𓆩ӾӾӾꝞ𐏑𓆪

70 5 0
                                    

°•✮•°

Przebywali w kajucie Hongjoong. Kapitan leżał w pół rozwiązanej koszuli, zapijając jakieś zioła rumem. Rozwalił się jak panicz, lub król. Może to była jego mała zemsta za takie potraktowanie. 

Yeosang co jakiś czas przychodził, by zmienić mu opatrunek na głowie, tak jak teraz moczył w ciepłej wodzie materiał bandaża, by obmyć twarz kapitana. Wooyoung czuł się winny za doprowadzenie go do takiego stanu, więc jak bardzo nie byłoby to obrzydliwe, postanowił, że posprząta syf w kajucie. Dwa dni temu pozbył się całej ohydnie śmierdzącej zawartości brzucha kapitana oraz krwi, w tym dniu, gdy kapitan poczuł się lepiej, postanowił wysprzątać porozrzucane wszędzie papiery i książki. Była to jedna z najtrudniejszych misji, jakie kiedykolwiek przechodził w swoim całym życiu. A miał ich trochę i musiał stwierdzić, że było to gorsze od niebezpiecznej misji dostania się do komnat pałacowych jego macochy. 

- chciałbym powiedzieć wam jedną rzecz przed śmiercią, która, nie, niestety nie nastąpi niedługo - spojrzał na przygotowującego bandaż Yeosanga, to na myjącego podłogę księcia - Otóż, jesteście do dupy. Dziękuję za wysłuchanie. 

Nic nie odpowiedzieli. Nie mieli o czym dyskutować, bo wiedzieli, że kapitan ma rację. Zawalili na całej linii i jakimś niewyjaśnionym cudem kapitan jeszcze żył, a nie powinien. Uchroniła go łaska bogów, którym teraz Wooyoung dziękował z całego serca. 

- Wooyoung, jeszcze tutaj - wskazał palcem na nie wysprzątany róg kajuty, w którym piętrzył się stos nie poukładanych książek z dziejów państwa Allez. 

Kapitan musiał przyznać, że napawał się widokiem klęczącego i szorującego podłogę księcia. Nie często zdarzają mu się okazja źle której mógł ot tak wyśmiać go lub ukazywać jak bardzo irytują go ci idioci. 

- dziękuję ci czcigodny kapitanie za pokazanie palcem - w głosie mógł wyczuć sarkazm. 

- ah, ty Wooyoung szczególnie mnie zawiodłeś. Wyjdź nie chce na ciebie patrzeć - odparł kapitan nie patrząc na pirata. 

Książę mógłby coś powiedzieć, ale w tamtej chwili po prostu zostawił dwójkę i odszedł, zamykając drzwi. W pewnym momencie kapitan po prostu zaczynał go denerwować swoimi docinkami, a myśl, że nie ma jak się im przeciwstawić, doprowadzała go pomału do szału.

- Yeosang- zaczął kapitan przyciszonym głosem - mam dla ciebie misje.

- nie dam ci więcej rumu- odparł widząc jak Joong odrzuca pustą butelkę na ziemię. 

- nie oto chodzi. W komodzie są pieniądze- wskazał ręką, nawet nie patrząc gdzie. 

- to za... ius mortis?- zgadywał Kang, podchodząc do komody. 

Zaczął szukać, a gdy znalazł woreczek z monetami zamknął z hukiem komodę. 

- nie. Za to oddam później. To za helioxum - medyk odwrócił się do kapitana pytająco. 

- wiesz, że nie musisz oddawać tych pieniędzy. Tym bardziej że należą się mojej matce - w oczach można było dojrzeć jakiś błysk współczucia. 

- muszę, mam dług - odparł szybko wychylając się, by dosięgnąć jakiejś menażki z trunkiem znajdującej się pod jego koją. 

- wiesz, że miałem wtedy tylko 5-6 lat nie pamiętam twoich długów. Nie musisz ich spłacać. 

Wykłócał się Kang. Wyłożył pieniądze na biurko kapitana, przy którym też usiadł. W woreczku znajdowało się 10 złotych monet. Yeosang zastanawiał się, po co mu złoto na środku morza. Schował pieniądze do worka i rzucił je w stronę kapitana- który pomimo złego stanu zdrowia złapał je bez wysiłku. 

Fairy Bones [woosan] ✓Où les histoires vivent. Découvrez maintenant