28. "Chyba się zakochałam"

751 36 10
                                    

*2 tygodnie później* 

Siedziałam przy stole, popijając herbatę, która swoją drogą była wyśmienita. Wzrok miałam wbity w okno, za którym widziałam Martina, koszącego trawnik. Nasz układ trwa i normalnie rozmawiamy, udając, że nic się pomiędzy nami nie wydarzyło. Jestem ciekawa co on czuł podczas tego pocałunku. Czy gdyby zrobiłby to z własnej woli, to żałowałby? 

Czując smak jego ust, miałam motylki w brzuchu. Nigdy nie sądziłam, że do takiego czegoś między nami dojdzie.

 Boże, ja ciągle o nim myślę…czy to znaczy, że… ja się zakochałam? 

Nie, nie możesz się w nim zakochać! 

Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Vinca, który stał tuż za mną, przez co podskoczyłam przestraszona. 

— Cholera, Vivien. Co ci się stało? — powiedział, dotykając mojego ramienia, gdzie wciąż był siniak. 

Westchnęłam cicho i odwróciłam w jego stronę, wtulając głowę w jego tors. Położył dłoń na moich plecach zaczynając je gładzić i wciąż czekając na odpowiedź. 

— Nie mam pojęcia, Vince. Nie przejmuj się — mruknęłam. 

Odsunęłam się gwałtownie od niego, czując jak ciecz leci mi z nosa. Już wiem co to było, więc podniosłam się z krzesła, aby jak najszybciej wziąć papier. Ruszyłam więc do salonu, gdzie urwałam listek ręcznika papierowego. Po chwili poczułam rękę Vinca na swoim ramieniu, które kojąco pocierał. Gdy zatamowałam krwotok, odwróciłam się w jego stronę. 

— W tej chwili umawiam ci wizytę u lekarza — powiedział stanowczo, wyciągając telefon. 

— Ale… — zaczęłam, jednak nie dano mi dokończyć. 

— Bez dyskusji — uciął, przykładając komórkę do ucha. Odszedł na bok, aby spokojnie porozmawiać. 

Po 40 minutach wrócił, wkładając ręce do kieszeni, wyraźnie zdenerwowany. 

— Wizyta odbędzie się w piątek. Nie mieli wolnego terminu na jutro — rzekł, poprawiając włosy. 

Dzisiaj jest poniedziałek, a do wizyty zostało pięć dni. Vincent chciałby wszystko załatwić, jak najszybciej. Zabrałby mnie w tym momencie do tego lekarza, jakby miał wystarczająco dużo czasu. Nigdy nie cieszyłam się, że ma zajęty cały dzień, ale dzisiaj cieszyło mnie to niezmiernie. 

— Zapewniam cię, że nic mi nie jest. Mam chyba za słabe naczynka i tyle. Bez sensu umawiałeś tego lekarza — powiedziałam, idąc do salonu. 

— Pomyśl sobie, że to kontrolne badania. Trzeba się badać, kruszynko. A ja się o ciebie martwię, więc załatwiłem ci lekarza, to nic złego — mruknął, stając za kanapą i nachylił się, by cmoknąć moje czoło. 
— Będę w biurze. Gdyby coś się działo, przychodź — powiedział, a gdy przytaknęłam, odszedł. 

Wróciłam do oglądania telewizji, kładąc głowę na oparcie kanapy i przymykając oczy. Nagle usłyszałam dźwięk powiadomienie. Wzięłam telefon do ręki, chcąc sprawdzić kto napisał. Zdziwiłam się widząc wiadomość od Martina. 

Od: Kanalia 

Wyjdź przed dom, proszę  

Zestresowałam się. Wstałam z kanapy, wsadziłam telefon do kieszeni i potrząsnęłam głową. Ruszyłam do przedpokoju, gdzie ubrałam bluzę, następnie wychodząc z domu. W dwie minuty byłam pod domem Martina, który siedział na betonowych schodkach, patrząc w ziemię. Odchrząknęłam, przez co podniósł głowę i popatrzył na mnie, wstając i podchodząc do mnie. 

— Przyszłaś, stokrotko — uśmiechnął się lekko. 

O matko, jaki on piękny. 

— Przyszłam — przytaknęłam, odwzajemniając uśmiech. 

Chłopak położył swoje dłonie na moje policzki i powiedział coś czego się nie spodziewałam. 

— Vivien, nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale…zakochałem się — wyznał, a moje serce zabiło szybciej.

— W kim? — spytałam cicho. 

— Możesz być zdziwiona — zaśmiał się, a następnie dodał: — W Ashley. Od dzisiaj jesteśmy parą, a że traktuję cię jak przyjaciółkę, to postanowiłem ci to powiedzieć. 

Serce mi stanęło. Przyjaciółkę? Ashley? Są razem? 

Otworzyłam gwałtownie oczy, oddychając szybko. Otarłam pot z czoła i pozwoliłam powiekom opaść, uspokajając oddech. Powtarzałam sobie, że to tylko sen, ale…czemu mi się śnił? I czemu ja się tym przejmuję, przecież nic mnie z nim nie łączy





Empire Of Power Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz