𓆩ӾӾ𐏑𐏑𓆪

73 4 0
                                    

°•✮•°

W powozie było zimno i ciemno. Małe okna, przez które docierało jakiekolwiek promienie, zostały zasłonięte firankami lub szmatami. Pomieszczenie, choć z zewnątrz wydawało się malutkie, w środku zaskakiwało swoją przestrzenią. 

Drewniana boazeria ścian była takiego samego koloru co ta z zewnątrz. Wisiało na niej dużo różnych obrazów najpewniej ukradzionych z licznych bogatych posiadłości. Było też wiele roślin, które zwisały z sufitu jak i rosły na półkach w kolorowych doniczkach. Na jednej ze ścian wisiał wielki dywan bogato zdobiony jakąś wyszywaną sceną rodzajową z polowania... Polowania na czarownice. Tak stwierdził Yunho, który po przyjrzeniu się dojrzał kształty uciekających kobiet chowających się przed ludźmi z pochodniami. 

W głębi pokoju zauważył małą kanapę oraz bujany fotel przy małym czarnym kominku, na którym ustawione były jakieś księgi. Nieopodal niego było zasłonięte czarną płachtą lustro. Za to przy ścianie stało mosiężne biurko z ciemnego drewna. 

Stara kobieta podeszła do bujanego fotela i zasiadła drapiąc się swoimi szponami po głowie. 

- chcę wiedzieć, czy wszystko z nią w porządku- rozpoczął Yunho stojąc przy drzwiach. 

W razie niebezpieczeństwa lub nieprzewidzianego ataku miałby dostęp do szybkiej ucieczki. Jednak czarownica również zauważyła ten fakt i skinieniem ręki zaprosiła go, by zasiadł koło niej. Ten niechętnie powłóczył nogami w jej stronę, cały czas kątem oka patrząc na drzwi powozu. 

- a masz dla mnie zapłatę?- zapytała, spoglądając na niego z boku. 

°•✮•°

W tym samym czasie Seonghwa zasiadał na przygotowanym przez cyrkowców krześle znajdującym się w środkowym rzędzie w głównym namiocie. Po jego lewej stronie kapitan przyglądał się grupkom żywo dyskutujących ludzi. Spektakl niedługo miał się rozpocząć, a Yunho wraz z Mingim gdzieś zniknęli. Coraz więcej osób zaczęło pytać się o wolne miejsca po jego prawej, na których w tym momencie mieli grzać dupę jego przyjaciele. 

Zmiennokształtny zmrużył oczy, szukając ich w tłumie. Widzowie zasiadali na wolnych miejscach, przez co coraz przejrzyściej można było określić czy piraci znajdują się w tym samym pomieszczeniu. Ale nigdzie ich nie było. Park jęknął, dał sobie spokój. Jeśli im się nie chce przychodzić to nie. Nie będzie trzymał dla nich miejsca. 

Namiot zamknął wszystkie przejścia, przez co zrobiło się ciemno i coraz parniej. Od góry namiotu był mały otwór, przez który wpadało światło idealnie oświetlając okrągłą arenę, na której już niedługo miały się rozpocząć występy. 

Widownia przestała na moment oddychać, szykując się na doznania wizualne. Na scenę wszedł pierwszy artysta. Był ubrany dostojnie, jednakże można było uznać go za dziwaka. Neonowe kolory stroju odbijały się w nikłym świetle słońca. 

Na samym dole, w środku menażu znalazł się niski mężczyzna. Miał on dziwnie przycięta brodę, zupełnie odbiegająca od znanej formy, lecz gdzieś tam gdy przyjrzało mu się z bliska można było dojrzeć elementy folkloru Arlandii, z której pochodził cyrk. Coś w jego przystrzyżeniu oznajmiło, że wywodzi się właśnie z tamtych terenów. Gdy podchodził do środkowego punktu, utykał na lewą nogę, dlatego też podtrzymywał się laską z czarną rączką w kształcie głowy pudla. Ubrany był elegancki, drogi szlafrok z kolorowymi ozdobami jak i frędzlami będącymi ładnym uwieńczeniem neonowych dodatków. Uśmiechnął się dziarsko, podnosząc ręce ku górze. Uśmiechał się, pokazując wszystkie zęby, a co do nich, to z lewej strony były platynowe, a z prawej złote, przypominające te czarownicy. Lat na oko miał ponad pięćdziesiąt. Siwy o długich rozmierzchwionych włosach. Prawe oko czarne, lewe- zielone. Na nosie miał popękane okulary.

Fairy Bones [woosan] ✓Where stories live. Discover now