41. Kolacja u Państwa Wilson

511 28 8
                                    

Szykowałam się właśnie do Państwa Wilson. Pani Sofia zaproponowała mi przyjście na kolację. Oczywiście rodzice Martina wiedzą, że jesteśmy razem. Byli bardzo zaskoczeni, jednak Pani Sofia przyznała mi się, że miała nadzieję, iż nasze drogi się połączą. 

Ubrałam zwykłe czarne jeansy, a do tego brązowy golf. Dodałam jeszcze delikatny naszyjnik, który dostałam od Vinca i pierścionek od Martina. Pomalowałam delikatnie rzęsy tuszem, a usta bezbarwnym błyszczykiem. Później jeszcze popryskałam się moimi ulubionymi perfumami i byłam gotowa. 

Zeszłam na dół, aby napić się wody, ponieważ zaschło mi w ustach. Gdy weszłam do kuchni, na blacie zauważyłam czerwoną różę. Zdziwiona, rozejrzałam się szukając jakieś karteczki. Nic jednak nie znalazłam. Uspokoiłam się myślą, że to może Vince podarował mi ten kwiat. 

I właśnie w tym momencie do pomieszczenia wszedł Vincent. Jak zwykle ubrany w koszulę, a na to założył granatową marynarkę. Spodnie garniturowe były dokładnie wyprasowane, że nie można było znaleźć  na nich żadnej maleńkiej krzywizny. 

— Pięknie wyglądasz — rzekł, całując moje czoło. 

— Dziękuję. 

— Wybierasz się gdzieś? — zapytał, nalewając sobie kawy. Miał chyba zamiar nalać sobie cały kubek, ale gdy na mnie spojrzał, nalał tylko pół. 

— Państwo Wilson zaprosili mnie na kolację — uśmiechnęłam się delikatnie. Mężczyzna skinął głową. — Dziękuję za różę. Nie musiałeś — dodałam, wkładając kwiat do wody. 

Vincent zmarszczył brwi. 

— Różę? — zapytał, jakby siebie. — A tak! Róża! To drobiazg. Zasługujesz na każdą różę, jaka jest na tym świecie, kruszynko — odparł, tuląc mnie. 

— Przepraszam, ale muszę już iść. Miłego wieczoru, braciszku! — krzyknęłam, zanim wyszłam z domu. 

Pov. Vincent 

— Wzajemnie — rzekłem, ale było już za późno, ponieważ Vivien wyszła z domu. 

Westchnąłem. Cieszę się, że ma takiego kogoś, jak Martin. I, że Państwo Wilson ją tak ciepło przyjęli. To cudowni ludzie. Pomagali nam, gdy nasi rodzice zmarli. Jestem im ogromnie wdzięczny i pokazywałem im to, jak tylko umiałem. 

Przetarłem twarz dłońmi, a mój wzrok poleciał na czerwoną różę. Skąd ona się do cholery tu wzięła? Nie, to nie ja przyniosłem tą różę. Jeśli miałbym przynieść Vivien kwiat, to cały ich bukiet, bo na to zasługuję. 

To wszystko jest dla mnie kurewsko dziwne. 

Nie myśląc już o tym, ruszyłem do gabinetu, zakopując się w papierach. 

Pov. Vivien 

— Jak zdrowie, kochanie? Jakoś słabo ostatnio wyglądasz. Strasznie schudłaś, czy wszystko jest dobrze? Może powinnaś zrobić sobie badania?  — zapytała Pani Sofia, gdy siedzieliśmy przy stole, jedząc kolację. 

Kobieta miała na sobie zwykłą zwiewną sukienkę, koloru brzoskwiniowego. Nie była ona jakoś bardzo elegancka. W sam raz na takie kolację. Do tego dołożyła delikatną biżuterię. Pani Sofia mimo swojego wieku wygląda bardzo młodo.

Za to jej mąż był odziany w zwykłą czarną koszulkę i jeansy. Pan John to typ osoby, która nie lubi się za bardzo stroić. Raz na wesele założył białą koszulkę i czarne jeansy. Gdy zobaczyłam przez okno go w takim stroju, myślałam, że pęknę ze śmiechu. Jednak jego żona nagnała go, aby ubrał się odświętnie. 

