30. Odwiedziny

732 32 8
                                    

Obudziłam się z krzykiem, cała zalana potem i łzami. Znowu te koszmary. Nie śniły mi się od dwóch miesięcy. Nawet po porwaniu mnie nie nawiedzały. Ja tak bardzo się boję, że on znowu mnie dopadnie. Wiem, że jest w więzieniu, ale mam obawy. Nie wspominałam o tym, ale przez niego boję się mężczyzn, chociaż wiem, że nie każdy jest taki jak on. Nie boję się jedynie Vincenta, Evana i Martina. Ufam im i wiem, że nic by mi nie zrobili. 

Wstałam z łóżka i podążyłam do łazienki, wcześniej biorąc ubrania oraz bieliznę. Rozebrałam się i zauważyłam, że bardziej wystają mi żebra. Nie przejęłam się tym i nalałam wody do wanny. Weszłam do niej i przymknęłam oczy, które od razu otworzyłam, bo widziałam jego. Po godzinnej kąpieli, wyszłam z wanny, ubrałam się i rozczesałam włosy, nakładając na nie odżywki. Umyłam jeszcze zęby i wyszłam z łazienki, kierując się na dół, gdzie był już Vince. 

— Hej — odezwałam się, idąc do kuchni, aby zrobić sobie herbaty.

— Cześć kruszynko. Co chcesz zjeść? — zapytał, wchodząc do kuchni, odłożył talerz do zmywarki i cmoknął moje czoło. 

Vincent miał na sobie czarne spodnie garniturowe i tego samego koloru koszulę, której rękawy podwinął do łokci. Włosy miał ładnie ułożone, a na palcu lewej ręki, błyszczał mu sygnet. Muszę przyznać, że mam przystojnego brata. Aż dziwię się, że nie ma żadnej kobiety. 

— Nie mam na nic ochoty — odpowiedziałam, posyłając mu blady uśmiech. 

— Schudłaś — powiedział, to co codziennie, bacznie mi się przyglądając. 

— Mówisz mi to codziennie, Vince. Przecież wyglądam tak samo — cmoknęłam go w polik i zalałam herbatę. — Koniec o mnie. Jak tam w firmie? Mam nadzieję, że się nie przemęczasz 

— Wszystko okej. Firma jak firma. Same problemy z pracownikami. Są tak nieogarnięci — żalił się, kręcąc głową na boki. 

Wzięłam kubek w rękę i słuchając go, ruszyłam do stołu, zasiadając przy nim. To samo zrobił Vince. Skarżył mi się, czego tak naprawdę nigdy nie robił. Wydaję mi się, że potrzebował się komuś wyżalić, a wiedząc, że ja chętnie go wysłucham, to mówi to mi. 

— A jak ci się spało? — zapytał.

— Bardzo dobrze. Śniła mi się mama. Była bardzo uśmiechnięta i siedziała w ogródku, jak to miała w zwyczaju — powiedziałam z uśmiechem. 

Kłamię tylko dlatego, żeby go nie martwić. 

Przepraszam mamo, że wykorzystuję cię do mojego kłamstwa. Spoczywaj w pokoju. 

— Tak, zawsze siedziała tam z kubkiem herbaty i z ciastem czekoladowym, które upiekła albo rano albo poprzedniego dnia wieczorem — odparł, a kącik jego ust drgnął ku górze. — Za to tata siedział zawsze w garażu, grzebiąc coś przy autach. A gdy przychodził do domu, słuchał narzekań mamy, żeby nie dotykał niczego, dopóki nie umyje rąk, które były brudne ze smaru. 

I tak zleciała nam godzina na wspominaniu rodziców. Później Vince musiał już jechać do firmy, więc zostałam sama. Mam czas przemyśleć niektóre rzeczy. Postanowiłam, że trochę porysuję. Poszłam więc do pokoju po zeszyt i ołówek, a następnie zeszłam do salonu. Usiadłam na kanapie, wsadziłam do uszu słuchawki, które wzięłam przy okazji z pokoju i zaczęłam szkicować. 

Nagle zobaczyłam na kartce czerwoną kropkę. Przestałam nucić piosenkę, wyciągnęłam słuchawki z uszu i odrzuciłam na bok zeszyt, ruszając do łazienki. 
Weszłam do pomieszczenia i wzięłam papier do ręki, z którego zerwałam kilka listków. Mam chyba za słabe naczynka. Po kilku minutach udało mi się zatamować krwotok, który był taki sam, jak ostatnio. 
Wyrzuciłam czerwone chusteczki do kosza i wyszłam z łazienki. Nie zdążyłam pójść do salonu, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Ruszyłam, więc do przedpokoju i otworzyłam mojemu przybyszowi. 

— Co ty tu robisz? — zapytałam, widząc Martina. 

Nic nie odpowiedział, tylko wszedł do domu i ruszył do salonu. Zdezorientowana zamknęłam drzwi i poszłam tam, gdzie Martin. Zobaczyłam go siedzącego na kanapie. Ruszyłam w jego stronę i stanęłam przed nim.

— Po co tu przyszedłeś? 

Nie odpowiedział nic, tylko wstał z kanapy i podszedł do mnie, niespodziewanie wbijając się w moje usta. Oddałam pocałunek bez zastanowienia. Położył swoje ręce na moją talię, przyciągając mnie do siebie bliżej. Nie przestraszyłam się. Ufam mu i wiem, że mnie nigdy nie skrzywdzi. Całował delikatnie, tak jakby z czułością. Jego dłonie krążyły po moim ciele, przyprawiając mnie o dreszcze. Zaczął iść w stronę kanapy, na której usiadł, a mnie posadził sobie okrakiem na kolana. Gładziłam dłonią jego kark, gdy on wbijał palce w moją talię. Nagle ścisnął mój pośladek, przez co z moich ust wydostał się niekontrolowany jęk. Martin uśmiechnął się przez pocałunek. 

Gdy zabrakło nam powietrza, oderwaliśmy się od siebie. Chłopak oparł czoło o moje i dyszał ciężko, tak samo jak ja. 

— Nie mogłem się powstrzymać — odparł cicho. 

— Nie powinniśmy tego robić — szepnęłam, bo głośniejszy ton nie byłby odpowiedni. 
— Nienawidzimy się przecież, Martin. 

— Wiem, ale chociaż na chwilę zapomnijmy o tym, że jesteśmy wrogami, proszę. Później wszystko będzie tak jak dawniej — wyszeptał, patrząc mi w oczy, a następnie cmoknął mnie w nos. 

Położyłam głowę na jego klatkę piersiową i przymknęłam oczy. 

Co się z nami dzieję…? 

Empire Of Power Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz