𓆩Ӿ𐏑𐏑𐏑𓆪

78 6 3
                                    

°•✮•°

San był bardzo przystojny. Książę wcześniejszej nocy po raz drugi w życiu widział twarz pirata z tak bliska. Jednak gdy pierwszym razem spojrzał mu w oczy przy tak małej, dzielącej ich odległości, był zbyt przejęty i zestresowany spotkaniem marynarzy i walką o życie. San był przystojny nawet z siniakami i strupami powstałymi po sparingu szermierki- Wooyoung złapał się na takim myśleniu przy śniadaniu gdy nakładał każdemu porcje sucharów z konfiturą z fig. Podawał każdemu na blat przygotowana porcje, a ci biorąc w ręce jedzenie, odchodzili do stołu, gdzie zasiadali na swoje miejsca i zajmowali się poranną rozmową oraz zjadaniem przygotowanej porcji. Wszyscy prócz Sana, tak przynajmniej myślał Wooyoung, tak mu się wydawało. Chłopak przypatrywał się mu z dziwną ciekawością. Książę miał wrażenie, że mógł być zły za to, że wcześniejszego wieczoru sprzątał za niego schody.

Musiał mu to jakoś wynagrodzić, przeprosić go za taki kłopot, tylko jeszcze nie do końca wiedział w jaki sposób. Może powinien poradzić się Seonghwy na ten temat. Postara się to zrobić wieczorem.

Gdy przygotował dla wszystkich, zabrał w rękę swoją oraz porcje więźnia i zniknął z kuchni.

- gdzie idziesz?!- zawołał za nim roześmiany cel.

- do tego niedorajdy Jongho!- krzyknął, przemykając przez jadalnie w stronę schodów do więzienia.

Słyszał jeszcze przez pewien czas śmiechy dochodzące z pomieszczenia.

Od kilku dni miał pewne przemyślenia na temat gwardzisty. Nie lubił patrzeć jak ten męczy się próbując rozwiązać sznury, a gdy już mu się uda, jeśli mu się uda, męczyć się z próbami zniszczenia drzwi do celi. Postanowił więc się do niego zbliżyć i może jakoś przekonać go do dołączenia do piratów. To byłby kolejny pożądany sojusznik.
Na razie każde starania kończyły się niepowodzeniem, lecz Wooyoung nie tracił nadziei.

I tego dnia książę chciał zjeść śniadanie z 17-latkiem.

- Masz, jedz - powiedział, rozwiązując sznury.

- co to? - zapytał, przecierając swoje zniszczone nadgarstki.

- śniadanie królewno.

Jongho wziął do ręki kawałek pieczywa i wsunął do swoich ust.

- bez smaku.

- tak? To oddaj.

- nie, nie, jest pyszne - rzekł bez przekonania.

Z nagła coś uderzyło w bok statku. Jongho jak i Wooyoung polecieli zepchnięci pod ścianę. Uderzyli plecami o deski. Potem kolejne pchnięcie, tym razem z drugiej strony. Oboje podróżnych poleciało w drugą stronę lądując na kratach celi. Byli posklejani w przemokłym sianie. Ogłuszeni próbowali wstać i rozejrzeć się dookoła. Dowiedzieć co się stało.

Wooyoung powoli wstał podpierając się ręką o metalowe kraty. Bolała go głowa, która uderzył o belki statku. Złapał się za nią rozczesując palcami włosy.

Jongho siedział oniemiały, chyba bardziej ogłuszony niż Wooyoung. Nie próbował wyrywać się wpatrując ślepo w jeden punkt.

Nagle znowu zaczęła się seria dziwnych spazmów statku. Chwiał się na boki, przez co książę musiał owinąć ręce wokół metalu, żeby utrzymać się w pionie.

- co się dzieje?- spytał Jongho chwytając się jednej z krat.

- to chyba...burza - namyślił się Jung.

Usłyszeli krzyki dochodzące z góry. Ktoś zbiegł szybko po schodach i już był przy celach.

- Wooyoung potrzebujemy cię. Skurwysyn Sztorm!- krzyknął Yunho- ale będzie zabawa!

Fairy Bones [woosan] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz