36. Taniec w deszczu

617 33 18
                                    

 *Tydzień później* 

Leżałam razem z Martinem u mnie w pokoju. On ogląda mecz, a ja czytam książkę, która bardzo mnie wciągnęła. Była ona o dziewczynie, która była śmiertelnie chora. Czyli, tak jak ja. 

Zaintrygowało mnie pytanie, jakie zadała swojemu chłopakowi. A mianowicie, zapytała: "czy znajdziesz sobie dziewczynę i będziesz szczęśliwy, gdy umrę? Czy ułożysz sobie życie od nowa?". 

Po przeczytaniu tego fragmentu, zamknęłam książkę i odłożyłam ją na bok. Spojrzałam na chłopaka, który z zaciekawieniem patrzył na latających piłkarzy. Wzięłam jego dłoń i splotłam swoje palce z jego. Brunet ścisnął mocno moją dłoń i pocałował jej wierzch. Uśmiech wpłynął na moje usta. 

— Skarbie — zaczęłam, ściągając na siebie jego uwagę. 

— Co jest, stokrotko? Źle się czujesz? — zapytał, patrząc na mnie z przerażeniem w oczach. 

Zaśmiałam się cicho na jego reakcję, ale zakuło mnie serce. Boli mnie to, że tak się mną przejmuje. Ostatnio bardzo źle się czułam. Dwa dni wymiotowałam, prawie zasłabłam i cały czas leżałam. 
Za to Martin był przy mnie cały czas. Nie spał, aby tylko kontrolować mój stan. A gdy poczułam się lepiej i zobaczyłam, jak chłopak jest blady z sińcami pod oczami, myślałam, że się popłaczę. 

— Nie, wszystko jest w porządku. Chciałam ci tylko coś powiedzieć. 

— No to słucham — wyłączył telewizor i skupił całą uwagę na mnie. 

— Gdy chemia nie pomoże i umrę… — zaczęłam, jednak chłopak szybko mi przerwał. 

— Nie mów tak, Vivien. Nie wolno ci tak mówić słyszysz? Zobaczysz, wszystko się ułoży. Jeszcze w przyszłości się pobierzemy i będziemy mieć dwójkę dzieci — uśmiechnął się, co odwzajemniłam. 

— Nigdy nic nie wiadomo, Martin. Nie wiemy, jak wszystko się potoczy — wyszeptałam.

Chłopak spuścił głowę i zapadła cisza. 

— Więc, gdybym umarła… — zaczęłam znowu. Chłopak tym razem mi nie przeszkodził. — Bądź szczęśliwy. Nie załamuj się. Znajdź dziewczynę, z którą po kilku latach się ożenisz i będziecie mieć twoją wymarzoną dwójkę dzieci — dokończyłam i gdy podniosła wzrok na chłopaka zobaczyłam, że mruga szybko oczami. 

— Nie mogę ci tego obiecać, stokrotko — wyszeptał. 
Jedna samotna łza poleciała mu po policzku, którą starłam. 

— Będę cię z nieba motywować i pilnować, abyś na swojej drodzę spotkał jakąś partnerkę  — szepnęłam, łapiąc jego twarz w dłonie i patrząc mu w oczy. Następnie pocałowałam go w nos i wstałam z łóżka, ciągnąć za sobą chłopaka.  — Dobra, koniec tych smutków. Idziemy się przejść. Świeże powietrze dobrze nam zrobi.

Brunet wstał bez większych oporów i podszedł do mnie całując moje spierzchnięte usta. Po kilku minutach oderwałam się od niego i ruszyłam do szafy, aby się ubrać. Chłopak w tym czasie poszedł do toalety. Wybrałam zwykłe czarne jeansy oraz brązowy sweter. Narzuciłam na to wełnianą kurtkę i wyszłam z pokoju.

Zeszłam na dół, aby napić się wody, a następnie usiadłam przy stole w kuchni. Zapatrzyłam się w okno, za którym było widać kilka burzowych chmur i nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł Martin. 

— Idziemy? — zapytałam, gdy ubrałam buty, a chłopak wkładał telefon do kieszeni. 

— Idziemy — kiwnął głową i wyszliśmy z domu. 

Szliśmy prosto do parku, a wokoło słychać było śpiew ptaków. Martin ściskał moją dłoń, która była splątana z jego. W końcu weszliśmy przez bramę parku, w którym nie było żywej duszy. Podążyliśmy w stronę ławki, która miała piękne i delikatne zdobienia. Usiedliśmy na niej i zaczęliśmy rozmawiać na różne rzeczy. Nagle z nieba runął deszcz, jednak my nie ruszyliśmy się z miejsca. 

Martin wstał, wyciągnął telefon i zaczął coś w nim pisać. Już po chwili usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki Tribulation - Matta Maesona. Odłożył telefon na ławkę obok mnie, a następnie stanął przede mną, wystawiając rękę. 

— Czy mogę panią prosić do tańca? — zapytał, kłaniając się. Serce mi szybciej zabiło. 

Zawsze chciałam tańczyć w deszczu. 

— Oczywiście — uśmiechnęłam się i podałam mu rękę, wstając z miejsca. 

Położyłam mu rękę na ramię, a on swoją położył na mojej talli. Zaczęliśmy powoli tańczyć, cały czas patrząc sobie w oczy. 

Darling, can't you see. I'm a broken man with addictive tendencies. And I think I love you — zaśpiewał, cały czas patrząc w moje oczy, a następnie mnie pocałował. 

Gdy zabrakło nam powietrza, oderwaliśmy się od siebie, a Martin oparł swoje czoło o moje.  

— Kocham Cię — szepnęłam. 

— Ja ciebie też. I nigdy przenigdy nie mów, że będę szczęśliwy bez ciebie — również szepnął. 

Uśmiechnęłam się i cmoknęłam kolejny raz jego usta. Kilka minut później ruszyliśmy do domu, a ja w drodze do niego, czułam, jakby ktoś nas obserwował. Jednak nie przejęłam się tym i wtuliłam się w ramię Martina

Empire Of Power Where stories live. Discover now