18. Tulipan

734 31 8
                                    

Weszłam właśnie do domu po ciężkim dniu w szkole. Oliver cały czas mnie obserwował, a baba z fizyki zrobiła kartkówkę, na którą o dziwo coś umiałam. Cały czas bolała mnie głowa, nie spałam prawie całą noc, a Martin tak jak powiedział, chodził koło mnie cały czas. 

Ściągnęłam buty i odłożyłam je do szafki. Weszłam do kuchni, aby zobaczyć czemu jest tak cicho. Na lodówce była jakaś kartka. Podeszłam, więc bliżej, żeby ją przeczytać.

"Vivi, musiałem pojechać za granicę na kilka dni. Nie martw się, Ivan będzie cię pilnował. Rozmawiałem też z Martinem i zgodził się zaglądać do ciebie, aby sprawdzać czy wszystko okej. 
                                                    
                                                      Kocham cię, Vince" 

Aha, fajnie. Cały dom dla siebie. Poprawiłam włosy, które poleciały mi na oczy i ruszyłam do pokoju, aby odłożyć plecak, i odpocząć. Gdy już byłam w moim azylu, moją uwagę przykuł kwiatek leżący na toaletce i karteczka. Podeszłam bliżej i zamarłam. 

Tulipan. Kwiatek, który zawsze dawał mi Oliver, gdy byliśmy razem. 

Wzięłam kartkę do ręki i przeczytałam tekst napisany koślawą czcionką. 

"Moja kochana, Vivien. 
Nie uciekniesz ode mnie tak szybko. Dorwę cię i nie przeszkodzi mi w tym żaden Martin. Na twoim miejscu zamknąłbym okna na noc. Tylko ostrzegam i radzę ci uważać. 

                                                Miłego dnia, kochanie." 

Ręce mi się trzęsły, gdy wyciągałam telefon, aby zadzwonić do Martina. Jestem przerażona. Czy on włazi mi w nocy do pokoju? 

— Halo? — usłyszałam jego głos. 

— Martin… Proszę przyjdź do mnie  — wyszeptałam, a głos mi się załamał.

— Zaraz będę — rzekł i się rozłączył. 

Odłożyłam telefon na toaletkę i usiadłam na łóżku, ściskając w dłoni kartkę. Nagle do pokoju wpadł Martin. Podszedł do mnie szybkim krokiem i kucnął przede mną. 

— Co jest? — zapytał zdyszany. 

Biegł tu. 

Nic nie powiedziałam, tylko wstałam i podałam mu kwiatka razem z kartką. Popatrzył na mnie i zaczął czytać. Po chwili odłożył ją i po prostu mnie przytulił. Rozpłakałam się, jak małe dziecko. 

— Ja tak bardzo mam dość, Martin… — wyszeptałam w jego koszulkę. 

— Wiem o tym. Damy sobie z nim radę. Cokolwiek ci zrobił, pożałuję tego — szepnął i pogłaskał mnie czule po głowie. Wtuliłam się w niego bardziej. 

— Dziękuję, że przyszedłeś.

— Nie ma za co, Vivian. Pamiętaj, że zawsze jestem pod telefonem. 

Skinęłam głową i oderwałam się od niego, siadając na łóżku, co uczynił też Martin. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy na temat tego, co zrobić z Oliverem.

— Okej, mam pomysł — powiedział nagle chłopak, wstając z łóżka. 

— Jaki? 

— Wszedł tu podobno przez okno, tak? — zapytał, na co skinęłam głową. — Więc zamontujmy u ciebie w pokoju kamerę  — dokończył. Myślałam nad tym chwilę, aż w końcu się zgodziłam. 

Martin zadzwonił do swojego znajomego, który załatwił nam kamerę. Już tego samego dnia ją mieliśmy i zamontowaliśmy. Znaczy Wilson zamontował. 

— Zrób tak, żeby był widok na okno — powiedziałam. 

— Wiem, pyzo — mruknął, montując urządzenie na szafce. Przewróciłam oczami. — Skończone! — krzyknął i klasnął w dłonie, przez co podskoczyłam. 

— Martin — zaczęłam, przez co posłał mi pytające spojrzenie. — Mógłbyś ze mną zostać na noc? Trochę się boję — dokończyłam, a ostatnie zdanie niemalże wyszeptałam. 

— No jasne — zgodził się, co przyjęłam z ulgą. 

Zeszliśmy, więc na dół, aby obejrzeć telewizje. Przygotowałam przekąski i spokojnie oglądaliśmy, gdy nagle Martin zapytał: 

— Vivien, o co tak właściwie chodzi z Oliverem? Czemu się go tak boisz? I czemu on nie daje ci spokoju? 

Zamarłam. I co ja mam mu powiedzieć? 

— Powiem ci, ale jeszcze nie teraz. Proszę daj mi czas. To dla mnie za dużo — wyszeptałam, na co pokiwał głową ze zrozumieniem i więcej nie pytał. 

Reszta wieczoru zleciała nam spokojnie, bez żadnych kłótni i dogryzek, przez co sama byłam zdziwiona. 

Ale jak to mówią, wszystko co dobre ,szybko się kończy. 

*
Zbovska

 

Empire Of Power Where stories live. Discover now