Spojrzałam niepewnie na Martina, który również na mnie popatrzył, a na jego twarzy była skrucha. Chłopak miał na sobie czarną bluzę i jeansy.

Dobrał się z ojcem. 

— Muszę państwu coś powiedzieć — zaczęłam. 

Małżeństwo spojrzało po sobie, a następnie na mnie. 

— Słuchamy — powiedział pan John. 

— Wykryto u mnie białaczkę limfatyczną — powiedziałam na jednym tchu, spuszczając wzrok na stół. 

Usłyszałam dźwięk opuszczanego widelca. Podniosłam wzrok na osoby, które siedziały przede mną. Pani Sofia zakryła usta dłonią, a broda zaczęła jej skakać. W oczach zebrały się łzy. Natomiast Pan John siedział skamieniały. Twarz mu zbielała i zamrugał kilkakrotnie. 

Wokół panowała cisza, którą przerwał szloch Pani Wilson. 

— Vivien, dziecko drogie — powiedział Pan John, wstając z miejsca i podchodząc do mnie. 

Również wstałam, a mężczyzna przyciągnął mnie do uścisku. Państwo Wilson są dla mnie zastępczymi rodzicami. Są ogromnym wsparciem. To oni pomagali nam, gdy zmarli nam rodzice. Jestem im tak samo wdzięczna, jak Vince. 

 Kiedy oderwałam się od taty Martin, zostałam kolejny raz zamknięta w uścisku tym razem przez mamę mojego chłopaka. Kobieta tak bardzo płakała, że aż mi łzy stanęły w oczach. 

Po kilku minutach wszyscy się uspokoiliśmy i znowu zasiedliśmy do stołu. Próbowałam skierować rozmowę do jakiegoś przyjemnego i wesołego tematu. W końcu mi się udało i Pani Sofia zaczęła się uśmiechać. 

Po kolacji pomogłam mamie Martina posprzątać, a następnie ruszyłam z chłopakiem do jego pokoju.

— Jak się czujesz, stokrotko? — zapytał, gdy leżeliśmy na łóżku. Ja byłam w niego wtulona, a on bawił się moimi włosami.  

— Wszystko w porządku — westchnęłam. — Proszę, nie rozmawiajmy o mojej chorobie. 

— Dobrze. 

— Wracam jutro w końcu do szkoły, bo mam ogromne braki — rzuciłam, poprawiając włosy. 

Zapadła cisza. 

— Jesteś pewna? — zapytał brązowowłosy. 

— Tak. Dostaję bzika w domu, muszę wyjść do ludzi.

— Skoro chcesz, to jak najbardziej. To zostań może na noc? Pojedziemy jutro razem do szkoły — cmoknął moje czoło. 

— Nie mam żadnych ciuchów do spania. 

— Dam ci jakieś swoje. A do szkoły możesz iść w tym co jesteś teraz. 

Przeanalizowałam jego słowa i się zgodziłam. W czasie, gdy Martin szukał dla mnie ciuchów, ja napisałam do Vincenta. 

Do: Braciszek <3 

Zostaję na noc u Martina, dobrze? 

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. 

Od: Braciszek <3 

Jasne, ale nie wariujcie mi tam. Przekaż Martinowi, że, jak cię dotknie w jakiś niepoprawny sposób to ma po ryjku. Miłej nocki, kruszynko. 

Zaśmiałam się głośno, czym zwróciłam uwagę Martina. 

— Co jest? — zapytał, wychodząc z garderoby. 

— Mam ci przekazać, że jeśli mnie dotkniesz w jakiś niepoprawny sposób, to masz po ryjku — wyrecytowałam wiadomość Vinca, nie mogąc opanować śmiechu. 

— A myślałem, że jesteśmy kumplami — powiedział cicho pod nosem, udając żal. 

Chyba się uduszę ze śmiechu.

 


Empire Of Power Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz