𓆩Ꝟ𐏑𓆪

84 9 3
                                    

°•✮•°

Seonghwa od rana przemierzał w locie wązkie uliczki zatopione w porannym gwarze zbieraniny ludzkich mas. Sprawdzał każdy zakamarek w poszukiwaniu młodego pirata, który dobrze ukryty pod czarnym płaszczem zmierzał w kierunku targu.

W tym samym momencie kapitan Hongjoong rozglądał się skrzętnie po uratowanych z poprzedniego statku papierach. Były w nim mapy, mała rozkładana luneta, zegarek i kompas. Niby wszystko przydatne, jednak nie dla niego. On przeszukiwał każdy zakamarek w celu znalezienia małej szklanej klepsydry. Jednakże musiała ona zostać w jego kajucie, teraz, przemierzając cholerne mile na morzu.

Gdyby, tylko nie dał się zwieźć, za bardzo ufał swojej załodze. Chociaż ta nigdy dotąd go nie zdradziła.

Ból w sercu rozbrzmiał palącym ukłuciem.

Znaczyło to jedno, kolejny załogant właśnie stracił swoje życie. Być może na stryczku albo przez rozstrzelanie. Tego nie wiedział. Wiedział za to jedno coraz trudniej było mu zabrać sowity oddech. Rana w jego sercu jątrzyła się coraz bardziej. Jednak dopóki żyje choć jedna osoba z jego załogi, dopóty i on będzie chodzić na tym ziemskim padole.

Musi przecież spełnić obietnice daną przed stu laty.

Odszedł od taboretu, na którym teraz porozwalane rzeczy torowały drogę do na wpół roztopionej świeczki. Podszedł do drzwi, zatrzaskując je za sobą. Wyszedł na upał wczesnego słońca, który już zdążył nagrzać kamienne ścieżki.

Podążał w stronę, odwiedzonej wcześniej karczmy. Tam chciał zacząć swoje łowy. Miał nadzieję, że znajdą się chętni śmiałkowie chcący iść za nim w nieznane.

°•✮•°

Wszedł rozpoznany przez wszystkich bywalców lokacji. Stąpał lekko, czujnie, stawiając krok zakrokiem, aż usiadł przy jednym z pustych stolików. Widział, że niektórzy przelotnie spoglądali w jego stronę. Został rozpoznany przez zwycięską grę, jaką stoczył poprzedniego dnia, do tego był tajemniczy, nikt go nie znał i nie rozpoznawał. To przyciągało wzrok.

Zauważył małą gromadę kotłującą się w prawej części sieni. Kolejna gra karciana. Z jednej strony był jakiś mało znaczący kupiec z drugiej zaś dwójka zakapturzonych jegomości. Z jednym z nich pojedynkował się dzień wcześniej w grze w pokera.

Zaczął zastanawiać się jak powinien to rozegrać. W tym czasie kolejni ludzie zostali ograbieni ze swoich majątków przez dwóch małych złodziejaszków, którzy znali się na szczęściu i umieli stawiać los w grach karcianych.

Mijały godzina nasłuchiwań oraz rozmyśleń przerywanych jedynie pytaniami kelnerki, czy klient, czegoś potrzebuje. Hongjoong odmawiał, mimo to będąc na tyle uczciwym zamówił kufel piwa.

W pewnym momencie stwierdził, że to ma. To było, w chwili gdy któryś z graczy krzyknął „BINGO!" Zachwycony dobrym rozdaniem.

Kim Hongjoong postanowił zdobyć uwagę graczy. Uwagę wszystkich znajdujących się w karczmie.

Wszedł na stół. Ustawiając nogi, tak, by stać prosto wyprostowany, nie bojąc się, że spadnie. Z pochwy wyciągnął swój miecz. To oczywiście zwróciło upragnioną atencję każdego na sali i pojedynczy śmiałkowie zaczęli podchodzić do niego zaciekawieni tym, co miał im do przekazania.

Fairy Bones [woosan] ✓Where stories live. Discover now