𓆩ӾӾ𓆪

90 4 3
                                    

°•✮•°

Wooyoung miał świadomość, że to mogą być ostatnie z jego chwil spędzonych na statku z piratami. Dopłynęli do portu jakieś sześć dni temu i musiał przyznać, że na początku zupełnie zapomniał o swoim celu, a przecież jego zadaniem od sześciu dni było znalezienie Indygo, nie oglądając się na piratów. Pozostawi ich w dalekiej przeszłości i zapomni o wszystkich momentach spędzonych razem, o nich całych, o jego nowych kompanach. Zniknie z ich żyć, a oni znikną z jego. 

Książę wstał z nieuniknioną myślą o braku. Braku Seonghwy, czy Sana, albo Yungi. Czy piraci dadzą radę bez niego? A może inaczej czy on da sobie radę bez nich? Myślał o tym, ścieląc swoje posłanie. 

Elegancko przyklepał białą, a jednak zużytą i miejscami poplamioną kołdrę. Nauczył go tego Seonghwa. Park nauczył go większości czynności oraz przydatnych podstaw życia. A jeszcze tak niedawno, zaledwie miesiąc temu to jego służba robiła wszystko za niego. 

Od budzenia, po rozbieranie go z koszuli nocnej, ubieranie w nowe szaty, karmienie... No dobra bez przesady, umiał jeść sam, ale to oni przygotowywali mu śniadanie, obiad czy kolację, nie można zapomnieć o podwieczorkach, piknikach, balach. Oni go przygotowywali do lekcji strategii, języka, historii czy etykiety. Kładli spać, uprzednio przygotowawszy łoże. I to oni gasili ostatnią świecę pozostawiając śpiącego młodzieńca. 

Teraz umiał to robić sam. Sam się ubierał i to szybko oraz sprawnie. Układał włosy, spinając je z tyłu w małego kucyka. Ścielił łóżko, a potem czekał na Seonghwe najczęściej czytając książki znalezione w kajucie kapitana, do której od czasu do czasu zakradał się. 

W tym dniu jednak nie umiał się skupić na żadnym słowie. Próbował czytać każdą z liter po kolei, ale potem i tak gubił sens rozdziałów. Zastanawiał się nad tym czy mu wybaczą jeśli zniknie. Pewnie znienawidzą go do końca życia. A co na to Seonghwa? Może kapitan mu powiedział, że rozstanie się z nimi w Kaetalii. Albo sam mu powie... Przygotuje go na taką możliwość. Lecz to raczej nie pomoże, Park nadal będzie zraniony i zły. Może lepiej nic nie mówić. A co z Sanem? Nie wyobrażał sobie, że Choi mógłby zniknąć z jego życia. Czy San będzie za nim tęsknił? Czy będzie smutny jeśli zniknie? A może wręcz przeciwnie, może jest Sanowi bardziej obojętny niż sądzi. 

– nad czym tak myślisz?– zapytał uradowany Seonghwa.

Oj, to wcale nie jest radosny dzień. Wręcz przeciwnie. 

– nad sensem życia – uśmiechał się do przyjaciela. 

– ah! Moim sensem jest kapitan Hongjoong bez koszuli – zmiennokształtny uniósł teatralnie dłoń do czoła i wychylił się do tyłu. 

– hahah– Wooyoung zaczął się śmiać. Drugi podszedł do niego i usiadł po turecku na łóżku. 

– a co do niego to: widziałeś jak wczoraj się naburmuszył, gdy mu powiedziałem, że nie nadaje się na kapitana?– zapytał, nadal się uśmiechając. 

– co zrobiłeś?!– wykrzyczał zaskoczony pirat–nie! Kiedy to było? 

To niemożliwe, żeby Seonghwa powiedział to w twarz Kimowi i nadal był w jednym kawałku. Przecież Hongjoong ewidentnie nie panuje nad agresją, jaka kolwiek uwagą w jego stronę zawsze kończy się kłótnia stulecia. A co za tym idzie, przegraniem tej dyskusji i dyscyplinarną karą. Jeszcze nikt nigdy nie wygrał z kapitanem.

– pewnie jak gotowałeś... No bo trochę się pokłóciliśmy i mu powiedziałem prosto w twarz, że jest chujowym piratem – tłumaczył Park.

– co?! I ty nadal żyjesz?!– pytał zaskoczony książę. 

Fairy Bones [woosan] ✓Where stories live. Discover now