ja nie mam pojęcia co ten psychopata od niej chcę. Ona jest niewinna. Nienawidzę jej, ale muszę ją chronić przed nim.

Szedłem do domu rozmyślając nad tym, co usłyszałem. Jest mi jej szkoda. Dlaczego on jej nie da spokoju? Przecież ona nie zasługuje na tyle krzywd, które wyrządził jej ten człowiek. Ja naprawdę nie wiem co się między nimi stało. Vivien nigdy nie bała się swoich ex. Wręcz przeciwnie, oni rozstawali się w zgodzie i utrzymywali kontakt. A z Oliverem jest inaczej. Ona się go boi.

Nie wiem co o tym myśleć. Przez moje rozmyślenia, nie zauważyłem, jak byłem już koło domu. Pokierowałem wzrok na dom naprzeciwko. Vivien siedziała na balkonie i rozmawiała przez telefon, głośno się śmiejąc.

Nie będzie jej tak do śmiechu, gdy powiem jej o tym co słyszałem.

Pov. Vivien

Od Kanalia:
Dźwigaj dupę, będę za 5 minut

A temu o co chodzi?

Do Kanalia:
Po co?

Od Kanalia:
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, mała. Nie pytaj, tylko się szykuj.

Westchnęłam i weszłam do domu, rzucając telefon na duże łóżko. Jak on śmiał zakłócać mój spokój? Siedziałam sobie spokojnie na balkonie, rozmawiając z Evanem, a teraz muszę przebierać się z moich cieplutkich ciuszków. Czyli z rozciągniętych dresów i za dużej koszulki.

Zabiję go kiedyś.

Ubrałam na siebie beżowe spodnie i czarną bluzę. Na dworze wiał wiatr, więc wolałam nie zmarznąć i ciepło się ubrać. Usiadłam przy toaletce i pomalowałam delikatnie rzęsy, następnie rozczesałam włosy. Po chwili usłyszałam trąbienie pod domem. Wzięłam telefon z łóżka i wyszłam, wcześniej informując o tym Vinca. Oczywiście kazał mi na siebie uważać.

Zamknęłam za sobą drzwi i weszłam do auta Martina.

- Co ty kombinujesz? - zapytałam od razu. Nie miał chyba za bardzo dobrego humoru.

- Też cię miło widzieć - przeczesał dłonią swoje brązowe włosy. Nie odpowiedział mi na pytanie, tylko ruszył.

Westchnęłam cicho i oparłam głowę o szybę. Jechaliśmy sobie spokojnie, gdy nagle ktoś wyjechał przed nami, o mało w nas nie uderzając. Martin gwałtownie zahamował i gdyby nie pas, rozwaliłabym sobie głowę.

- Noż kurwa mać, ty debilu! Kto ci prawo jazdy dał?! Kurwa święta krowa! Gdzie tym szrotem, łebie zryty! Żwawiej, żwawiej, nie ociągać się! - darł się, a ja ledwo powstrzymywałam śmiech.

- Szlag mnie trafi. Oni są tacy tępi, jak ty, Vivien - powiedział. Zaśmiałam się, ale gdy zrozumiałam co powiedział, walnęłam go w ramię.

Zarechotał cicho, przez co posłałam mu oburzone spojrzenie. Reszta drogi minęła nam w ciszy.
Po chwili dotarliśmy na śliczną łąkę. Zachód słońca pięknie się z nią komponował.

- Czemu tu jesteśmy? - zapytałam. Martin nic nie powiedział, tylko otworzył bagażnik i wyciągnął z niego kocyk, który następnie rozłożył.

Gdy usiedliśmy chłopak przybrał poważny wyraz twarzy i zaczął mówić:

- Muszę ci coś powiedzieć

- No to mów - trochę się przestraszyłam. Miał strasznie poważny głos.

- Musisz uważać na Olivera - rozkazał.

- O co chodzi?

- Słyszałem jego rozmowę z jakimś facetem, mówił rzeczy, o których lepiej, żebyś nie wiedziała. Proszę tylko, żebyś na niego uważała - popatrzył na mnie błagalnie.

Czemu się tak martwi? I o co chodzi?

- No dobra - powiedziałam w końcu. - Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś. Mogłeś tego nie robić, no wiesz, nienawidzisz mnie - dodałam.

- Wiem, jednak nie jestem takim dupkiem, żeby cię na coś narazić.

Nic nie odpowiedziałam, tylko popatrzyłam na zachodzące słońce. Siedzieliśmy nawet długo, rozmawiając, jakbyśmy w ogóle nie byli wrogami. Kilka minut później Martin odwiózł mnie do domu. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.

*
Zbovska

Empire Of Power Onde histórias criam vida. Descubra agora